Niewielu przedsiębiorców korzysta z tej ulgi, ale nie zaryzykowałbym twierdzenia, że jedyne powody niskiej popularności to warunek nabycia WNiP (a nie wytworzenia) i to innego niż w formie środka trwałego. To istotnie warunki ograniczające, ale nie na tyle, by nie zachęcić do wykorzystania ulgi, o ile byłoby to warte zachodu przedsiębiorcy. Czytaj, gdyby istotnie oferta WNiP generujących istotne korzyści dla biznesu była szersza niż sto kilka przypadków. Natomiast, owszem, tam gdzie efekt BR przełożony na WNiP jest atrakcyjny, przedsiębiorcy wykorzystują istniejące rozwiązania. Wtedy, gdy istotnie chodzi o wartościowe IP, gdy wydatki faktycznie dają efekt w postacie potencjału wdrożenia.
Można dyskutować o sensowności wyłączenia zakupu środków trwałych z ulgi. Można przyjąć, że intencją ustawodawcy była zachęta do rozwijania rodzimej konkurencyjności i wytworzenia zaawansowanego technologicznie środka trwałego zamiast jego zakupu. Można też przyjąć, że chodziło również o wykluczenie możliwości masowych zakupów urządzeń tylko pozornie związanych z podnoszeniem konkurencyjności poprzez wdrożenia efektów rodzimych prac BR.
Warto też zwrócić uwagę na niską świadomość możliwości wykorzystania dostępnych ulg (choć zaledwie dwóch) tak w środowisku przedsiębiorców, jak i naukowców. Przyjmując, że ta świadomość może wzrosnąć, można by wyobrazić sobie takie formy realizacji procesu komercjalizacji, które mogłyby optymalizować korzyści z ulgi. Ale, znowu, musi być co komercjalizować.
Dochodzimy do zakresu i zawartości prac BR. To może przykra obserwacja, ale wydaje się, że nieczęsto 100% wartości wydatków na BR przekłada się na wartość wytworzonego IP. Oczywiście, bywa że nie przekłada się w ogóle, a ryzyko fiaska prac BR musi oczywiście być brane pod uwagę. Bywa też tak, że wartość wytworzonego IP może wielokrotnie przekroczyć nakłady i takich przypadków należy sobie życzyć. Inaczej mówiąc, nie sztuka wydać wiele na BR, ważne by maksymalizować zwrot z takich wydatków, o ile istnieje.
Tymczasem kwoty nakładów na BR często bywają odbiciem marnego stanu wynagrodzeń i wyposażenia jednostek naukowych (lub szerzej nauki i edukacji), starających się poprawiać tą sytuację poprzez granty na BR. Poprzez zawyżone wydatki, poprzez podejmowanie problemów rozwiązanych lub nieistotnych z punktu widzenia nauk stosowanych (wyłączam z niniejszych rozważań badania podstawowe, o ile szanse na ich potencjał wdrożeniowy i elekt przychodowy w biznesie są niewielkie). Takie wydatki niekoniecznie powinny dawać możliwość odliczeń, jakichkolwiek. Pytanie jak weryfikować te kwestie i zakres wydatków, a odpowiedź jest istotna nie tylko z punktu widzenia przejrzystości wydatkowania środków na BR, ale także ze względu na budowanie nowych propozycji instrumentów fiskalnych, wspierających prace BR.
Pojawia się bowiem kwestia, czy podstawią konstrukcji fiskalnej mają być właśnie wydatki na BR (typowe dla większości rozwiązań fiskalnych lub przyrost wydatków, zależnie od preferowanego kierunku stymulowania zachowań gospodarczych). Czy jesteśmy w stanie spójnie zdefiniować zasady kwalifikacji takich wydatków (unikać „złotych młotków”), odporne na dowolnie motywowane maksymalizacje i oparte na sprawdzonych procedurach badawczych? Czy faktycznie więcej znaczy lepiej, czy wartość przekłada się na jakość? Naturalnie, wyższa wartość nakładów na BR dobrze wygląda w rankingach, ale co jeśli te same rankingi nie pokażą korzystnej korelacji nakład / efekt?
Nie zawsze więcej znaczy lepiej i dlatego warto rozważyć inne rozwiązania. Także dlatego, że kluczowe pytanie brzmi: jakie działania powinna wspierać ulga podatkowa, jeśli priorytetem ma być budowa trwałej przewagi konkurencyjnej polskiej gospodarki poprzez wdrożenia efektów prac BR?
Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w kolejnym tekście.