Plaga kradzieży paliw na stacjach. W jednym powiecie padł rekord

Konrad Bagiński
03 lutego 2023, 09:17 • 1 minuta czytania
Wybierają najbardziej oddalony dystrybutor, przyjeżdżają późnym wieczorem lub o świcie. Zakładają kaptury, czasem mają maseczki. Tankują i odjeżdżają bez płacenia. Czasem krzykną, że zapłacą po wypłacie. W Polsce dramatycznie rośnie liczba kradzieży paliwa ze stacji. Mamy dane.
W Polsce drastycznie rośnie liczba kradzieży paliwa ze stacji benzynowych. W 2022 było ich prawie o jedną trzecią więcej, niż rok wcześniej Lukasz Gdak/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

O pladze kradzieży paliwa na stacjach pisze portal Tokfm.pl. Podaje przykład powiatu świebodzickiego. Jest w nim 18 stacji, w 2022 roku doszło tam do 381 kradzieży. Statystycznie każda stacja była więc okradana 21 razy.

Z danych Komendy Głównej Policji, przytaczanych przez tokfm.pl, wynika, że w ubiegłym roku w całym kraju doszło do ok. 8200 kradzieży paliwa o wartości przekraczającej 500 zł. To około 30,5 proc. więcej niż w 2021 roku. Kradzieży poniżej progu 500 zł było 93400, czyli o ponad 26,5 proc. więcej. Policja szacuje, że w zeszłym roku ze stacji ukradziono paliwa warte 21,3 miliona złotych. Rok wcześniej było to 13,5 miliona.

Do kradzieży dochodzi najczęściej rano lub wieczorem, gdy obsługa stacji traci czujność. Złodzieje zwykle przyjeżdżają okutani w szaliki, na oczy mają naciśnięte czapki i kaptury. Wybierają dystrybutor najbardziej oddalony od kasy. Tankują i po prostu odjeżdżają. Zwykle mają kradzione tablice rejestracyjne, by utrudnić identyfikację.

Jak opowiadają tokfm.pl przedstawiciele branży paliwowej, nieraz dochodzi do szarpaniny. Przypadki, gdy złodziej ciągnie za sobą uczepionego do samochodu pracownika stacji albo rozbija dystrybutor, nie należą do rzadkości.

Kto kradnie paliwo?

Z obrazu sytuacji malowanego przez rozmówców portalu wynika, że mamy do czynienia z dwoma rodzajami złodziei. Jedni zdążą czasem krzyknąć, że zapłacą po wypłacie i szybko wieją. Co ciekawe – niektórzy faktycznie wracają i płacą.

Inni podchodzą do sprawy profesjonalnie. Tankują paliwo do beczek, jeden złodziej miał nawet specjalne obejście – wydawało się, że leje paliwo do baku, ale trafiało ono rurką do dodatkowego zbiornika zamontowanego na miejscu tylnej kanapy. Ci nie wracają i są bardziej zdeterminowani podczas ucieczki.

Niektórzy działają jeszcze bardziej bezczelnie. Potrafią poprosić pracownika stacji o pomoc w zatankowaniu, zjedzą hot doga, wypiją kawę, pójdą do toalety. A potem znikają. Jak pisze tokfm.pl, są już stacje, które zamknęły się przez plagę kradzieży.

Skąd bierze się problem?

Rozmówcy portalu wskazują na kilka czynników. Pierwszy to bezkarność. Każde zgłoszenie oznacza dla pracowników stacji kilka godzin pracy. Muszą zabezpieczyć nagranie, sporządzić protokół, złożyć zawiadomienie na policji. Potem wytaczać procesy złodziejom – kosztowne, długotrwałe.

Niedawno do 800 zł podniesiono próg, od którego kradzież traktowana jest jak przestępstwo, a nie wykroczenie. Za przestępstwo grozi do pięciu lat więzienia, za wykroczenie – 30 dni aresztu. To rozzuchwaliło złodziei.

– To wina rządu, który przyzwala na to, by kraść więcej! Nic innego jak żywa mafia. A sam przepis wymyślił jakiś głupek albo złodziej – komentuje w tokfm.pl Piotr Krupiński, właściciel kilku stacji na Mazowszu.

Trzeci powód to oczywiście inflacja, wysokie ceny paliw i zubożenie społeczeństwa.

Kradną też w sklepach

Oficjalne dane Komendy Głównej Policji wskazują, że od stycznia do października 2022 roku dokonano blisko 30 proc. więcej kradzieży w sklepach niż rok wcześniej. Od 2020 roku wzrost ten jest jeszcze bardziej drastyczny, bo wynosi aż 58,8 proc.

Maciej Tygielski, ekspert rynku handlu detalicznego, w rozmowie z PAP stwierdził, że wynika to przede wszystkim z inflacji, dlatego Polacy kradną "właściwie wszystko jak leci". 

Wysoka inflacja prowadzi do szybkiego zubożenia. Jak podkreśla Tygielski, ludzie zaczęli kraść rzeczy, które do tej pory nie ginęły masowo ze sklepów, co ewidentnie pokazuje, że społeczeństwo poważnie odczuwa skutki drożyzny.

– Ze sklepów ogólnie giną dwie kategorie towarów. Pierwsza to towary szybko zbywalne, za czym głównie stoją osoby, które robią to z przymusu. Druga kategoria to towary luksusowe – np. perfumy, drogie alkohole, drobna elektronika itd. I za tymi kradzieżami głównie stoją zorganizowane grupy przestępcze – powiedział Tygielski.

Czytaj także: https://innpoland.pl/189734,polacy-kradna-na-potege-bieda-tego-nie-tlumaczy-mowi-policja