Sześciolatkowie, JOW-y, in vitro, finansowanie partii politycznych – te hasła potrafią wzbudzać emocje w mediach i w trakcie niedzielnych obiadów. Przedsiębiorcy nie są emocjogenni. Kilkunastu liderów biznesu stale „ogrywanych” w mediach, kilka zdań o start-upach, środkach unijnych i sukcesji, dla równowagi ostry artykuł o umowach śmieciowych i temat przedsiębiorczości małej i średniej w Polsce jest „odhaczony”.
Na stałe w mediach natomiast goszczą molochy, z którymi kolejny rząd sobie nie poradził (górnictwo) lub chce uszczęśliwić kopalniami (energetyka), obarczyć skutkami zmian kursu franka (banki) lub podatkiem od obrotów (markety wielkopowierzchniowe). Na temat wielkich firm dyskutantów jest bardzo wielu - i profesorskich, i związkowych, i z ław poselskich, o drobnych przedsiębiorcach najczęściej zapomina się. Ci wielcy wytwarzają zaledwie 1/3 PKB, zaś pozostałą część PKB – 1,7 mln zł małych i średnich firm, którym należy się wsparcie, także w sytuacjach kryzysowych.
Ustępujący Prezydent Bronisław Komorowski w dniu 9 czerwca 2015 r. podpisał ustawę Prawo restrukturyzacyjne. 31 grudnia 2015 r. przestanie obowiązywać ustawa Prawo upadłościowe i naprawcze uchwalona pod rządami Leszka Millera w lutym 2003 roku. Wówczas wydawało się, że ustawa będzie pomocna dla rozwijającej się dynamicznie w Polsce przedsiębiorczości, która - co ważne - miała za sobą pierwsze poważne kryzysy (chociażby bańka internetowa w kwietniu 2000 r.). Widoczna była potrzeba zastąpienia przedwojennych przepisów z 1934 r. aktem prawnym, który uwzględni rosnące ryzyko działalności gospodarczej, coraz częstsze kryzysy branżowe czy projekty inwestycyjne z usługami i produktami, których rynek nie akceptuje. Celem ustawy było przede wszystkim sprawne likwidowanie mas upadłości z największą korzyścią dla wierzycieli, umożliwienie porozumienia się z wierzycielami (postępowanie układowe i naprawcze) i powrót na rynek, czyli stworzenie przedsiębiorcy drugiej szansy. Licznie cytowane wówczas były aforyzmy o porażkach w biznesie - ich nieuniknionym nadejściu i przekuwaniu ich w sukcesy.
Warto przypomnieć B. Gatesa, który stwierdził, że: „Sukces to parszywy nauczyciel. Zwodzi mądrych ludzi myślą, że nie mogą ponieść porażki.”. Z tego względu stwarzając przedsiębiorcom „drugą szansę” wspartą przepisami prawa, ustawę z 2003 r. uznano za bardzo dobre rozwiązanie dla polskich przedsiębiorców.
Nadzieje były ogromne
Po dwunasty latach funkcjonowania ustawy Prawo upadłościowe i naprawcze statystyka jest… przerażająca. Liczby świetnie zestawił J. L. Hińcz w Rzeczpospolitej z 3 sierpnia 2015 r. („Restrukturyzacja bez kręgosłupa”). Ponad 45 000 wniosków o ogłoszenie upadłości, ponad 80 proc. wniosków oddalonych lub zwróconych (braki formalne, ubóstwo masy itd.), z 8 382 ogłoszonych upadłości zaledwie 1 049 z możliwością zawarcia układu (12,5 proc.).
Dla upadłości układowych (1049) zaledwie co czwarta kończy się zawarciem układu z wierzycielami, po czym połowa jest uchylana. Sukcesem czyli sanacją kończy się postępowanie dla 150 przedsiębiorców. Czyli mówiąc językiem „potocznym” relacje są następujące: 45 000 osób z dolegliwościami, 8 382 hospitalizowane, 150 powróciło do zdrowia. I do tego średni czas likwidacji firmy – 1-3 lata! I to jest jedna z kilku przyczyn okupowania przez Polskę ogona europejskiej innowacyjności.
