Lasy Państwowe wydają więcej na billboardy, niż na ochronę przyrody. Te dane przerażają
W kampanii wyborczej prawica znów zaczęła podnosić czysto hipotetyczną kwestię sprzedaży polskich lasów i ich prywatyzacji. Hipotetyczną, bo lasów nikt nie zamierza sprzedawać, ani prywatyzować. Ale jak się okazuje, polskie lasy trzeba faktycznie chronić. Najbardziej przed... Lasami Państwowymi, które zostały sprywatyzowane przez rządzącą nimi Suwerenną Polskę.
Ta firma (bo Lasy Państwowe są teoretycznie samofinansującą się firmą) wydały więcej pieniędzy na billboardy, niż na ochronę przyrody, przypomina Forbes. Jak to możliwe? W sprawozdaniu za zeszły roku można wyczytać, że przy 15 mld przychodu, z Funduszu Leśnego na dofinansowanie zadań parków narodowych poszło ok. 30 mln zł.
Dodatkowo zrealizowano programy ochrony głuszca, cietrzewia czy żubra. Łącznie koszty ochrony przyrody sięgnęły więc ok. 33 mln złotych.
W tym samym czasie zrealizowano konkurs "Drewno jest z Lasu". Kosztował 11 mln zł, większość środków wygrały w nim parafie. Równocześnie na remonty dróg lokalnych Lasy Państwowe wydały w zeszłym roku ponad 136 mln zł.
Ta działalność ma być rekompensatą za zniszczenia dróg podczas prac leśnych i wywózki drewna. Ale obecnie stała się też doskonałą okazją do tego, by politycy Suwerennej Polski objechali przed wyborami swoje okręgi wyborcze i przekazywali gminom czeki na wyczekiwane remonty dróg.
Nie jest bowiem tajemnicą, że Lasy Państwowe po ostatnich wyborach padły łupem tzw. ziobrystów. Na ich czele stoi dyrektor generalny Józef Kubica, śląski radny Suwerennej Polski. Lasy Państwowe finansują m.in. koła gospodyń wiejskich, kluby sportowe, parafie kościoła katolickiego czy nawet kampanie polityczne, równocześnie przeznaczając śmiesznie niskie kwoty na ochronę przyrody i parki narodowe (0,4 proc. przychodów w 2022 r.) – czytamy w Forbesie.
Teraz Lasy chcą stawiać przy drogach w całej Polsce... billboardy. Mają kosztować ponad 35 mln złotych. Czyli więcej, niż idzie na ochronę przyrody.
Coraz więcej alarmów
Przed wyborami wychodzą na jaw coraz bardziej niepokojące fakty o polskich lasach. Na LP narzekają już i leśnicy, i firmy zajmujące się wycinką drzew, i branża meblarska. O środowiskach ekologów nie wspominając.
Ale to one dokonały ostatnio dziwnego odkrycia. Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot zauważyło gigantyczną różnicę między oficjalnie raportowanym pozyskaniem drewna przez Lasy Państwowe a danymi Wielkoobszarowej Inwentaryzacji Stanu Lasów.
Chodzi o 14,8 mln metrów sześciennych drewna o wartości 2,65 mld zł. Jak wylicza Forbes, to tyle drewna, ile można byłoby wyciąć z całej Puszczy Kampinoskiej. To 100 tys. ciężarówek załadowanych drewnem. Trudno byłoby to przeoczyć, ale Lasom Państwowym jakoś się udało.
Problem polega na tym, że według WISL w latach 2018-2022 pozyskiwano (wycinano) rocznie 52,07 mln m3 drewna. A Lasy raportowały do GUS wycinanie średnio 49,1 mln m3 rocznie. Różnica to prawie 3 mln m3 drewna rocznie. Łącznie wychodzi prawie 15 milionów metrów.
Polskie drewno jedzie prosto do Chin
To tylki jedne z wielu problemów, jakie są podnoszone w odniesieniu do Lasów Państwowych. Na brak drewna do przerobu narzeka na przykład branża meblarska. Doszło do tego, że drewno z polskich lasów jest dla polskich przedsiębiorców za drogie. A jednocześnie coraz częściej trafia na eksport, głównie do Chin.
"Polska stojąca branżą meblarską w ciągu ośmiu miesięcy stała się jednym z największych eksporterów kłód drewna iglastego do Chin" – pisze Forbes.
Lasy (jako firma) są też pod ostrzałem tzw. ZUL-i, czyli zakładów usług leśnych. To firmy, którym zleca się np. wycinkę drewna. Stawki oferowane przez LP są tak niskie, że ZUL-e z musu oszczędzają na bezpieczeństwie i podatkach.
Aby utrzymać się na finansowym plusie, przymykają oko na przepisy BHP i przechodzą do szarej strefy. A to skutkuje przynajmniej kilkunastoma śmiertelnymi wypadkami przy wycince drzew. Statystycznie wycinanie drzew jest bardziej niebezpieczne, niż praca w kopalni.
Na dodatek połowa pozyskanego z polskich lasów drewna (bezpośrednio lub w formie odpadów) trafia do spalenia w elektrociepłowniach, gdzie jest traktowane jako biomasa. Dlaczego? Bo zgodnie z przepisami może być traktowane jako paliwo pochodzące ze źródeł odnawialnych.
Jak przypomina Forbez, przed wyborami ponad 200 organizacji i stowarzyszeń przygotowało Manifest Leśny i apeluje do polityków o jego poparcie. Żądają np. wyłączenia co najmniej 20 proc. lasów z użytkowania gospodarczego, umożliwienia społeczeństwu realnego wpływu na decyzje o lasach, przeznaczanie więcej środków na ochronę przyrody i zakończenie wydawania pieniędzy przez Lasy Państwowe na cele niezwiązane z podstawową działalnością.
Modlitewnik dla każdego leśnika
A tych jest wiele. Ostatnio pisaliśmy na przykład o tym, że Lasy Państwowe kupują tysiące modlitewników. Obecnie nowym oczkiem w głowie Lasów Państwowych jest dystrybucja nowego "Ceremoniału" dla leśników, ze śpiewnikiem i modlitewnikiem za 37,2 zł netto.
Jak pisze "Wyborcza", jest to rodzaj podręcznika opowiadającego, w jaki sposób czuwać nad przebiegiem wydarzeń, w których uczestniczą leśnicy. Chodzi o wiedzę kompleksową, dotyczącą zarówno wizyty prezydenta, jak i pożegnania odchodzącego na emeryturę gajowego. Lasy Państwowe opracowały i zamówiły druk Ceremoniału na swoje stulecie, które będzie obchodzone w 2024 roku.
Ale "Ceremoniał" to tylko jeden element wydawnictwa, jakie Lasy dystrybuują wśród leśników. Jest tam też modlitewnik, zeszyt z nutami uroczystych melodii (m.in. hymnów Polski i UE, "Hymnu leśnego") i CD z nagraniami tych melodii.
Częścią wydawnictwa jest modlitewnik. Jeden z poprzednich wydanych przez Lasy zawierał na przykład modlitwy "za Dyrektorów Lasów Państwowych", "za nadleśniczego", "o udatność uprawy leśnej", "o deszcz", "o dobrą pogodę", "o łaskę trwania w powołaniu do pracy dla lasu ojczystego" i wiele innych.