Elektrownia jądrowa pod twoim domem? Rząd wybrał 4 lokalizacje. Wyjaśniamy, czy to bezpieczne

Mateusz Czerniak
Temat elektrowni jądrowych wywołuje raczej nieprzyjemne uczucia w społeczeństwie. I nie ma co się dziwić – w popkulturze energia jądrowa przedstawiana jest jako zagrożenie i źródło potencjalnych kataklizmów. Koronnym przykładem jest tu hitowy serial HBO "Czarnobyl". Ale czy naprawdę jest się czego bać?
Elektrownia jądrowa blisko twojego miejsca zamieszkania? Tłumaczymy, czy jest się czego bać. 123rf.com


Według informacji portalu Business Insider Polska, rząd wybrał cztery potencjalne lokalizacje, w których ma powstać sześć bloków jądrowych. Potwierdzają one wcześniejsze doniesienia, mówiące o wyborze Żarnowca i Lubartowa i dokładają do tego okolicę obecnej elektrowni Pątnów obok Konina oraz Bełchatów.

Rozwój energetyki jądrowej jest częścią rządowego projektu "Polityka Energetyczna Polski do 2040 r." Budowa pierwszego bloku, który będzie miał moc 1–1,6 GW, ma rozpocząć się w roku 2026, a zakończyć 7 lat później. Kolejne bloki mają być oddawane do użytku po tym czasie co 2 lub 3 lata. Ostatni blok będzie więc gotowy do 2043 r., co da łącznie 6-9 GW mocy.

Tysiące miejsc pracy

Jak podaje BI, według władz "budowa może być zrealizowana aż w 70 proc. przez polskie przedsiębiorstwa we współpracy z ośrodkami naukowo-badawczymi", a samo utworzenie sektora produkcji energii jądrowej w Polsce ma przynieść ok. 25–38 tys. nowych miejsc pracy.


Jak na razie nie wiadomo, jaką konkretnie technologię zakupi rząd. Jak zauważa BI, "moc bloków na poziomie 1,2 i 1,3 GW to wartości pośrednie mocy elektrowni jądrowych dostępnych na rynku światowym", nie stanowi to więc żadnej podpowiedzi.

Czytaj także: Pandemia przyspieszyła to, co nieuchronne. "Za odejście od węgla nikt nie będzie nam płacić"

Paliwo jądrowe, z którego polskie elektrownie będą wytwarzać energię, będzie pochodziło z importu. Natomiast odpady mają być chłodzone na terenie elektrowni, a "następnie przez kilkadziesiąt lat będą bezpiecznie przechowywane w przechowalniku, a później zostanie skierowane do składowiska głębokiego lub do przerobu".

Czy to na pewno bezpieczne?

Na pewno wielu obywateli pomimo zapewnień rządu może mieć wątpliwości co do bezpieczeństwa takiej inwestycji, a zwłaszcza ci, którzy mieszkają w pobliżu potencjalnych lokalizacji budowy.

Nie bez znaczenia jest pewnie fakt, że w świadomości Polaków na stałe odcisnęła się katastrofa elektrowni jądrowej w Czarnobylu w 1986 r. Dodatkowo stare demony zostały ostatnie rozbudzone przez (świetny) serial HBO. Ale czy naprawdę jest się czego bać?

Energia jądrowa jest bezpieczna

Podchodząc do sprawy emocjonalnie, energetyka jądrowa jawi się jako przepis na katastrofę, ale kiedy spojrzymy na liczby, to wnioski są dokładnie przeciwne.

Z danych zgromadzonych na łamach portalu Our World in Data, wynika, że elektrownie jądrowe są niemal tak samo bezpieczne jak wiatrowe, słoneczne, czy wodne! Są natomiast ok. 470 razy bezpieczniejsze niż elektrownie korzystające z węgla brunatnego, 350 razy niż te uzyskujące energię z węgla kamiennego i 40 razy niż gazowe.

Można to zobaczyć na poniższym wykresie, który pokazuje liczbę zgonów w wypadkach związanych z pozyskiwaniem energii i z powodu zanieczyszczeń wynikających z jej produkcji na jedną TWh (terawatogodzinę).



Dodatkowo Polska nie będzie jedynym krajem, który energetykę jądrową rozwija i upatruje w niej drogę do ścinania krajowych emisji CO2 wynikających z działalności sektora energetycznego (który jest głównym emitentem tego gazu). Energetykę jądrową cały czas rozwija w Europie np. Finlandia, a w planach ma to także Estonia. Elektrownie jądrowe posiadają też np. państwa Grupy Wyszehradzkiej takie jak Czechy, Słowacja i Węgry.

Czytaj także: Afryka wyprzedza Polskę i buduje kolejną elektrownię jądrową. U nas plany cichną tuż po wyborach

Trzeba sobie więc zdać sprawę, że nawet jeśli uwzględnić tragiczne wydarzenia, jakim była katastrofa w Czarnobylu, która spowodowała długofalowo śmierć od (według różnych szacunków) 4 do 60 tys. osób, a także katastrofę w Fukushimie w konsekwencji, której z pośrednich przyczyn (stres poewakuacyjny) umarło ok. 570 osób, energetyka jądrowa nadal pozostaje niesamowicie bezpieczna.

Tym bardziej że od tej pierwszej katastrofy minęło już 35 lat i pod względem technologicznym elektrownie jądrowe są lata świetlne bardziej zaawansowane i bezpieczne.

Energetyka jądrowa może nas uratować

Co więcej – energetyka jądrowa, jako sposób pozyskiwania energii nieemitujący prawie dwutlenku węgla do atmosfery (podobnie jak energetyka słoneczna, wiatrowa i wodna) może być jednym z narzędzi do powstrzymania postępujących zmian klimatu.

Jeśli bowiem nie zatrzymamy wzrostu średniej globalnej temperatury poniżej 1,5-2 stopni Celsjusza w porównaniu ze stanem sprzed epoki industrialnej, czeka nas katastrofalna przyszłość.

Zupełnie innym tematem jest to, czy inwestycja w energetykę jądrową jest lepsza niż spożytkowanie tych funduszy w odnawialne źródła energii (OZE), takie jak energetyka wiatrowa czy słoneczna. Tutaj zdania ekspertów są raczej podzielone, ponieważ oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. OZE zarzuca się to, że wytwarzają energię tylko w momencie, gdy świeci słońce czy wieje wiatr i problemy z jej magazynowaniem. Energetyce jądrowej wytyka się natomiast wysokie koszty budowy elektrowni i bardzo częste oraz duże opóźnienia w ich realizacji, co prowadzi do opóźnienia procesu dekarbonizacji.

Jeszcze inną sprawą jest jednak to, czy sam plan naszego rządu dotyczący tempa transformacji naszej energetyki jest wystarczająco odważny. Organizacje zajmujące się tematem kryzysu klimatycznego zgodnie uważają, że niestety zdecydowanie nie.