PiS zauważył, że na węglu daleko nie zajedziemy. "Jasny komunikat od rządu"

Konrad Bagiński
04 maja 2022, 12:50 • 1 minuta czytania
Odejście od węgla zwolni wzrost cen energii - powiedziała posłanka PiS Jadwiga Emilewicz. Dodała, że to jasny przekaz od rządu. Od siebie dodała, że Polska wcale nie stoi węglem - mamy go mało a jego wydobywanie jest nieopłacalne i niebezpieczne. Czy rząd w końcu przyznaje, że trzeba przyspieszyć odejście od węgla?
Posłanka PiS Jadwiga Emilewicz zapowiada zwrot w stronę zielonej energii Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

- Jasny, mocny komunikat ze strony polskiego rządu o tym, że przyśpieszamy transformację energetyczną wystopuje dynamikę wzrostu cen energii - mówiła w środę w Polsacie posłanka PiS Jadwiga Emilewicz. Wyraziła też nadzieję, że po inwazji rosyjskiej na Ukrainę Unia Europejska może skorygować swoją politykę klimatyczną.


Dodała też, że zarówno szybki odwrót od węgla, jak i powrót do niego nie jest w Polsce możliwy. Bo z jednej strony "nikt nie będzie zamykał energetycznych bloków węglowych ani w tym, ani w przyszłym roku", z drugiej zaś "nie jesteśmy suwerenni energetycznie, bo mamy węgiel w złożach"

- My wydobywamy węgiel z głębokości 1200 m, w temperaturze 40-42 stopnie Celsjusza, a poziom zametanowienia jest taki, że do wypadków jak ostatnio w kopalniach może i będzie dochodzić - powiedziała posłanka PiS, niegdyś wicepremier.

Co ważne - dodała, że teza ta wychodzi z kół rządowych. Rząd do tej pory trochę mówił o odchodzeniu od węgla, ale za 30 lat. Koncesje dla kopalni i elektrowni ciągle są przedłużane. Ze słów Emilewicz może wynikać, że odejście od węgla może być szybsze, niż do tej pory zapowiadano. Powody są jasne - w Polsce do tej pory 70 proc. energii produkuje się z węgla. A ten drożeje - chodzi zarówno sam surowiec, jak i ekologiczne koszty jego spalania. Na dodatek jesteśmy świeżo po dwóch poważnych wypadków. 19 górników nie żyje, 20 jest ciągle w szpitalach - ze skutkami poparzeń będą się zmagać do końca życia.

Na co postawi rząd?

W przypadku Jadwigi Emilewicz zapowiadanie wzmocnienia sektora odnawialnych źródeł energii (OZE) nie jest niczym nowym. Już w 2020 roku mówiła, że obowiązująca zasada 10H powinna zostać zmieniona. Mowa o przepisie, który de facto uniemożliwia stawianie w Polsce nowych elektrowni wiatrowych. 10H oznacza dziesięciokrotność wysokości - to minimalna odległość wiatraka od siedzib ludzkich i terenów cennych przyrodniczo. W praktyce 10H obejmuje 99,7 proc. powierzchni Polski (tak wyliczył think tank Instrat). Budowa elektrowni wiatrowych została więc zablokowana.

Emilewicz chciała jej lekkiej liberalizacji, ale jako popleczniczka Jarosława Gowina razem z nim wyleciała z rządu. A potem w PiS-ie nikt już nie zajmował się takimi sprawami jak energetyka wiatrowa na lądzie.

Jeśli chodzi o fotowoltaikę, to tu również Polska zrobiła krok do tyłu - w życie weszły właśnie nowe, mniej korzystne dla prosumentów zasady rozliczeń. Do tej pory mogli "odebrać" z sieci 80 proc. nadwyżek wyprodukowanej przez ich urządzenia energii bez żadnych kosztów. Teraz będą musieli sprzedać je w całości po cenie hurtowej i kupić po detalicznej.