W ZUS czeka nawet 29 tys. zł. O tym instytucja nie powie, a wystarczy jeden wniosek
Dziedziczenie środków na subkoncie ZUS. Czekają duże pieniądze
Po środki, które zmarły członek rodziny zgromadził na subkoncie w ZUS, można zgłaszać się bez żadnych ograniczeń. Z najnowszych wyliczeń instytucji wynika, że osoby, które nie są świadome tej opcji, dość sporo tracą.
– Na subkontach osób zmarłych znajduje się średnio po 29 tys. zł – ujawniła Iwona Kowalska–Matis, regionalny rzecznik ZUS we Wrocławiu w rozmowie z portalem tuwroclaw.com.
Jak wyjaśniła, prawo do dziedziczenia mają osoby wskazane przez zmarłego, który był członkiem OFE oraz tego, który do OFE nie przystąpił, ale urodził się po 1968 r. Jeśli nie ma dyspozycji dotyczącej dziedziczenia, to te środki wchodzą w skład masy spadkowej.
Jak zgłosić się pieniądze na subkoncie po zmarłym?
Jeśli chcemy odziedziczyć środki po zmarłym, to mamy do wybory trzy ścieżki postępowania.
W sytuacji, gdy ubezpieczony członek OFE nie osiągnął wieku emerytalnego (60 lat w przypadku kobiet, 65 lat w przypadku mężczyzn), to trzeba złożyć wniosek do OFE z prośbą o wypłatę środków z subkonta. ZUS ma trzy miesiące na przekazanie pieniędzy.
Jeśli członek OFE przekroczył wiek emerytalny, to środki są już zapisane na subkoncie. Takie same zasady dotyczą zmarłych członków rodziny, którzy nie przystąpili do OFE. Wówczas należy wypełnić formularz, który jest dostępny na stronie ZUS.
Tusk odpiera ataki o "wielką kradzież" z OFE
Ostatnio o OFE znów zrobiło się głośno za sprawą nagrania, które na Twitterze opublikował lider PO Donald Tusk. Była to reakcja na ataki ze strony polityków PiS–u, w których przekonują, że były premier "ukradł miliardy z OFE".
– Uratowałem pieniądze, które leżały w OFE. Stracilibyście na tym, gdyby dalej tam leżały – przekonywał Tusk w nagraniu.
Kto ma rację? Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, sprawa nie jest taka oczywista.
Ile Tusk zabrał z OFE?
W 2014 r. z OFE do ZUS przeniesiono wszystkie obligacje Skarbu Państwa o wartości ponad 153 mld zł. Kwoty zapisano na indywidualnych subkontach ubezpieczonych w ZUS. Sam system OFE działał od 1999 roku. Założenie było takie, że pieniądze w OFE są prywatne, zarządzane przez prywatne firmy, ale bezpieczne. To, co miało być zaletą OFE, stało się też ich przekleństwem. OFE inwestowały na giełdzie i w obligacje. Miały więc zasilić giełdę i podnieść wartość polskich spółek, oczywiście z korzyścią dla akcjonariuszy – czyli funduszy, a pośrednio członków OFE. Miały też inwestować bezpiecznie, czyli w obligacje Skarbu Państwa. W rezultacie Skarb Państwa zadłużał się w OFE, a następnie pompował pieniądze w fundusze, z dodatkowymi odsetkami. OFE nie były więc podmiotami w pełni wolnorynkowymi, pobierały też wysokie opłaty za swoją działalność. W 2011 r. rząd Tuska obniżył składkę idącą do OFE z 7,3 do 2,92 proc. W 2014 r. z OFE do ZUS przeniesiono całą część obligacyjną, wartą 153 mld zł. W listopadzie 2015 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że reforma była zgodna z konstytucją. Według Trybunału aktywa zgromadzone w OFE stanowiły własność publiczną, a nie prywatną.
To właśnie ta decyzja skłania niektórych do tezy, że doszło do "wielkiej kradzieży". Ale czy faktycznie Tusk cokolwiek zabrał? Trudno wskazać, kto cokolwiek stracił – czas pokazał, że środki zgromadzone w ZUS–ie nabierały większej wartości, niż gdyby były w OFE.
Co więcej, można to nawet wyczytać w rządowych dokumentach. Zgodnie z danymi ministerstwa rodziny "w latach 2000-20 średnia ważona stopa zwrotu OFE wyniosła 6,27 proc., natomiast średnia wartość wskaźnika rocznej waloryzacji składek na ubezpieczenie emerytalne i kapitału początkowego – 6,61 proc.". Wnioski? ZUS wygrywa.