Z drugiej strony można zauważyć, że co roku w Polsce zakładanych jest ok. 250 000 nowych działalności i tyleż samo… likwidowanych. Czy warto zatem przepisami prawa wspierać firmy w tarapatach, skoro stanowią tak niewielki procent tych, którzy kończą działalność? Myślę, że TAK! Z kilku względów, po pierwsze dlatego, że należy sprawnie likwidować podmioty, które od kilku lat generują stratę i nie mają pomysłu „co dalej”; nie trafiły w rynek (czyli 9 na 10 start-upów) itd., czyli nie dostosowały się do potrzeb nowego otoczenia biznesowego. Po drugie pomóc tym firmom z realnym potencjałem, które znajdują się w trudnej sytuacji gdyż kontrahent nie zapłacił, awaria wstrzymała produkcję lub branża znajduje się w kryzysie, ale wkrótce odbuduje się. Trzeba pomagać firmom nie tylko dużym, ale także małym i średnim,, które są moderatorami zmian, wpisały się w krajobraz gospodarczy i występuje popyt na ich ofertę.
Oddam przedsiębiorcę w tarapatach w dobre ręce
Nowa rzeczywistość od 1 stycznia 2016 r. to dwie odrębne ustawy: Prawo restrukturyzacyjne i Prawo upadłościowe. Pierwsza, aby firmy uzdrowić, druga - aby sprawnie likwidować.
I tym, który ma uzdrawiać, będzie doradca restrukturyzacyjny. Nowy zawód w starym wykonaniu. Z ustawowego „automatu” ponad 900 syndyków zmienia już wizytówki i będzie doradcami restrukturyzacyjnymi - lekarzami firm. Ustawodawca wprowadził tę transformację bez pogłębionej analizy wiedzy, doświadczenia i przygotowania merytorycznego syndyków do prowadzenia restrukturyzacji przedsiębiorstw. Sprowadziło to lawinę internetowych komentarzy o braku przygotowania syndyków do pełnienia tej funkcji. Problem wymagający obiektywnej diagnozy i wdrożenia rozwiązań jeszcze przed 1 stycznia 2016 roku.
Ustawa Prawo restrukturyzacyjne stwarza nową jakość, która wyraża się w następującej koncepcji:
1. Przedsiębiorca znajdujący się w sytuacji kryzysowej (zagrożony niewypłacalnością) stwierdza, że w oparciu o wewnętrzne zasoby nie jest w stanie przeprowadzić procesu sanacji, a próby pozyskania inwestora, finansowania zewnętrznego lub innego wsparcia nie powiodły się.
2. Przedsiębiorca po sporządzeniu diagnozy swojej firmy wybiera optymalną, jedną z czterech zawartych w Ustawie procedur naprawczych. Na tym etapie możliwe jest skorzystanie ze wsparcia doradcy, o którym mówi ustawa z dnia 15 czerwca 2007 r. o licencji doradcy restrukturyzacyjnego.
3. Sąd otwiera postępowanie naprawcze i wskazuje doradcę restrukturyzacyjnego, który pełni funkcję nadzorcy lub zarządcy. Cały ciężar przeprowadzenia postępowania spoczywa na doradcy restrukturyzacyjnym, który jest odpowiedzialny m.in. za złożenie u sędziego – komisarza planu restrukturyzacyjnego wraz z propozycjami układowymi oraz spisem wierzytelności. Ustawa wymaga, aby kluczowy dokument – plan restrukturyzacji opisany w art. 10 Ustawy zawierał nie tylko opis przedsiębiorstwa, analizę przyczyn trudnej sytuacji przedsiębiorcy, lecz przede wszystkim pełen opis i przegląd środków restrukturyzacyjnych, metod i źródeł sfinansowania procesu oraz prognozę wyników na kolejne 5 lat.
Przedstawiona idea zapisów ustawy Prawo restrukturyzacyjne jest bardzo nowatorska i wymaga całkowicie odmiennego zachowania trzech najważniejszych stron procesu: przedsiębiorcy, doradcy restrukturyzacyjnego i sądu. Wkrótce spróbuje przedstawić receptę na sukces nowej Ustawy, jednakże kluczowym wymogiem jest, aby przedsiębiorstwo było w stanie zadyszki, a nie śmierci klinicznej, gdyż wówczas lekarz firm na niewiele się zda.