Jak zmieni się polski biznes po pandemii? Spojrzenie z zewnątrz
Admiral Tax
21 kwietnia 2020, 15:08·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 kwietnia 2020, 15:08Polscy przedsiębiorcy myślą o dywersyfikacji rynków. Zmusiła ich do tego pandemia.
Kancelaria optymalizacji podatkowej Admiral Tax
Kiedy polski rząd ogłosił swoją tarczę antykryzysową założenia wsparcia dla przedsiębiorców brytyjskich od dawna były już znane. W obliczu prostych narzędzi, jakie zastosował brytyjski rząd, obejmując wsparciem wszystkich bez wyjątku przedsiębiorców, pomoc oferowana w Polsce wykluczyła znaczną część firm spod parasola ochronnego. Polska to oczywiście nie stabilna i zamożna Wielka Brytania, jednak to jak polscy przedsiębiorcy reagują na kryzys umacnia w przekonaniu, że jesteśmy narodem przedsiębiorczym w pełnym tego słowa znaczeniu i polski biznes sobie poradzi.
Prowadząc od lat firmy w Wielkiej Brytanii nauczyłam się patrzeć na sytuację polskich przedsiębiorców z dystansem, szacunkiem oraz wewnętrznym przekonaniem, że Polacy są najbardziej zdeterminowanymi przedsiębiorcami, jakich w życiu poznałam. Częste i najczęściej niekorzystne zmiany, jakie politycy od lat fundowali przedsiębiorcom nauczyły ich reagować szybko i dostosowywać się do zmiennych warunków. Nikt jednak nie spodziewał się całkowitego zamknięcia i globalnej pandemii. Jednak i w tym przypadku potrafimy się uczyć bardzo szybko.
Dywersyfikacja rynków
Pandemia uświadomiła przedsiębiorcom, szczególnie tym małym, że błędem jest skupianie się tylko na jednym rynku. Sytuacja, gdy kraj dotyka wyłączenie (ang. lockdown) sprawia, że firma de facto przestaje funkcjonować i traci źródło przychodów. Tuż po tym jak zamknięta została Polska, ale nadal otwarta Wielka Brytania – wzrosło zainteresowanie Polaków rejestracją na eBay oraz platformie Amazon. Fala zapytań zupełnie nas zaskoczyła. Gdy zamykała się – choć nie tak restrykcyjnie jak Polska – Wielka Brytania, to nadal otwarta pozostała Szwecja. Obecnie kraje azjatyckie otwierają się już po kryzysie, a poszczególne stany USA nadal świetnie prosperują mimo formalnego zamknięcia. Możliwość sprzedaży usług i produktów za granicę – do krajów Europy, Stanów Zjednoczonych czy globalnie – nagle przerodziło się dla wielu podmiotów w konieczność lub po prostu pokazało ogromną szansę. Duże podmioty od dawna starały się, by rynki zbytu były możliwie zróżnicowane i zapewniały stabilizację w gorszych momentach np. dla prosperity w Polsce. Mniejsze firmy nie zawsze czuły się na siłach lub nie przewidywały tak nieoczekiwanego zagrożenia, jakim jest całkowite unieruchomienie rodzimej gospodarki. Teraz poziom świadomości przedsiębiorców z sektora MŚP dorównał globalnemu myśleniu korporacji. Kryzys tym samym stał się szansą na to, by myśleć o dywersyfikacji rynków bardzo szeroko. Bariery okazały się nagle wcale nie być tak duże jak się początkowo zdawało, co oznacza, że chodziło głównie o barierę psychologiczną.
Firmy w kilku krajach
Jak pokazuje nam obecna sytuacja, posiadanie rynku w więcej niż jednym kraju pozwala przynajmniej częściowo uchronić się przed kryzysem. W obliczu globalnego kryzysu jednak każdy kraj wprowadził nieco inne restrykcje i to w innym czasie, dlatego sytuacja zamknięcia rynku wygląda stąd bardzo różnie. Podczas, gdy niektórych sektorach sprzedaż w Polsce odnotowała znaczący i katastrofalny spadek już na początku marca, kryzysu nie było widać na innych rynkach jeszcze przez miesiąc jak w Wielkiej Brytanii, a do dziś w zasadzie nie można powiedzieć, że np. w Szwecji zmieniło się cokolwiek. Przedsiębiorcy, którzy patrzyli na swój zbyt z perspektyw kilku rynków, pokryli starty z polskiego rynku zyskami z innych.
Jak pokazują najlepsze praktyki podatkowe, najlepszą opcją jest przy tym posiadanie kilku firm na rynkach, na których operujemy. Warto bowiem nadmienić, że firmy zarejestrowane przez Polaków czy przedsiębiorców innych narodowości w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy na Malcie otrzymają identyczną pomoc państw, w których zostały założone jak firmy lokalnych przedsiębiorców. Posiadając firmy w kilku krajach otrzymujemy pomoc w każdym z tych krajów niezależnie – to zdecydowanie jaśniejsza perspektywa dla wielu firm niż ta wyłącznie polska.
To do czego przywykliśmy to fakt, że w Polsce przedsiębiorcy w czasach nieobarczonych globalną katastrofą epidemiologiczną borykają się z biurokracją i niejasnymi przepisami. Jednak w czasie pandemii polski biznes nie tylko nie otrzymał ułatwień, ale pakiet pomocy do niego skierowany jest niejasny, niesprecyzowany i przeciągany w czasie. Na szczęście brak natychmiastowej i realnej pomocy, oferowanej na jasnych zasadach uruchomił w polskich przedsiębiorcach motywację do szukania własnych rozwiązań na własną rękę.
Gdyby Polska dawno temu wprowadziła zasady i uproszczone regulacje, jakie obowiązują w wielu innych krajach, to rozwijałaby się błyskawicznie. Gdyby Polska zdecydowała się to zrobić dziś – polski rynek po pandemii poradziłby sobie szybciej niż rynki innych krajów, a to dzięki kapitałowi, jaki drzemie w samych przedsiębiorcach. Szczęście w nieszczęściu dla polskiego MŚP jest takie, że dziś łatwo dostępne są także inne rynki i możliwości zdywersyfikowania biznesowego portfolio. Nie ten wygrał wyścig, kto pierwszy wystartował z bloków startowych, lecz ten, kto pierwszy będzie na mecie. Mocno wierzę w polski biznes po pandemii.