Coraz trudniej o tzw. "właściwych", wartościowych pracowników, ale my wciąż nie potrafimy zadbać o to, aby trud ich pozyskania nie poszedł na marne. Uczymy się sztuki rekrutacji i selekcji całymi latami, stosujemy "naszym zdaniem" coraz bardziej wyrafinowane metody i narzędzia, jednak tego co ważne w weryfikacji pracownika wciąż nie doceniamy. Jakie ma to skutki?...
Toksyczny - wg słownika języka polskiego oznacza : posiadający właściwości trujące, zachowanie toksyczne ; wywierający na kogoś negatywny wpływ, wpływające negatywnie na czyjąś psychikę.
Toksyczny pracownik w organizacji, to często bardzo dobrze wykształcony specjalista, czy menedżer, o dużym doświadczeniu zawodowym, o które szczególnie dba. Dba, nawet w tak osobliwy sposób, że nie zważa na koszty, jakie płacą wszyscy obok. Ważne, że jego cele osobiste są w pełni zrealizowane.
Nie pomylmy ich tylko z tzw. Supergwiazdą. To najbardziej produktywni pracownicy. Oni też nie pozwolą nam zapomnieć o sobie, ale z zupełnie innych powodów. Ocenia się, że produktywni pracownicy stanowiący 1% ogółu zatrudnionych, wypracowują indywidualnie dla firmy 5 tys. dolarów rocznie zysku, podczas gdy toksyczny pracownik w takim samym okresie kosztuje firmę około 12 tys. dolarów. Skąd to wiemy? ... z wielu rzetelnie przeprowadzonych badań i analiz.
Dylan Minor, profesor z Harvard Business School, oraz Michael Housman, dyrektor ds. analiz w Cornerstone OnDemand, opierając się na dużej próbie danych dotyczących niemal 60 tys. pracowników z 11 firm różnych branż – telekomunikacji, branży usługowej, usług finansowych, opieki zdrowotnej, ubezpieczeń i handlu detalicznego – zbadali, jak kosztowne jest zatrudnianie toksycznych pracowników.
Prawdziwych kosztów, zatrudniania i utrzymania tzw. toksycznych pracowników nie liczymy tylko w pieniądzach. Ich obecność w firmie to galeria głębszych i wielowątkowych problemów. Najciekawsze jednak jest to, że wiele firm bardzo ich ceni, a nawet premiuje, bo przecież, kto inny nadaje się tak do "brudnej roboty". Kto skuteczniej niż toksyczny pracownik zmąci spokój wokół nas? Kto zręczniej niż on wznieci konflikt lub intrygę? Kto bardziej artystycznie wykończy kolegę z zespołu? Kto tym samym zapewni w firmie igrzyska, których tak nam od zarania dziejów potrzeba.
No nikt tak pięknie tego nie zrobi!
Jak to możliwe, że toksyczne jednostki, przedostają się przez sito selekcyjne? Ktoś powie... zależy jakie jest to sito? I tu "cała tajemnica" problemu. Tak długo jak, procesy selekcyjne, będą przypominać niezobowiązujące pogawędki, stawiające przypadkowe problemy, a najbardziej kosztowne Assessment Centre nie położy nacisku na weryfikację oraz rzetelną ocenę przejawów psychospołecznych kandydatów, tak długo firmy będą słono płacić cenę swojej nonszalancji w doborze pracowników.
Widziałam doskonałe, efektywne, zintegrowane zespoły, do których "wpuszczono" w procesie ich uzupełniania toksycznych kolegów i koleżanki. W krótkim czasie zespół zmieniał się nie do poznania. Zamiast angażować energię w realizację celów, musieli ją wykorzystywać w walkę z toksycznymi, manipulatorskimi zachowaniami nowego członka zespołu albo obronę swoich osiągnięć czy tłumaczenie się ze skutków rozniecanych intryg. Menedżerowie nie są zazwyczaj przygotowani, ani na szybkie rozpoznanie takiej sytuacji, ani na równie szybkie i skuteczne reagowanie na nią. Ich zespoły drenuje galeria emocji, z którymi pozostają sami. Najlepsi zazwyczaj odchodzą, w obliczu takiej sytuacji. Pozbawieni wiary, że ktoś zareaguje, przyglądając się bierności organizacyjnej.
Dopóki nie uznamy, że eliminacja "toksycznych" ludzi już na etapie selekcji kandydatów, to najlepsza inwestycja, tak długo nie nauczymy się ich rozpoznawać, stosować profesjonalne narzędzia diagnozy zachowań psychospołecznych i postaw.
Łatwiej zatrudnić, trudniej zwolnić. Czas obecności "toksycznego" pracownika nie musi być długi w organizacji żeby przyniósł wiele szkód. To, co po nim zostaje, zostaje w organizacji na długo, nie tylko, jako wspomnienie emocjonujących zdarzeń. A co jeśli takim toksycznym pracownikiem jest "toksyczny szef". Tu mieszanka władzy, siły i intrygi nie ma sobie równych.
Szansą zapewne byłyby referencje od poprzedniego pracodawcy...naszych kandydatów do pracy. Byłyby, gdyby referencje w Polsce, budziły zaufanie! Moglibyśmy wtedy na nich oprzeć część weryfikacji kandydatów. Zapytać wprost ich przełożonych czy członków zespołów, w których pracowali o te aspekty zachowań społecznych, które mogą ujawnić się w przyszłości niechcianymi postawami. Jednak i tu trudno liczyć na zmiany.
Jedyne co nam pozostaje, to uzbroić się w kompetencje i narzędzia selekcyjne i pogłębić proces weryfikacji, zwłaszcza na kluczowych stanowiskach w firmie.