Komunikacja jest bardzo ważna
Adam Liwiński
01 września 2015, 12:14·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 września 2015, 12:14Jest wrzesień 1999r. NASA przygotowuje się do wprowadzenia sondy na orbitę Marsa. Seria spalań wykonywana przez silnik urządzenia ma umieścić je na orbicie w górnych partiach atmosfery. Coś idzie jednak nie tak. Climate Orbiter ze zbyt dużą prędkością podchodzi zbyt blisko do powierzchni. Skutkuje to wejściem na orbitę, ale nie Czerwonej Planety, tylko… Słońca.
Misja kosztowała 125 milionów dolarów. Dwa razy więcej niż kinowy hit tamtego roku - Matrix. Znalezienie przyczyny utraty Orbitera zajęło Amerykanom kilka dni. Okazał się nim nietypowy błąd tłumaczenia: z jednostek imperialnych na metryczne. Te pierwsze wykorzystywał Lockheed Martin, współtwórca sondy; te drugie - Agencja. Prozaiczna sprawa, zapomniano o ich zamianie.
Sytuacja z ery lotów kosmicznych, ale jej istota nie jest w żaden sposób nowa. Analogiczne problemy musiały leżeć u podstaw tej myśli Konfucjusza:
Jeśli język nie jest właściwy, słowa nie oddają myśli; jeśli słowa nie oddają myśli, to, co powinno być zrobione, pozostaje niezrobione.*
W wypadku Orbitera tym, co powinno być zrobione, było przekazywanie na Ziemię danych z innej misji - Mars Polar Lander. Poza tłumaczeniem się z marnowania pieniędzy amerykańskich podatników, NASA musiała więc znaleźć alternatywne rozwiązanie dla komunikacji międzyplanetarnej. (Znalazła.)
Oczywiście błąd powinien zostać wykryty w czasie sprawdzania wyników obliczeń trajektorii lotu. Tak się jednak nie stało, a cała sytuacja przeszła do historii jako jedno z najdroższych niepowodzeń w historii Agencji.
It’s not (only) about the money
Kilka lat temu AT&T, amerykański gigant telefoniczny, przeprowadził w Meksyku kampanię reklamową. Napis na jednym z plakatów przygotowanych w jej ramach głosił:
Romeo wierzy, że Julia nie żyje. Julia umiera, ponieważ Romeo wierzy, że ona nie żyje. Komunikacja jest bardzo ważna.
Poważnie jednak. Życie ludzkie zależało i nadal w dużej mierze zależy od efektywnej komunikacji. Jej przeciwieństwem był system łączący Moskwę z Waszyngtonem w pierwszych latach Zimnej Wojny. Dekodowanie przesyłanych wiadomości zajmowało kilka godzin. Potrzebne było nowe rozwiązanie, a jako dobry pretekst do jego wprowadzenia posłużył Kryzys Kubański.
Powstał tzw. “czerwony telefon”. Nazwa o tyle myląca, że nie był on czerwony. Nie był też telefonem. Pozwalał jednak na znacznie szybszą wymianę informacji i to było kluczowe - znacząco usprawniono łagodzenie napięć między mocarstwami nuklearnymi. Wykorzystano go m.in. w czasie konfliktów z udziałem Izraela i sowieckiej inwazji w Afganistanie. Pomysł się sprawdził, został więc skopiowany. Od początku lat ‘70 Indie łączą się w podobny sposób z Pakistanem, a Korea Południowa z Północną.
Bliższa koszula ciału?
Mogłoby się wydawać, że nas - Polaków - tak poważne problemy nie dotykają. Nawet jeśli jest to prawdą, codziennie spotykamy się z identycznymi ich rodzajami. Często mówimy niby po polsku, ale jednak innymi językami - jak NASA i Lockheed Martin. Brakuje nam też właściwych kanałów do komunikacji - jak Waszyngtonowi i Moskwie.
I nawet jeśli “nie jesteś Tutsi ani Hutu”, to poziom niezrozumienia i negatywnych emocji między różnymi plemionami zamieszkującymi “to miejsce w środku Europy” bywa przytłaczający. To w polityce i nie tylko w okresie przedwyborczym. A w pracy, na ulicy, w domu? Problemy pojawiają się na poziomie ludzkim i technologicznym. Czasem można je rozwiązać w kilka minut, czasem potrzeba na to... lat.
W 1942r. Wielka Brytania wraz z upadkiem Singapuru utraciła znaczną ilość podwładnych znających języki orientalne. Jakiekolwiek rozmowy z Japonią, nie wspominając o tworzeniu ładu powojennego, stały się bardzo trudne - brakowało osób mogących je prowadzić. Cóż po zwycięstwie militarnym, jeśli nie można uzgodnić warunków pokoju?
Podobne pytanie musieli zadać sobie brytyjscy dowodzący. Odpowiedzią było powstanie intensywnego kursu językowego. Nauczycieli brakowało do tego stopnia, że posiłkowano się Japończykami wypuszczonymi z internowania, a niektórzy ze studentów po uzyskaniu dyplomu stawali się wykładowcami. Pomimo trudnych okoliczności cel osiągnięto - przeszkolono grupę zdolną do budowania normalnych relacji z odległym geograficznie i kulturalnie krajem.
“Liczy się wykonanie, a nie pomysł” słyszymy w różnych wersjach od biznesowych mentorów. I słusznie. Powyższe historie niech świadczą o tym, jak istotna w wykonaniu jest komunikacja. Nie tylko ta biznesowa.
* Tłum. wł. z ang. “If language is not correct, then what is said is not what is meant; if what is said is not what is meant, then what ought to be done remains undone.”