Autobusy i tramwaje a koronawirus. Sprawdziliśmy, jak to jest z tą dezynfekcją

Izabela Wojtaś
Od kilku dni dużo mówi się o dezynfekcji sklepowych wózków. Lidl i Biedronka wydały w tej sprawie oficjalne komunikaty. Wszystko dlatego, że codziennie dotyka ich wielu kupujących. A co z transportem publicznym? Czy ktoś to w ogóle dezynfekuje? Sprawdziliśmy.
Z powodu koronawirusa w warszawskiej komunikacji do czyszczenia stosowane są atestowane środki dezynfekujących. Mają skutecznie niszczyć bakterie, wirusy i grzyby. Fot. Janusz Jakubowski / Flickr.com / CC BY 2.0
Z poręczami, przyciskami, kasownikami i biletomatami w komunikacji miejskiej jest podobnie jak ze sklepowymi wózkami – dziennie dotykają tych elementów tysiące, jak nie setki tysięcy osób. Każdy, kto dojeżdża do pracy w godzinach szczytu w Warszawie czy innym duży mieście, wie, jak to wygląda. O znalezieniu wolnego miejsca do siedzenia raczej można zapomnieć, a i o optymalną przestrzeń do stania często trudno.

Ludzie jadą z reguły ściśnięci jak sardynki w puszcze, kurtka przy kurtce, ramię w ramię, kilka osób trzyma się jednej poręczy. Twarz od twarzy dzieli kilka centymetrów, a kichanie czy kaszel to dźwięki, które są już dla wielu tylko drobnym zakłóceniem w tle.


Transport publiczny za granicą

W związku z tym w wielu miejscach na świecie wzmożono czyszczenie środków transportu publicznego. W komunikacja miejskiej w San Francisco wszędzie unosi się zapach chloru. Podobnie jest, jak czytamy na „The Verge”, w Los Angeles, Chicago, Bostonie i Seattle. „New York Times” informuje, że służby sprzątające nowojorskie metro kilka razy dziennie szorują już nie tylko ławki czy bramki, lecz także biletomaty.

We Włoszech, które są obecnie największym ogniskiem epidemii w Europie, specjalne służby regularnie odkażają autobusy, pociągi i promy. Teheran podchodzi do tego jeszcze restrykcyjnej: urzędnicy nałożyli obowiązek dezynfekowania autobusów i pociągów cztery razy dziennie, a metra – na początku i na końcu każdej trasy.

Komunikacja miejska w Polsce

W Polsce jest podobnie. W wielu miastach zintensyfikowano czyszczenie taboru. We Wrocławiu wieczorne mycie autobusów trwa nawet o połowę dłużej. Dodatkowo na pętlach działają mobilne ekipy czyszczące. W ciągu dnia dezynfekują specjalnymi środkami najbardziej newralgiczne elementy w pojazdach.

W Szczecinie autobusy są dokładnie szorowane co rano. Dezynfekowane są kasowniki, poręcze, przyciski – czyli te elementy, których pasażerowie dotykają najczęściej. Zaś od piątku zostały zablokowane przyciski do otwierania drzwi – otwierają je kierowcy.

Rzecznik ZTM zapewnił nas, że każdy pojazd Warszawskiego Transportu Publicznego jest sprzątany i czyszczony po każdym zjeździe z trasy do zajezdni lub stacji postojowej w ramach standardowych procedur. Dodał jednak, że teraz zostały wdrożone specjalne procedury.

– 3 lutego zaleciliśmy operatorom stosowanie do czyszczenia atestowanych środków dezynfekujących służących skutecznemu niszczeniu bakterii, wirusów i grzybów – wyjaśnia w rozmowie z INNPoland.pl Tomasz Kunert, rzecznik prasowy ZTM.

– Dodatkowo od 4 marca wprowadzony został obowiązek otwierania wszystkich drzwi przez prowadzącego pojazd, bez konieczności naciskania guzika otwarcia drzwi przez pasażera. To ograniczenie kontaktu dotykowego z pojazdem, ale przede wszystkim poprawa cyrkulacji i wymiana powietrza w pojeździe – dodaje.

Jak dużym zagrożeniem dla zdrowia jest transport publiczny?

Wiele osób się teraz pewnie zastanawia, zresztą zupełnie słusznie, na ile bezpiecznie jest w ogóle poruszanie się komunikacją miejską. Nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów na temat tego, jak rozprzestrzenia się koronawirus, ale wiele wskazuje, że tak, jak podobne wirusy. To znaczy, że zakażony kaszle lub kicha, a kropelki z wirusem rozprzestrzeniają się w powietrzu, po czym lądują na wspólnych powierzchniach, tj. poręczach, kasownikach itd.

Niczego nieświadomi dotykamy ich rękami, a następnie dotykamy twarzy i tak wirus dostaje się przez błony śluzowe do naszego organizmu.

Badania opublikowane w BMC Infectious Diseases wykazują, że osoby korzystające z transportu publicznego podczas wybuchu grypy są nawet sześć razy bardziej narażone na ostre zakażenie układu oddechowego. Wytyczne NHS dotyczące koronawirusa mówią, że narażone są osoby, które znajdują się w „bliskim kontakcie”, tzn. przebywają w odległości 2 metrów od osoby zakażonej przez dłużej niż 15 minut.

Zatem najbardziej narażeni na zakażenie są po pierwsze ci, którzy podróżują w zatłoczonych autobusach, pociągach, tramwajach czy metrze. Po drugie ci, którzy przemieszają się do pracy wyjątkowo długo.
Fot. The Metropolitan Transportation Authority / Flickr.com / CC BY 2.0

Jak bezpiecznie korzystać z komunikacji?


To dobrze, że w komunikacji miejskiej zaostrzono procedury. Trzeba jednak pamiętać, że nawet najbardziej agresywne środki nie uchronią nas przed koronawirusem, jeśli nie będziemy przestrzegać podstawowych zasad.

Epidemiolodzy są zgodni co do tego, że najsłabszym ogniwem w rozprzestrzenianiu się wszelkich wirusów są ludzie. Aby zmniejszyć ryzyko zakażenia powinniśmy po wyjściu z komunikacji dezynfekować ręce, a w trakcie podróży pilnować się, by pod żadnym pozorem nie dotykać rękami do twarzy i nie obgryzać paznokci, a kichać i kasłać w chusteczkę. A jeśli źle się czujemy, pozostać w domu i pod żadnym pozorem nie korzystać z transportu miejskiego.