Posłowie lekceważą oświadczenia majątkowe. Kary ich najwyraźniej nie dotyczą

Kamil Nowicki
Coraz mniejszą uwagę przywiązuje się do oświadczeń majątkowych posłów. Jak na razie nie ma żadnych sygnałów, aby zaczęto bardziej kontrolować przedstawicieli Sejmu.
Do oświadczeń majątkowych posłów podchodzi się coraz bardziej lekceważąco. Fot. Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta

Brak kary za spóźnienie

Posłowie w kwestii oświadczeń majątkowych nie mają powodów do obaw. Jak na razie cała ta kwestia to bardziej formalność, ale nikt zbytnio się nie przejmuje kiedy zostanie dostarczone oświadczenie i co w nim jest.

Najlepiej pokazuje do stosunek Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych do spóźnialskich posłów, którzy po czasie dostarczyli swoje oświadczenia majątkowe. Chodzi dokładnie o wicepremier i minister rozwoju Jadwigę Emilewicz, ministra środowiska Michała Wosia oraz wiceministra funduszy i polityki regionalnej Kamila Bortniczuka. Spóźnił się również poseł Konfederacji Robert Winnicki.


Komisja umorzyła spóźnienia. Dodajmy, że Woś i Emilewicz nie wysłali nawet usprawiedliwień, zaś Robert Winnicki spóźnił się już drugi raz. Oznacza to jedynie, że posłowie stracą 267 zł z swojego uposażenia za każdy dzień spóźnienia.

Prawo jest dziurawe w kwestii spóźnień dotyczących złożenia oświadczeń majątkowych. Zdecydowanie surowiej są karni posłowie za błędy popełnione w oświadczeniach, które generalnie są coraz bardziej lekceważone - podaje dla Rzeczpospolitej dyrektor programowy fundacji ePaństwo Krzysztof Izdebski.

Rejestrowanie korzyści posłów jak m.in. stanowiska pełnione w administracji i instytucjach prywatnych, darowizny i sponsorowane wyjazdy zaczynają stawać się coraz większą fikcją - zauważa Izdebski.

W 2019 roku została uchwalona przez Sejm ustawa o jawności majątku rodzin polityków. Nie weszła ona w życie, ponieważ na wniosek prezydenta trafiła do Trybunału Konstytucyjnego. Dodatkowo posłowie nie muszą informować o dochodach z umowy zlecenia i o dzieło - podaje Wyborcza.


Najbiedniejsi posłowie

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl niektórzy najbiedniejsi posłowie przez 5 lat dość mocno zwiększyli swój majątek.

Jakub Kulesza przychodząc do Sejmu jeździł kilkuletnim Oplem Astra i posiadał 7 tys. zł. Po roku bycia posłem kupił 59-metrowe mieszkanie za 270 tys. zł oraz Suzuki SX4. Później wymienił auto na BMW E91, a w zeszłym roku zakupił jeszcze BMW F11. W międzyczasie wyremontował mieszkanie, którego wartość szacuje się na 400 tys. zł. Z kolei cały majątek przez 5 lat znaczącą się powiększył z 26 tys. na 500 tys. zł.