Miała być przyszłość, a jest problem. mLegitymacja nie zawsze przejdzie na kontroli biletów

Krzysztof Sobiepan
Niezapowiedziana kontrola biletu w komunikacji publicznej może podnieść ciśnienie, zwłaszcza, jeśli kontrolerowi coś się nie zgadza z naszymi dokumentami. Mimo że wiele uczelni wprowadziło elektroniczny system mLegitymacji dostępnej z poziomu smartfona, to czasem kontrolerzy wydają się nie wiedzieć, co z tym fantem zrobić. Więc wlepiają mandat.
Czekanie na wypisanie mandatu to burza negatywnych uczuć. Zwłaszcza, jeśli uważamy, że nie zawiniliśmy. Fot. Monika Błażejowska / Agencja Gazeta

Czy mLegitymacja zadziała na kontroli biletów?

Historię swojej kontroli przesłała nam jedna ze studentek Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, która pragnie zachować anonimowość.

– Postąpiłam tak, jak poradził mi uniwersytet. Ściągnęłam odpowiednią aplikację, wszystko wydawało się dość proste. Problem pojawił się przy kontroli biletów w komunikacji publicznej. Od razu zostałam ofuknięta przez kanara, że mam mu okazać moją plastikową legitymację – wspomina studentka UW.

– Na nic były moje długie wyjaśnienia, pokazałam mu nawet odpowiednią informację na oficjalnej rządowej stronie oraz zapis w aplikacji poświadczający ulgę na przejazd. Pan najwyraźniej zakodował sobie od początku, że chcę go oszukać i naciągnąć. Już nic nie mogło zmienić jego zdania – wzdycha.


Koniec końców kontroler stwierdził, że ZTM nie honoruje tej formy legitymacji. – Wlepił mi mandat za jazdę na bilecie ulgowym bez dokumentu uprawniającego do zniżki – wspomina nasza rozmówczyni.

Czytelniczka nie zatrzymała się na tym etapie. W poczuciu niesprawiedliwości napisała skargę do samego ZTM. Warszawski Zarząd w odpowiedzi zachował się w sposób co najmniej zastanawiający.

Najpierw poinformował studentkę, że kanar miał prawo wlepić mandat osobie nieposiadającej plastikowej legitymacji - tyle że nie chodziło o polski dokument, a międzynarodowy. "Informuję, iż Legitymacja ISIC (międzynarodowa legitymacja studencka, przyp. red.) w formie aplikacji mobilnej nie jest honorowana w pojazdach komunikacji miejskiej w Warszawie. Aby móc skorzystać z przejazdów ulgowych należy okazać legitymację w formie karty plastikowej" – czytamy w dokumencie.

Ta uwaga nijak miała się do sytuacji - studentka nie pokazała bowiem tego typu dokumentu międzynarodowego, a legitymację polskiej uczelni. Ale to nie koniec - mimo tej niepotrzebnej uwagi o dokumencie ISIC, ZTM... zwrócił naszej bohaterce pieniądze.

– Co ciekawe, mimo że nie przesłałam w piśmie skanu swojej fizycznej legitymacji, a jedynie screen z aplikacji mObywatel, dział windykacji postanowił zwrócić mi pieniądze za mandat. Oczywiście potrącając opłatę manipulacyjną – kręci głową studentka.

Czytaj także: Ważny wyrok sądu dla przyłapanych przez "kanara". Ten mandat musi zostać anulowany

Mobilna legitymacja studencka – co z ulgami?

Rząd zachwala mLegitymację jako nowoczesne narzędzie i ułatwienie.Fot. Gov.pl
Wygląda więc na to, że mLegitymacja jest zatem jednocześnie niehonorowana oraz honorowana. Tymczasem nasza bohaterka została poinformowana przez własny wydział, że nie powinno być problemu.

– "Tradycyjną legitymację studencką może zastąpić Państwu mLegitymacja, która ma tę samą moc prawną" – czytamy na stronie Wydziału Zarządzania UW. Niezależnie identyczny status e-dokumentu i jego plastikowej wersji potwierdza strona całego Uniwersytetu Warszawskiego.

