Debata nad przyszłorocznym budżetem. Tak PiS czaruje rzeczywistość
Według projektu budżetu państwa na przyszły rok dochody budżetowe w 2023 r. mają sięgnąć 604,4 mld zł, zaś wydatki 669 mld zł. Deficyt wyniesie więc ok. 65 mld zł. Cały deficyt sektora finansów publicznych wyniesie ok. 4,2-4,4 proc. PKB. Rząd prognozuje w projekcie budżetu na 2023 r. wzrost PKB w wysokości 1,7 proc., inflację na poziomie 9,8 proc, a nominalny wzrost płac na 2023 r. zakładany jest na poziomie 10,1 proc.
Debatę zaczął poseł Andrzej Kosztowniak (PiS), który zreferował stanowisko Komisji Finansów Publicznych i zaapelował o przyjęcie projektu wraz z 37 poprawkami. Również Kosztowniak przestawił stanowisko swojej partii. "To dobry budżet odpowiedzialnego rządu w trudnym czasie" – stwierdził. Mówił o wzmacnianiu polskich rodzin, uszczelnianiu systemu podatkowego, porównywał budżet na 2023 rok z budżetem z roku... 2015.
Kosztowniak dodał, że wzrost PKB spadnie do 1,7 proc., a inflacja sięgnie na koniec roku wartości 9,8 proc.
Po Kosztowniaku na mównicę weszła Zofia Czernow z Koalicji Obywatelskiej. Zaapelowała o zmniejszenie skali zadłużenia, m.in. przez wycofanie dotacji dla TVP w wielkości 2,7 mld zł. - To media partyjne, które sieją nienawiść i kłamstwa – mówiła. Dodała, że powinniśmy wycofać możliwość wydania 15 mld złotych na nieokreślone cele przez premiera.
Przypomniała, że rząd dokonał bardzo atrakcyjnego dla siebie transferu środków w zakresie ochrony zdrowia. Przez to NFZ nie będzie miał środków na ratowników i wiele świadczeń medycznych. Dodała, że rząd poukrywał wiele wydatków w funduszach celowych – to nawet 50 mld złotych. Dodała, że kolejne poprawki dotyczą niezgody na obniżanie budżetu NIK, tworzenia rezerw na psychiatrię, programy in vitro, ofiary przemocy domowej, naukę niemieckiego dla dzieci etc.
– Czy to jest rzeczywiście budżet państwa, czy mamy do czynienia z iluzją? Chyba z iluzją, skoro poza budżetem wydaje się ok. 400 mld zł a budżet to w zaokrągleniu ok. 600 mld zł – mówił Dariusz Wieczorek z Lewicy. Zwrócił uwagę na rosnący dług publiczny i gigantyczny wzrost kosztów jego obsługi.
– Należy się zastanowić nad tym, co jest w planach budżetowych. Planujecie, że gospodarka będzie zwalniać, a wzrost PKB spadnie, jednocześnie zakładacie 23 proc. wzrost wpływów z VAT. To nielogiczne – punktował poseł Wieczorek. Dodał, że Lewica ma też zastrzeżenia do za małych wydatków na zdrowie i oświatę, ale będzie składać poprawki w kolejnych czytaniach.
Z kolei Czesław Siekierski z Koalicji Polskiej ostrzegał, że rząd i NBP nie wyciągają wniosków z własnych błędów. Zwrócił uwagę na rosnące wypychanie wydatków poza kontrolę parlamentu i ostrzegł, że przy wysokiej inflacji i podwyższonych stopach procentowych rosną koszty obsługi długu publicznego.
– Następuje odpływ kapitału zagranicznego, spadają ceny akcji na giełdzie, następuje osłabienie złotego, systematycznie obniża się poziom inwestycji, rośnie liczba upadłych przedsiębiorstw, co będzie się wiązało z ze zwolnieniami pracowników, upadają gospodarstwa rolne, spada poziom realnych wynagrodzeń – wyliczał poseł.
Szkoda, że NBP nie pochylił się nad propozycją PSL wyemitowania obligacji antyinflacyjnych na poziomie inflacji – dodał. Jak ocenił Siekierski, w kreowaniu wydatków rząd nie kieruje się zasadą, aby kierować pieniądze do najbardziej potrzebujących, tylko próbuje wspierać wszystkich – podczas gdy inflacja najbardziej dotyka najmniej zarabiających.
Krzysztof Bosak z Konfederacji dokonał "negatywnej oceny rządu realizującego lewicową politykę gospodarczą". Określił politykę rządu jako nieodpowiedzialną. Wytknął 530 mld deficytu dotychczasowych rządów PiS, gwałtowny koszt obsługi zadłużenia, wyprowadzanie wydatków poza budżet.
- Możecie to ukryć przed społeczeństwem, ale nie przed analitykami i Unią. Niczego nie budujecie, niszczycie, zwiększa się poziom komplikacji. Oby Polacy dotrwali do końca waszych rządów, bo po was Polskę trzeba będzie odbudowywać – mówił Bosak.
- Wolicie znaleźć pieniądze na propagandę w TVP niż na pobudzenie gospodarki w tych trudnych czasach. To są czarne fakty w obszarze budżetowym – mówiła z kolei Paulina Hennig-Kloska z Polska 2050. Dodała, że nad Polską wisi bolesne widmo stagflacji, a rząd nie potrafi się w tych warunkach znaleźć. Brakuje w budżecie choćby wzmianki o środkach europejskich, niższych podatków na paliwa i opał, które pomogłyby osobom najbiedniejszym.
- Nie może być tak, że zamykane są hospicja, a Dworczyk pompuje kasę do swojej fundacji Wolność i Demokracja – grzmiała Hennig-Kloska.
Artykuł jest aktualizowany.