Internetowa rewolucja! GoWork wyzwaniem dla działów HR

Dawid Wojtowicz
"Jak się nie podoba, to możesz odejść", czyli wybór między dżumą a cholerą. Albo "Może coś z tym zrobimy", czyli obietnice bez pokrycia. Mimo pozytywnych zmian na polskim rynku pracy wciąż wiele firm stawia niezadowolonych pracowników pod ścianą albo zamiata trudne sprawy pod dywan. Do zmiany tych nawyków "inspirują" je takie społeczności jak GoWork.
Mimo pozytywnych zmian na polskim rynku pracy wciąż wiele firm stawia niezadowolonych pracowników pod ścianą albo zamiata trudne sprawy pod dywan. Do zmiany tych nawyków "inspirują" je takie serwisy pracy jak GoWork 123rf.com / Aleksandr Davydov
Jak na takie publiczne żale w sieci reagują pracodawcy? Nielicznych faktycznie motywują do wprowadzenia zmian w swoich przedsiębiorstwach i pochylania się nad uwagami czy sugestiami pracowników. Inni za punkt honoru stawiają sobie... usunięcie za wszelką cenę nieprzychylnego komentarza.

– Ubolewam nad podejściem polskich firm do otwartości i wsłuchiwania się w ludzi. Jesteśmy przekonani o tym, jak ważne jest, żeby ludzie mieli prawo wpływać na swoje miejsce pracy. Nie ma niczego gorszego niż szef, który słucha, ale nie słyszy i jak mantrę powtarza swoją narrację bez zrozumienia drugiej strony . To od mądrych pracodawców zależy czy zareagują w porę, dążąc do wyjaśnienia i rozwiązania opisanych doświadczeń, czy też pozostawią je samym sobie bez odpowiedzi. – komentuje Adam Kosieradzki, prezes GoWork.pl.

GoWork to 2,7 mln użytkowników miesięcznie, zbliża się oglądalnością do pracuj.pl (2,9mln) portal oferuje dostęp do rozbudowanego forum opinii o pracodawcach (4 mln wpisów) i ma 100 spraw sądowych z firmami, którym nie w smak były negatywne opinie wygłaszane na łamach internetowego serwisu przez ukrytych za nickami ludźmi.

Przed internetową rewolucją (to i w czasach wysokiego bezrobocia) duża część pracodawców podchodziła do kierowania swoją firmą jak pan zarządzający pańszczyźnianym folwarkiem. Przekonani o swojej nieomylności, nie znosili sprzeciwu, a tym, którzy mieli zastrzeżenia do warunków pracy, pokazywali drzwi, mówiąc "droga wolna, mam 10 na twoje miejsce".

Zatrudniony w takim "kołchozie" pracownik nie miał zbyt dużego pola manewru. Mógł odejść i męczyć się z szukaniem nowej pracy albo zostać i dalej męczyć się w miejscu, w którym traktowano go bardziej jak przedmiot niż podmiot. W tamtych czasach nie było też za bardzo komu się wyżalić albo kogo ostrzec przed złym szefem poza członkami rodziny czy znajomymi.
Jak Polacy oceniają swoich szefów?

Z badania "Workforce View in Europe 2018" wynika, że aż 32 proc. twierdzi, że pracodawcy nie dbają o ich komfort psychiczny (najgorszy wynik w całej Europie). Co czwarty (24,60 proc.) uważa ich złe zarządzanie za główną przeszkodę dla produktywności w pracy. Raport "People Unboxed" donosi, że niemal połowa (44 proc.) krytykuje firmy, narzekając na brak wsparcia ze strony kierownictwa, zbyt duży stres, słabe relacje z kolegami i nieprzyjemną atmosferę pracy.

Z biegiem czasu w polskich firmach zaczęła się wykształcać przywleczona z Zachodu kultura pracy. Oczywiście niektórzy pracodawcy pozostali na nią oporni i wciąż nie przeszli mentalnej przemiany. Dziś, w dobie popularności serwisów rekrutacyjnych, muszą jednak liczyć się z tym, że zła opinia o ich firmie nie zostanie w czterech ścianach, lecz poniesie się po świecie.

Począwszy od utyskiwania na kiepską kawę, poprzez okazywanie niezadowolenia z chaosu organizacyjnego, a skończywszy na żaleniu się na niedocenianie najlepszych pracowników – wszystko to może znaleźć ujście w internetowych komentarzach. Pracodawca musi mieć świadomość, że pracownik nie będzie skrywał urazy, tylko powie światu, co mu nie pasuje.

Oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni – jeden nieprzychylny komentarz nie musi być przecież prawdą objawioną. Można uznać go za przejaw twórczości jakiegoś malkontenta czy frustrata. Problem zaczyna się, gdy uruchamia on lawinę pisanych w podobnym tonie opinii. Często taka iskra wystarczy, by rozwiązać innym pokrzywdzonym język.

W takich okolicznościach zrzucanie winy na wszechobecny w Internecie hejt nie ma sensu. Trudno sobie wyobrazić, by ludzie zadowoleni z godziwej pensji, świetnej atmosfery pracy i licznych benefitów prowadzili z czystej złośliwości zmasowaną kampanię nienawiści przeciwko uczciwemu chlebodawcy. Podcinaliby przecież zdrową gałąź, na której wszyscy siedzą.

Skąd to przekonanie? Portale sprzyjające tworzeniu społeczności pracowników mają bowiem coraz większą siłę oddziaływania na opinię publiczną. Źle zarządzane firmy tracą przez nich już nie tylko kandydatów do pracy, ale także klientów. A jak pokazuje przykład GoWork, (rekordowy wzrost ruchu – o 33 proc.), popularność serwisów pracy rośnie i to w imponującym tempie.

Artykuł powstał we współpracy z GoWork