Fabryka absurdów czyli dotacje na innowacje
Błędy, wiadomo, ludzka rzecz. Problem pojawia się gdy incydent staje się standardem, a instytucje, które z natury powinny przed błędami strzec, stają się fabrykami absurdów. Asymetria odpowiedzialności za popełnione błędy w przypadku dofinansowania publicznego jest ogromna. Czy błąd popełnia urząd czy wnioskodawca – w przytłaczającej większości przypadków płaci za nie ten drugi. Problem zapewne z rodzaju „systemowych”, w tekście nie ma recepty na jego rozwiązanie, przedstawiam natomiast rzeczy, z którymi przedsiębiorca może mieć do czynienia w trakcie aplikacji o wsparcie związane z realizacją projektów B+R czy wdrożeniem ich wyników.
Doświadczenie z lat ubiegłych?
Granty związane z działalnością B+R to nie jest rzecz nowa, jeśli chodzi o te unijne to mamy za sobą intensywny okres wydatkowania budżetu na lata 2007-2013. Sporo czasu by wypracować dobre praktyki, a już na pewno dokumentację nie sprawiającą kłopotów wnioskodawcom ale i urzędnikom. Jak widać, po raz kolejny zresztą, korzystanie z doświadczeń nie jest najmocniejszą stroną Polaków. Kończy się pierwsze półrocze 2016 roku a szczególnie na szczeblu regionalnym ciężko mówić o sprawnie działającym mechanizmie wsparcia innowacji z pieniędzy unijnych.
Czego może spodziewać się wnioskodawca?
1. Różnorodność interpretacji przepisów – można rzec: „standard”. Niby prosta rzecz, są dyrektywy, ustawy, rozporządzenia ministerialne itd., zostaje tylko działać zgodnie z przepisami. Jak się okazuje istnieje spora dowolność co do ich interpretacji. To co jest uznane przez jedną instytucję, w innej staje się rzeczą nie do przyjęcia. Brakuje instytucji wiodącej, wyznaczającej standardy, dobre praktyki. Nie może być tak, że w jednym konkursie (finansowanym z EFRR) umowa warunkowa z podwykonawcą jest wymagana na etapie złożenia wniosku a w innym (finansowanym z tego samego źródła, ale organizowanym przez inną jednostkę) zawiązanie takiej współpracy stanowi o rozpoczęciu projektu przed złożeniem wniosku zatem skutkuje odrzuceniem wniosku z przyczyn formalnych (jeden z wielu przykładów, ciekawe rzeczy dzieją się np. w kwestii interpretacji wskaźników projektowych).
2. Niespójna, niezrozumiała dokumentacja – bywa, że publikowana jest dokumentacja, następnie pojawia się komunikat ze sprostowaniem pewnej jej części, potem komunikat do komunikatu itd. Następnie kilka dni przed końcem naboru pojawia się informacja następującej treści (najświeższy przykład ze Świętokrzyskiego):
„Z uwagi na specyfikę Działania 1.2 Badania i rozwój w sektorze świętokrzyskiej przedsiębiorczości RPOWŚ na lata 2014-2020, jak również w związku z licznymi zapytaniami kierowanymi ze strony potencjalnych Wnioskodawców do Instytucji Organizującej Konkurs, Zarząd Województwa Świętokrzyskiego na lata 2014-2020 Uchwałą Nr 1461 z dnia 24 maja 2016 roku dokonał wydłużenia terminu naboru wniosków dla konkursu nr RPSW.01.02.00-IZ.00-26-028/16 do dnia 30.06.2016 r. do godziny 15.00. Z uwagi na przesuniecie terminu składania dokumentacji konkursowej orientacyjny termin rozstrzygnięcia konkursu przypada na grudzień 2016 roku.” Link Nie za bardzo wiem co autor miał na myśli poprzez napisanie „specyfika projektu”, szkoda tylko że do komunikatu nie dołączono odpowiedzi na najważniejsze, liczne przecież, pytania i wątpliwości wnioskodawców. Co zatem zmienia przesuniecie terminu końca naboru, skoro problemu nie rozwiązano?
