Planujesz weekend z Netfliksem? Uważaj, żeby nie dopadł cię paraliż

Izabela Wojtaś
Co weekend obiecujesz sobie wiele, a potem robisz niewiele, a może nawet nic? Nawet wybór serialu na Netfliksie, to prawie jak zdobycie Mount Everest? Zapewne dopadł cię paraliż wolnego wyboru.
Wchodzisz na Netfliksa i zamiast oglądać, tracisz czas na przeglądanie tego, co warto zobaczyć. Zapewne to z powodu zbyt dużego wyboru, zapewne dopadł cię syndrom netfliksowego paraliżu. Fot. Andrew "Shutter" / Flickr.com / CC BY 2.0
Weekend to czas dla nas. Nie ma nad nami szefa, nie gonią nas deadline’y – możemy sobie wszystko dowolnie zaplanować. Tak też robimy. Cały tydzień skrzętnie wymyślamy weekendowe rozrywki: spotkanie ze znajomymi, wypad do teatru, sesja jogi czy maraton z dobry serialem. A kiedy upragniony czas nadchodzi, zalegamy pod kocem i bezsensownie scrollujemy media społecznościowe.

A może zaplanowaliście sobie weekend z Netfliksem? Nie ma w tym nic złego – taka forma wypoczynku też jest potrzebna naszemu mózgowi. Jeśli w pracy codziennie musimy podejmować strategiczne decyzje, to takie z pozoru bezproduktywne spędzanie czasu może się okazać dla nas zbawienne. Oczywiście do czasu, kiedy nie dopadnie nas paraliż wolnego wyboru.


Netfliksowy paraliż
O czym mowa? Kończysz oglądać swój ulubiony serial, na kolejny sezon będziesz musiał zaczekać, więc szukasz czegoś innego. Prosisz znajomych o polecenia, przeglądasz listy polecanych na portalach i kolejne kategorie na platformie. Po pół godziny zamiast być w połowie odcinka, jesteś w połowie listy tytułów do przejrzenia. Na każdy poświeciłeś średnio pięć minut, przeczytałeś mnóstwo opisów i nadal nie znalazłeś nic ciekawego.

Paraliż wolnego wyboru nie jest na szczęście jednostką chorobową. Potrafi jednak sprawić, że świetnie zapowiadający się weekend zostanie koncertowo zmarnowany. Dlaczego tak się dzieje?

– To przeciążenie wyboru, paraliż wyboru lub efekt zbyt dużego wyboru. Jeśli dasz ludziom więcej opcji do wyboru, wybór zajmie im więcej czasu, a to będzie uciążliwe i frustrujące – mówi dla psmag.com Benjamin Scheibehenne, psycholog, który od lata bada, w jaki sposób dokonujemy wyborów.

Za to wszystko odpowiedzialny jest demon decyzji. Macha do nas złowieszczo z półki z jogurtami w sklepie, karmi się naszymi remontowymi dylematami. Pojawia się zawsze, kiedy mamy wybór i sprawia, że mnóstwo czasu zamiast na działaniu spędzamy na podejmowaniu wyborów.

Co ciekawe, Netflix w 2006 roku zaoferował okrągły milion dolarów dla kogoś, kto wymyśli dobry system rekomendacji. Niestety, na razie udało mu się jedynie podzielić użytkowników na typy.

Eksplozja wyborów
Dlaczego akurat w weekend mamy największy problem z decyzyjnością? W wolne dni możemy zrobić bardzo wiele rzeczy, więc zastanawiamy się, co byłoby najlepsze.

– Jak jest mało rzeczy do wyboru, to człowiek wybiera jedną i cieszy się, że w ogóle mu się udało, ale jak jest sto, to bierze jedną, ale zastanawia się, czy któryś z tych pozostałych nie byłaby lepsza. Przykład? Doświadczyłem tego, kiedy chciałem kupić nowe dżinsy – powiedział w trakcie przemówienia na TEDGlobal Barry Schwart, psycholog, autor książki „Paradoks wyboru”.

– Kiedyś dżinsy były w jednym gatunku. Poszedłem kupić dżinsy po latach chodzenia w starych. Mówię do sprzedawcy: „Chcę parę dżinsów w takim rozmiarze”. A sprzedawca na to: „Chce pan slim fit, easy fit czy relaxed fit? Rozporek na zamek czy guziki? Przecierane czy jednolite? Nogawki szerokie czy zwężane?”. Szczęka mi opadła, a kiedy doszedłem do siebie, powiedziałem: „Chcę takie, jak kiedyś” – dodaje Schwart.

Sprzedawca oczywiście nie wiedział, o jakie spodnie chodzi, więc Bary Schwart spędził godzinę na przymierzaniu różnych modeli. Czy był zadowolony? Powiedział, że choć wyszedł z najlepiej dopasowanymi dżinsami, jakie kiedykolwiek miał, czuł się gorzej.

Przy tylu dostępnych opcjach, wzrosły jego oczekiwania co do jakości dżinsów. Podobnie jest telewizją i Netfliksem: kiedyś oglądało się to, co akurat leciało w telewizji, bez większych oczekiwań. Teraz, kiedy do wyboru jest tyle różnych produkcji, szukamy tej najlepszej. W efekcie zamiast oglądać, bez końca porównujemy dostępne opcje.

Jak poradzić sobie z eksplozją wyborów?
Można z tego wysnuć wniosek, że ludzie w PRL-u byli szczęśliwsi, bo nie było na półkach wielkiego wyboru. Szczęśliwsi są też ci, którzy przeprowadzają remont w Wielkiej Brytanii, a nie w Polsce – tam do wyboru są deski podłogowe w trzech odcieniach (jasnym, średnim i ciemnym), a nie w ponad stu – jak u nas, a także ci, którzy zamiast Netfliksa, wybiorą tradycyjną telewizję.

Nie o to jednak chodzi. Dobrze jest mieć wybór i powinniśmy się cieszyć, że żyjemy w kraju i w czasach, kiedy nasze wybory ogranicza wyobraźnia, a nie sklepowa półka.

Trzeba po prostu spuścić z tonu. Jeśli włączyłeś już na Netfliksie coś, co cię interesuje, to ciesz się oglądaniem, zamiast się zastanawiać, czy aby nie możesz znaleźć czegoś ciekawszego. Jeśli zaplanowałeś wiele aktywności na weekend, to przyjmij z pokorą, że nawet zrealizowanie kilku z nich zagwarantuje ci dobrą zabawę. A czasami daj się ponieść spontaniczności – nie planuj, nie porównuj, tylko działaj i ciesz się z wolnego czasu.