Tak samo mówią nam o dokumencie Daiwa Maksimowicz i Karolina Zylak z biura prasowego UW.

mLegitymacja studencka działa tak jak tradycyjny dokument. Za jej pomocą można potwierdzić status studenta i przynależność do uczelni. Mówi o niej par. 1. pkt 5) rozporządzenia MNiSW z 16 kwietnia 2019 roku – wskazują przedstawicielki biura w przesłanym nam stanowisku.

– Na stronie Ministerstwa Cyfryzacji widnieje informacja o publicznej aplikacji mobilnej. Dołączony do niej regulamin usługi mLegitymacja studencka podaje, że "zgodne z przepisami prawa okazanie mLegitymacji ma skutek analogiczny, jak okazanie legitymacji studenckiej" – cytują nasze rozmówczynie.

Co więcej, to samo wydaje się potwierdzać polski rząd. "mLegitymacja studencka działa tak, jak tradycyjny dokument. Pokazując ją na ekranie smartfona potwierdzisz, że jesteś studentem, skorzystasz z ulg i zwolnień" – czytamy na gov.pl.

Cyfrową legitymacje zweryfikować można funkcjonalnie – przez jej pokazanie na ekranie smartfona. W dolnej części ekranu wyświetla się nawet czas jej okazania, z dokładnością co do sekundy. Co więcej, za pomocą appki mWeryfikator można ją też sprawdzić kryptograficznie. Kontroluje się wtedy ważność odpowiedniego certyfikatu.

mLegitymacja na kontroli biletów oficjalne stanowisko ZTM

Jeśli dyskusja z kontrolerem nic nie da, pozostaje zgłoszenie reklamacji.Fot. Antoni Bohdanowicz / naTemat.pl
O sprawę naszej czytelniczki postanowiliśmy zapytać u źródła – w Zarządzie Transportu Miejskiego w Warszawie.

– Honorujemy mLegitymację, podobnie jak mTożsamość, czyli odpowiednik dowodu osobistego w aplikacji mObywatel – wskazuje INNPoland.pl Tomasz Kunert, rzecznik prasowy ZTM.

Według zapewnień eksperta mLegitymacja jest prawnie równoznaczna z dokumentem plastikowym czy papierowym.

– W czasie kontroli biletów, gdy trzeba zaprezentować dokument tożsamości lub ten uprawniający do ulgi, wystarczy okazać kontrolerowi ekran smartfona z mLegitymacją – uspokaja Kunert.

Jakie jest więc oficjalne stanowisko ZTM ws. sytuacji naszej czytelniczki?

– W tym przypadku musiało dojść do nieporozumienia. Skoro reklamacja została studentce uwzględniona, a opłata wycofana, potwierdza to, że ZTM honoruje mLegitymację – wskazał rzecznik ZTM.

– Zawsze jeśli pojawiają się wątpliwości przy kontroli zachęcamy do wyjaśnienia sprawy przez złożenie reklamacji. W przypadku wystawienia opłaty dodatkowej, z którą pasażer się nie zgadza, czy uwag do pracy kontrolera biletów polecamy właśnie ten kanał komunikacji. Odpowiadamy na wszystkie zgłoszenia i wszystkie takie sprawy oficjalnie wyjaśniamy – podsumowuje nasz rozmówca.

Nie zmienia to faktu, że na tę chwilę studentka jest biedniejsza o 21 zł opłaty manipulacyjnej za mandat, który najwyraźniej nie powinien mieć miejsca. Bohaterka naszej historii nie zamierza się jednak poddawać. Wniosła do ZTM o ponowne rozpatrzenie sprawy, podpierając się oficjalnym stanowiskiem, jakie otrzymała w międzyczasie od Departamentu Rozwiązań Innowacyjnych w Ministerstwie Cyfryzacji. To się nazywa obywatelska dociekliwość.

Czytaj także: My mówimy na nich „Kanary”, ale między sobą są Władkami