W każdym razie mamy do czynienia ze znaczącym problemem. Co więcej często dokumentacja konkursowa wprowadza wręcz w błąd. Można przeczytać np. że w projekcie można sfinansować zarówno środek trwały jak i wynagrodzenia dla utworzonych w wyniku inwestycji miejsc pracy. Zapomina się tylko dodać informacji o tym, że zgodnie z odpowiednimi rozporządzeniami można to zrobić o ile łączny koszt kwalifikowalny (ten od którego nalicza się dofinansowanie) nie przekracza wartości środka trwałego lub wynagrodzeń, czyli 1+1 to nie 2 a wciąż 1 (dotyczy projektów o charakterze inwestycji początkowej).
Błędy w dokumentacji rodzą jeszcze jeden problem. Często zdarza się, że przesłane uwagi formalne nie są zgodne z zapisami w dokumentacji, nie rzadko są wręcz w sprzeczności z tym co, poprzez logiczne rozumowanie, można wywnioskować z lektury regulaminów i wytycznych. Oczywiście przesłane uwagi zazwyczaj są słuszne ale gdy odniesiemy je bezpośrednio do dokumentów referencyjnych (dyrektywy, ustawy, rozporządzenia), po co w takim razie pisać regulaminy? Wiele do życzenia pozostawia też język jakim się je pisze. Tak naprawdę, bardzo często czytanie regulaminu można zakończyć na wykazie dokumentów referencyjnych i przejść bezpośrednio do nich.
3. Zmiany w dokumentacji konkursowej – odwiedzanie strony www z dokumentacją konkursową powinno stanowić stały punkt dnia wnioskodawcy. W trakcie trwania konkursu często dokonywane są zmiany w dokumentacji, jej uzupełnienia itd.
4. Niestabilne generatory wniosków – szczególnie w ujęciu regionalnym jest to jedna z większych porażek. Czyżby efekt najniższej ceny w zamówieniach publicznych czy zwykłe zaniedbanie? O ile już, generatory wniosków dla nowej perspektywy są w ogóle dostępne, to działają niestabilnie, mają znaczące luki. Co więcej każdy opis projektu zaczyna się od udowodnienia, iż jest on zgodny z zasadą zrównoważonego rozwoju i ma pozytywny wpływ na środowisko. Koniec pracy nad wnioskiem kończy się natomiast koniecznością wydruku dokumentacji, nierzadko setek stron, parafkami na każdej stronie i koniecznością jej dostarczenia do instytucji zarządzającej. Gospodarka elektroniczna w pełnym wymiarze…
5. Brak przygotowania merytorycznego w punktach kontaktowych – w przypadku niektórych instytucji jest to zmora. Dlatego też uzyskane informacje należy zweryfikować i potwierdzić, najlepiej w dokumencie źródłowym. Z doświadczenia wiem, że każdy konkurs obsługiwany jest przez jedną, maksymalnie dwie osoby godne zaufanie, im szybciej uda się do nich dotrzeć tym lepiej.
6. Potwierdzenie zdolności finansowej – droga promesa – absurd innego wymiaru, chcesz dostać dofinansowanie, zapłać horrendalną kwotę za promesę bankową. O ile jestem przeciwnikiem regulacji, to jest to jeden z obszarów rynku który powinien zostać takowymi objęty, tzn. w ramach promocji innowacyjności powinny zostać narzucone limity kosztu promesy bankowej dla projektów badawczo-rozwojowych starających się o dofinansowanie publiczne. Nie wierzę bowiem by koszt 30 tysięcy złotych (najwyższa kwota o jakiej wiem) dało się zdroworozsądkowo uzasadnić. Co więcej banki zazwyczaj chcą najpierw zobaczyć gotową dokumentację konkursową, więc nie warto czekać na uzyskanie promesy na ostatnią chwilę.
Zasada ograniczonego zaufania
Powyższa wyliczanka nie jest zapewne kompletna. Nie jest też jej celem odstraszenie przedsiębiorców od aplikowania o granty. Chodzi natomiast o to, by stosować zasadę ograniczonego zaufania, bowiem błędy popełnione na etapie przygotowania aplikacji mogą sporo kosztować już w trakcie rozliczania projektu. Tłumaczenie, że wynikają one z niekompetencji innych, jest natomiast mało skuteczne, płaci ten kto podpisuje umowę. Póki co, daleko nam jeszcze do kraju gdzie państwo ogranicza ryzyko przedsiębiorcy.