Polskim przedsiębiorcom, którzy mają już firmy w Wielkiej Brytanii, albo tym, którzy dopiero planują przenieść biznes na Wyspy, chcę wyraźnie powiedzieć – nie bójcie się Brexitu, ponieważ wszystko na razie zostaje po staremu! Perspektywa tzw. twardego Brexitu coraz bardziej się oddala, a organizacja British Chambers of Commerce robi wszystko, żeby wymóc na rządzie łagodne wyjście Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej.
Choć w związku z Brexitem pojawiła się fala spekulacji odnośnie przyszłości zagranicznych firm w UK, to najwyższy czas je uciąć i przedstawić rzeczy takimi, jakie są. W najnowszym raporcie „Business Brexit Priorities”, przygotowanym pod auspicjami British Chambers of Commerce, czytamy, że jest bardzo mało prawdopodobne, aby w najbliższych latach w brytyjskim prawie dokonano drastycznych zmian, które całkowicie przemodelują sposób prowadzenia na Wyspach biznesu.
Zachowanie dotychczasowych regulacji prawnych albo, inaczej mówiąc, inkorporacja rozwiązań unijnych do brytyjskiego systemu prawnego, ma dotyczyć kluczowych dla gospodarki obszarów, w tym systemu podatkowego i rynku pracy. British Chambers of Commerce aktywnie działa na rzecz niewprowadzania żadnych radykalnych zmian w prawie nie tylko w trakcie negocjacji dotyczących Brexitu, ale też i po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii. Wszystko to dlatego, żeby na opuszczeniu jednolitego rynku nie straciły przedsiębiorstwa w UK, które posiadają liczne i rozwinięte interesy na kontynencie, i które niejednokrotnie zainwestowały duże środki na dostosowanie swojej działalności do (często) restrykcyjnych i bardzo drobiazgowych przepisów unijnych.
Sen z powiek przedsiębiorcom w UK spędzają przewidywane zmiany w podatku VAT, które dotychczas podlegały pewnej kontroli (dyrektywy o VAT) Unii Europejskiej. Ale HMRC jasno dał do zrozumienia, że na razie w Wielkiej Brytanii nie są szykowane żadne zmiany odnośnie zasad nakładania podatków pośrednich. British Chambers of Commerce naciska natomiast rząd, by ten, w razie potrzeby wprowadzenia znaczących zmian do systemu podatkowego, zawczasu wygenerował środki potrzebne do wspomożenia przedsiębiorstw w trakcie transformacji. Chodzi tu przede wszystkim o małe i średnie przedsiębiorstwa, które w wielu wypadkach korzystają z unijnych udogodnień redukujących im należności VAT, w tym choćby z procedury Mini One Stop Shop (MOSS).
Polscy przedsiębiorcy w UK, którzy zatrudniają pracowników z Polski albo z innych krajów UE, nie powinni się też obawiać trudności w rekrutacji pracowników. Bo choć Theresa May nie chce się zgodzić na zagwarantowanie praw obywatelom Unii w Zjednoczonym Królestwie przed rozpoczęciem negocjacji ws. Brexitu, to doskonale wiemy, że jest to zabieg czysto polityczny. Brytyjska premier jest zwolenniczką zapewnienia imigrantom żyjącym już w Wielkiej Brytanii prawa do pozostania na Wyspach (jest przecież świadoma ich znaczenia dla gospodarki), ale nie chce tego robić przed wywalczeniem dokładnie takich samych gwarancji dla brytyjskich expatów mieszkających na kontynencie. Przeciąganie tego tematu to czysta zagrywka polityczna, as w rękawie Theresy May na okres negocjacji z Unią.
Pomysł, aby nie wprowadzać żadnych drastycznych regulacji do prawa brytyjskiego po osiągnięciu porozumienia ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, nie jest tylko pobożnym życzeniem przedsiębiorców skupionych w British Chambers of Commerce, ale konkretnym projektem rządu. W październiku 2016 r. Theresa May obiecała wprowadzić ustawę "Great Repeal Bill", która może i uchyli akt parlamentu dotyczący przystąpienia Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej, ale która też automatycznie inkorporuje wszelkie akty prawa unijnego do prawa brytyjskiego. „Great Repeal Bill” ma wejść w życie z dniem wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, czyli prawdopodobnie wiosną 2019 r.
Na razie zatem wszystko zostaje po staremu, a polscy przedsiębiorcy nadal mogą cieszyć się w Wielkiej Brytanii znakomitymi warunkami do prowadzenia biznesu. Warunkami, które – dzięki wysokiej kwocie wolnej od podatku, wysokiemu pierwszemu progowi podatku PIT, niskim stawkom podatku VAT i biurokracji ograniczonej do minimum, pozwalają na Wyspach zarabiać, a nie, tak jak w Polsce, łatać dziury nie do końca wydajnego systemu gospodarczego.