Skąd brać pomysły na innowacje społeczne?
Agnieszka Skowrońska
07 kwietnia 2015, 13:06·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 kwietnia 2015, 13:06Niedługo zacznie się wyścig po pieniądze na innowacje społeczne. Wraz z ogłoszeniem pierwszych konkursów na innowacje społeczne ze środków europejskich, zaczniemy pisać projekty na „nowe” rozwiązania starych problemów. Obawiam się, że niewiele z tych pomysłów będzie naprawdę zasługiwało na miano „innowacyjnych”. Moje wcześniejsze doświadczenia w ocenianiu projektów pokazuje, że to, czego najbardziej brakowało wnioskodawcom to pomysły na działania nowatorskie.
Nie będę prowadziła analiz skąd to wynika, bo większość artykułów o innowacyjności w gruncie rzeczy dotyczy analiz przyczyn małej innowacyjności Polaków. Chcę podpowiedzieć skąd brać pomysły na innowacje społeczne, które mogą być wdrażane na zasadzie non-profit jak i for profit.
Po pierwsze musimy spojrzeć na problemy społeczne z innej niż dotychczas perspektywy. Musimy przyjąć perspektywę tych, którzy mają dany problem, np. są bezdomni, samotnie wychowują małe dziecko czy nie potrafią nawiązywać głębszych relacji z drugim człowiekiem. Ciągle jest bardzo mało badań, zwłaszcza jakościowych, które pokazują czego potrzebują osoby tzw. wykluczone. To prawda, że w ostatnich latach powstało wiele raportów badawczych na temat osób „z problemami”. Tylko wiele z nich zostało odłożone na półki i w dalszym ciągu nie wiemy czego potrzebują ci, dla których projektuje się nowe rozwiązania. Spędźmy dzień w schronisku dla bezdomnych, ośrodku dla uzależnionych lub z migrantem poszukującym od roku pracy. Dzięki takiemu doświadczeniu lepiej zrozumiemy czego potrzebują. Obserwujmy i pytajmy dlaczego robią to, co robią i żyją w taki a nie inny sposób. Może się okazać, że osoba bezdomna nie potrzebuje własnego mieszkania, ale miejsca, w którym czuje się bezpiecznie i jest z innymi ludźmi.
Po drugie włączajmy osoby, które mają korzystać z innowacyjnej usługi lub produktu w każdy etap procesu projektowania i wdrażania usługi. Niech nastolatkowie, którzy mają problem z dogadaniem się ze swoimi rodzicami sami wymyślą jak ten kontakt usprawnić, a potem niech te swoje pomysły testują i ulepszają.
Po trzecie dajmy sobie przyzwolenie na złamanie schematów myślowych. To one najbardziej ograniczają naszą pomysłowość. Spróbujmy sobie wyobrazić, że nie ma powszechnego obowiązku szkolnego i dzieci wraz z rodzicami same decydują kiedy i czego się uczą i w jakim trybie? Może to doprowadzić do powstania „systemu”, w którym to sami zainteresowani wybierają sposób kształcenia.
Po czwarte jeśli chcemy wymyśleć coś innowacyjnego twórzmy zespoły składające się z osób o różnych specjalnościach. Co wyniknie gdy spotkają się pracujący od 20 lat inżynier elektrotechniki, bezdomny biolog, doktora prawa posiadający własną kancelarię, lekarz, który zamierza wyjechać do pracy za granicę, poszukujący pracy socjolog oraz programista (pracującego na dwa etaty) i sprzedawczyni wychowująca samodzielnie dwójkę dzieci? Ja nie wiem. Ale wiem, że gdyby poprosić ich o wymyślenie kilku pomysłów na nawiązywanie kontaktów z sąsiadami, powstałoby co najmniej 20 produktów i usług, których nie wymyśliłby zespół „specjalistów” siedzący w swoim najbardziej kreatywnie urządzonym biurze.