Minister od fotoradarów kupił do samochodu... "antyradar". Tłumaczy się "bezpieczeństwem podróży"

Konrad Bagiński
04 lipca 2023, 10:04 • 1 minuta czytania
Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury, zakupił za pieniądze podatnika urządzenie, którego jedną z funkcji jest informowanie o tym, gdzie jest fotoradar albo patrol policji. Adamczyk twierdzi, że nie jest piratem i zależało mu na "maksymalnym bezpieczeństwie podróży".
Minister Adamczyk kupując Yanosika na swoje biuro poselskie chciał zapewnić sobie "maksymalne bezpieczeństwo". Tak przynajmniej twierdzi ANDRZEJ SZKOCKI/POLSKA PRESS/Polska Press/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Jak pisaliśmy wczoraj minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, odpowiedzialny za bezpieczeństwo na drogach i nadzór nad siecią fotoradarów, kupił w zeszłym roku urządzenie, które ma ostrzegać przed.... fotoradarami i kontrolami policji. Zakupy ministra ujawnił dziennik "Fakt". Adamczyk zakupu dokonał za pieniądze podatników.


Minister kupił urządzenie na swoje biuro poselskie. Wiadomo to dzięki sprawozdaniom finansowym, które muszą ujawniać posłowie. Chodzi o zestawienia wydatków ich biur poselskich. Dzięki temu wiadomo, że Adamczyk kupił urządzenie Yanosik GTR za 1411 zł.

Adamczyk zabrał głos

Jeszcze w dniu publikacji, minister Adamczyk postanowił wyjaśnić podatnikom, czyli sponsorom jego zakupów, dlaczego kupił sobie Yanosika.

"Nie zgadzam się z przypisaniem mi roli pirata drogowego, a tak odbieram dzisiejszą publikację dziennika Fakt. Z całą mocą podkreślam, że prowadząc pojazd, zawsze stosuję się do obowiązujących przepisów" – napisał w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych.

Dodał, że "z pewnym zdziwieniem "przyjął fakt, że redakcja jako główną funkcję opisanego urządzenia wskazała właśnie tę dotyczącą ostrzegania przed fotoradarami i kontrolami policji". "Szanowni państwo, nie mierzcie wszystkich swoją miarą!" – zaapelował minister.

Dodał, że zdecydował się na ten zakup, bo zależało mu na "maksymalnym bezpieczeństwie podróży". "Opisywane urządzenie w tym pomaga, informując w czasie rzeczywistym o wszelkich niespodziewanych sytuacjach, które mogą wystąpić na drodze, np. wypadkach, remontach czy innych zagrożeniach" – wyjaśnił minister.

Dodał również, że "aplikacja, z której według firmy każdego miesiąca korzysta ponad 1,5 mln kierowców, zwraca też uwagę na ograniczenia prędkości obowiązujące na każdym odcinku pokonywanej trasy". Adamczyk nie poprzestał na tym zachwalaniu zalet Yanosika. Dodał, iż "warto podejmować różne działania, które mogą pozytywnie wpłynąć na poprawę sytuacji na polskich drogach".

Część internautów nie dowierza ministrowi. Dlaczego? Otóż powszechnie używana aplikacja Google Maps również ostrzega przed fotoradarami i robotami drogowymi. Można tam też dodać zdarzenie drogowe (np. wypadek albo zepsuty samochód na poboczu). Google Maps nie ma za to opcji ostrzegania się nawzajem o jeżdżących w okolicy patrolach drogówki...

Czym jest i jak działa Yanosik?

W Polsce ostrzeganie przed radarami jest zgodne z prawem. Na tym właśnie bazuje Yanosik, który jest całym ekosystemem dla kierowców. W opcji podstawowej jest bezpłatną aplikacją, w której każdy może poinformować innych o policyjnym patrolu, niebezpiecznym zdarzeniu itp. Firma sprzedaje też urządzenia z zainstalowaną aplikacją i dodatkowymi funkcjami, jak model GTR.

Andrzej Adamczyk odpowiada m.in. za fotoradary

To właśnie resort ministra Adamczyka odpowiada m.in. za rozbudowę sieci fotoradarów w Polsce. W całej Polsce działa ich ponad 500, kontrolują prędkość pojazdów w ramach systemu CANARD.

Od początku stycznia do końca maja tego roku fotoradary stacjonarne oraz odcinkowe pomiary prędkości zarejestrowały 301 tys. przypadków przekroczenia dozwolonej prędkości.

– To spadek o ok. 27 proc. w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego – podkreśla Alvin Gajadhur, Główny Inspektor Transportu Drogowego. W jego ocenie pokazuje to, że nowe przepisy, które weszły w życie w 2022 roku, działają – To spory spadek, widać, że kierowcy zwolnili – dodaje.