Kosmiczne ceny wody w butelkach. Nad Morskim Okiem żądają więcej niż na lotnisku
Ile kosztuje woda nad Morskim Okiem? Turystka pokazała paragon
Wakacje w Polsce nie należą w tym roku do najtańszych. Noclegi poszły w górę o około 60 proc. Mimo promocji na stacjach benzynowych dużo kosztuje też transport. Wysokie ceny czekają też na miejscu, o czym przekonała się jedna z turystek, która wybrała się w polskie góry.
Kobieta odwiedziła Morskie Oko, czyli największe i najbardziej znane jezioro w Tatrach. Udała się do schroniska i kupiła wodę. Za butelkę wody mineralnej zapłaciła aż 14 zł. O sprawie informuje "Górski Świat" na Twitterze.
Dla porównania 0,5 l butelka wody na lotnisku w Modlinie kosztuje 5,50 zł. Jeśli kupimy dwie takie butelki, to i tak zapłacimy mniej niż nad Morskim Okiem. Dla porównania za Coca-Colę w Biedronce trzeba zapłacić 8,69 zł – i jest to butelka większa niż w przypadku wody z Tatr (1,75 l).
Internauci pytają, czy to "święcona" woda
Ceny w Tatrach odbiegają też od tych, które widzimy w restauracjach i marketach, co nie umknęło uwadze internatów. "Czyli dziesięciokrotna przebitka. W lokalnym markecie kupiłam po 1,35 zł" – przyznaje jedna z użytkowniczek. "To chyba nawet w schronisku pod Rysami byłoby taniej" – wtóruje jej kolejna osoba.
"Święcona", "Zgrzewka wody? Bo nie widzę" – piszą z ironią internauci.
Jeden z internautów wytłumaczył powody wysokich cen w schronisku nad Morskim Okiem. "Ceny w schroniskach są wysokie, ale trzeba też opłacić transport, poza tym, to też jest podyktowane względami ekonomicznymi, po prostu mają w okolicy praktycznie monopol" – przekonuje.
Drogie jedzenie i spływy z polskimi góralami. Turyści wybierają Słowaków
Jak donosi Onet, w barze na drodze do Morskiego Oka można zjeść pierogi (z mięsem, ukraińskie, ze szpinakiem, z owocami i bitą śmietaną) za 25 zł. Kawa espresso kosztuje 9 zł, a alkohole – od 12 zł (piwo) do 16 zł (miody pitne).
W Tatrach drogie są także atrakcje. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, coraz mniej turystów wybiera się na spływy tratwami przełomem Dunajca organizowane przez górali z Pienin. Wszystko przez podwyżkę cen biletów.
Jeśli wybierzemy się na spływ przełomem Dunajca organizowany po polskiej stronie, to startujemy z wsi Sromowce Wyżne–Kąty. Do wyboru mamy dwie trasy – krótszą (18 km) z metą w Szczawnicy lub dłuższą (23 km) z końcem w Krościenku nad Dunajcem.
Za bilet na krótszą trasę trzeba zapłacić 99 zł. Bilet ulgowy kosztuje 69 zł. Natomiast za spływ do Krościenka zapłacimy odpowiednio 119 i 79 zł. Jeszcze rok temu ceny biletów były o 19 proc. niższe.
Jeśli czteroosobowa rodzina wybierze krótszą trasę, to za spływ, który trwa niewiele ponad 2 godziny, zapłaci 336 zł. Dodatkowo musi uwzględnić koszty powrotu busem ze Szczawnicy do Sromowiec, co oznacza wydatek rzędu kilkunastu złotych od jednego pasażera.
W związku z wysokimi cenami niektórzy turyści wybierają spływy organizowane przez flisaków ze Słowacji. Rejs jest co prawda krótszy, bo jego długość to zaledwie 8 km (Czerwony Klasztor–Leśnica), ale to właśnie ten odcinek uchodzi za najbardziej magiczny.
Ze strony internetowej Stowarzyszenia Pitników z Dunajca dowiadujemy się, że bilet normalny na spływ kosztuje 18 euro (80 zł), a bilet ulgowy (również dla seniorów i osób z niepełnosprawnościami) – 13 euro (57 zł). Zatem czteroosobowa rodzina zapłaci za tę samą atrakcję 274 zł, o 62 zł mniej niż po polskiej stronie. Z kolei w przypadku dłuższej trasy różnica wyniesie 122 zł.