Niewątpliwie nastała era marek osobistych. Głęboko wierzę, że wybitne jednostki mogą zmienić świat, ale mam też świadomość, że dziś potrzebują już nie tylko swojego geniuszu i wytrwałości. Potrzebują strategii i skutecznej komunikacji. Potrzebują też wzorców.
Z lubością czytamy o ludziach, którym się powiodło. Chcemy zrozumieć jak osiągnęli sukces, jak pociągnęli za sobą setki, tysiące a może miliony innych osób. Chcemy nauczyć się od nich wszystkiego co może nam się przydać, by pójść ścieżką pełną sukcesów.
Chwytając wiatr w żagle poszukujemy informacji o nawykach ludzi, których podziwiamy. A źródeł nie brakuje. Jak po deszczu powstają kolejne teksty o tym:
• Jakie pytania zadawał sobie…
• Jakie poranne rytuały ma…
• Jak stał się jednym z najbogatszych…
I tak dalej, i tak dalej…
Nie można tym tekstom, ani biografiom ludzi sukcesu, odmówić polotu ani rozbudzania marzeń, a to one przecież stoją na początku każdej drogi. Nie skreślam takich materiałów, bo sama po nie czasem sięgam. Jest jednak druga strona medalu, nad którą niewielu z nas się zastanawia.
Ty możesz, to ja też
Podstawowym minusem takich historii jest ich powierzchowność. Liczba czynników wpływająca na sukces jest ogromna. Spore znaczenie ma tu łut szczęścia, ale nasze umysły zbyt mocno cenią sobie logiczne, przyczynowo – skutkowe wersje zdarzeń, by dopuszczać do siebie tę myśl. Nie ma możliwości poznania wszystkich czynników, które złożyły się na sukces danej osoby, bo czasem ona sama nie jest w stanie tego ocenić. Nasze życie pamiętamy w nieco inny sposób niż ono realnie przebiega. Jak więc wymagać od osoby z zewnątrz by na kartach książki czy gazety była w stanie opisać to co i jak się naprawdę wydarzyło.
To jednak nie wszystko. Wśród meandrów funkcjonowania naszego umysłu odnaleźć możemy również błąd narracji, który dotyka nas wszystkich. Starając się zrozumieć rzeczywistość wpadamy w pułapkę podporządkowywania oceny wydarzeń z przeszłości i przewidywań na przyszłość, scenariuszom, które wydają nam się najbardziej spójne i prawdopodobne.
Te nieprawdziwe mentalne opowieści, które powstają w oparciu o inne błędy poznawcze, pozwalają nam sądzić, że rozumiejąc przeszłość możemy przewidzieć przyszłość. Prawda jest jednak taka, że ani nie rozumiemy zbyt dobrze przeszłości, ani nie potrafimy przewidzieć przyszłości.
Co na to noblista?
Daniel Kahneman uważa, że te przekonujące nas wyjaśnienia, „są raczej proste niż złożone, raczej konkretne niż abstrakcyjne, przypisują większą rolę talentowi, głupocie oraz zamiarom ludzkim niż ślepemu trafowi, a także skupiają się na niewielkiej liczbie istotnych wydarzeń, które miały miejsce, a nie na niezliczonych wydarzeniach, które nie nastąpiły, mimo, że mogły.” (Pułapki myślenia)
Biorąc to pod uwagę nie można z czystym sumieniem założyć, że wyrywkowa ocena zachowań konkretnej jednostki podpowie nam jak osiągnąć sukces. Nie jesteśmy przecież w stanie odtworzyć wszystkich zaistniałych warunków i przejść jej drogi.
Inspiracja
Nie zamierzam jednak zniechęcać kogokolwiek do sięgania po biografie czy inne teksty mówiące o sukcesach lub porażkach. Niewątpliwie mogą być źródłem wielu inspiracji, wskazówką gdzie szukać nowatorskich rozwiązań, a jednocześnie lekcją życia.
Jeśli nie jesteśmy w stanie zapanować nad większością błędów poznawczych, nie powinniśmy też pozwolić się sparaliżować świadomością ich istnienia. Świadomość ta jednak może okazać się zbawienna, kiedy w przypływie euforii rzucimy się w wir podążania cudzą ścieżką. Własna jest o wiele ciekawsza i bardziej satysfakcjonująca. A dziś, na szczęście, nie wiesz co czeka na jej końcu.