Cena ropy w dół, ale Obajtek nie reaguje. Kiedy ostatnio tyle kosztowała, płaciliśmy poniżej 6 zł

Kamil Rakosza-Napieraj
07 lipca 2022, 09:05 • 1 minuta czytania
Ropa brent jest tak samo tania jak przed wybuchem wojny na Ukrainie. Wtedy za litr benzyny lub oleju napędowego płaciliśmy poniżej 6 zł. Dzisiaj cena "promocyjna" to ponad 7,74 zł za litr.
Ropa tanieje, ale nie widać tego na pylonach Fot. Marek Lasyk/Reporter
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

W czwartek rano baryłka ropy brent kosztuje 101 dolarów. Kiedy pod koniec lutego jej cena osiągała podobne wartości, za paliwo płaciliśmy poniżej sześciu złotych. Dzisiaj, dzięki promocjom na Orlenie, Lotosie i stacjach komercyjnych cena paliwa to około 7,76 za litr, zarówno w przypadku Pb95, jak i oleju napędowego.


Tania ropa pozwoli nam odetchnąć

– Szczególnie wczorajsza przecena - prawie 10 proc. - naprawdę była znacząca. Czy możemy odetchnąć? Tak, myślę, że prawie do końca tego roku – mówił w rozmowie z RMF24 Piotr Kuczyński, ekonomista, analityk finansowy z Domu Inwestycyjnego Xelion.

Ekspert ostrzega jednak, że pod koniec tego roku mogą się zebrać razem trzy elementy, które mogą doprowadzić do tego, że listopad i grudzień wcale nie muszą być dobre. – To znaczy: embargo europejskie na zakup rosyjskiej ropy, rozwój chińskiej gospodarki plus zakończenie wyprzedaży rezerw strategicznych ropy Stanów Zjednoczonych i innych krajów – wyjaśniał Kuczyński.

Ile wyniesie podwyżka stóp procentowych?

Rozmówca RMF24 skomentował także planowaną na czwartek decyzję Rady Polityki Pieniężnej w sprawie stóp procentowych. Jego zdaniem podwyżka jest pewna. Ekonomista chciałby jednak, żeby była ona jak najniższa, właśnie z powodu taniejących surowców.

– Zanosi się, że te procesy będą same z siebie ograniczały inflację. Podnoszenie stóp procentowych zarzyna gospodarkę i uderza w kredytobiorców. W związku z tym mam nadzieję, że ona będzie jak najniższa, ale średnie oczekiwania ekonomistów to jest 75 punktów bazowych, czyli do 6,75 procent – szacował.

Dlaczego wszystkie stacje nagle robią taką samą promocję?

W Polsce nie ma już chyba większej sieci stacji paliw, która nie oferowałaby 30 groszy rabatu na paliwo. Zaczął oczywiście Orlen, zobowiązany obietnicą wygłoszoną ustami prezesa Obajtka. Nie obyło się bez problemów, ale w jego ślady poszły BP, Lotos z kartą Navigator a teraz również sieć Moya. Skąd ta nagła hojność sieci stacji benzynowych?

Jak wyjaśnialiśmy w INNPoland, pewnej wskazówki może dostarczyć analiza cen hurtowych oferowanych przez Orlen. Jeszcze 15 czerwca - czyli nieco ponad dwa tygodnie temu Orlen wywindował hurtową cenę benzyny 95 do poziomu 7,331 zł za litr. Jeśli doliczymy do tego 8 proc. VAT-u, cena na stacji musiała wynosić przynajmniej 7,92 zł, o ile stacja nie miała żadnego rabatu na paliwo kupowane w hurcie. Promocja na stacjach Orlenu wystartowała 27 czerwca. Tego dnia hurtowa cena benzyny wynosiła 7,124 zł za litr (7,69 z VAT-em). Potem rosła o 2-3 grosze na litrze, po czym zaczęła spadać.

W poniedziałek cena hurtowa wynosiła 7,035 zł za litr, a więc niemal 30 groszy mniej niż 15 czerwca. Obniżenie ceny o 30 groszy w "promocji" nie jest więc jakąś specjalnie atrakcyjną ofertą - to po prostu jej urynkowienie. Bardzo podobnie było z hurtową ceną oleju napędowego w hurcie. 16 czerwca Orlen sprzedawał go po 7,304 zł za litr, dziś jest to 7,035 - czyli 27 groszy taniej.

Co więcej - dzisiejszy komunikat Polskiej Izby Paliw Płynnych donosi o tym, że średnia cena benzyny PB95 w Polsce w ciągu miesiąca wzrosła o 0,28 zł. Podsumujmy - regularna cena wzrosła o prawie 30 groszy, promocyjna obniża ją o 30 groszy i to w sytuacji, gdy hurtowa cena paliwa również spadła o prawie 30 groszy. W tym samym czasie (jednego miesiąca) średnia cena oleju napędowego wzrosła o 0,73 zł do 7,81 zł/litr.

Taka sytuacja była zresztą do przewidzenia. Orlen nie mógł przecież sprzedawać paliwa po cenach dumpingowych i nie mógłby sprzedawać go taniej swoim stacjom niż pozostałym graczom na rynku. Na to przecież nie może sobie pozwolić, bo naraziłby się na drakońskie kary od Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. A sam Obajtek za sprzedawanie paliwa poniżej kosztów mógłby iść do więzienia - bo to byłoby działanie na szkodę spółki.