Jak rozwiązywać problemy w sposób kreatywny – radzi Leonardo da Vinci
Każdy z nas obserwował ptaki w locie, ale czy zastanawiałeś się kiedykolwiek czy ptak porusza skrzydłem z tą samą prędkością podnosząc je co opuszczając? Nie? A może zastanawiałeś się jak wygląda język dzięcioła? Też nie? Leonardo da Vinci zadawał sobie właśnie takie pytania, a co ważniejsze szukał na nie odpowiedzi. Ta ciekawość świata, czasami na poziomie przekraczającym tą z jaką postrzegają otoczenie dzieci, pozwoliła mu tworzyć rzeczy niebanalne i wychodzące poza czas w którym żył. Jeśli na co dzień rozwiązujesz problemy, które wymagają kreatywnego podejścia, zapraszam do lektury, Leonardo da Vinci ma dla ciebie kilka dobrych rad.
Nie wiem jak dla Ciebie, ale dla mnie nie żaden tam Blockchain, iPhone czy nawet Internet, ale pismo znajduje się na szczycie rankingu wynalazków wszech czasów. Pozwala ono utrwalać oraz przekazywać wiedzę i informacje, z czego doskonale zdawał sobie sprawę Leonardo da Vinci. Aktualnie dostępnych jest ponad 7200 stron jego notatek, co prawdopodobnie stanowi 25% całości. Niby 25%, ale to i tak większa proporcja niż w przypadku maili i dokumentów cyfrowych jakie pozostawił po sobie Steve Jobs, pamiętaj że Leonardo żył na przełomie 15 i 16 wieku, było zatem sporo okazji do tego by notatki mogły spłonąć lub się zawieruszyć. W każdym razie ów notatki, uzupełnione o zewnętrzne źródła historyczne i wsparcie ekspertów, zostały wykorzystane przez Waltera Isaacsona do napisania biografii pochodzącego z Florencji uosobienia renesansu. Przy czym nie jest to biografia mistrza malarstwa jakich mnóstwo w bibliotekach, jest to studium nad umysłem wynalazcy i innowatora, którego dzieła sztuki były (tylko) efektem końcowym jego rozwoju w wielu innych dziedzinach.
Wspomniane notatniki ukazują Leonardo jako osobę, której ciekawość świata chyba nigdy nie zostałaby zaspokojona. Oprócz tego, że zastanawiał się nad tym jak coś działa, to zadawał ważne pytania dlaczego i jak, następnie dążył do uzyskania odpowiedzi. A pytania dotyczyły zarówno tego w jaki sposób zbudowana jest wieża w Ferrarze jak i budowy języka dzięcioła, zresztą ptaki to jedna z większych pasji Mistrza. Badania nad nimi poprowadziły go nie tylko do zaprojektowania maszyny latającej (którą chciał zbudować i przetestować na skaczącym ze wzgórza człowieku…) ale też do lepszego zrozumienia ruchu. Inną jego wielką pasją była anatomia, w zaprzyjaźnionym szpitalu przeprowadzał sekcje zwłok zostawiając wiele szczegółowych szkiców poczynając od budowy czaszki po mięśnia a na płodzie kończąc (szczególnie mocno zaintrygował go natomiast starzec, który twierdził że ma 100 lat, tuż po jego śmierci Leonardo zabrał się do pracy…). Obie te pasje miały niebotyczny wpływ na malarstwo, do którego wniósł On właśnie ruch i emocje. Uważał bowiem, że jeśli ma pokazać prawdziwy uśmiech, to musi znać doskonale mechanizmy za nim się kryjące, praca mięśni itd.
Bardziej nieoczywistymi pasjami Leonardo były m.in. hydraulika, architektura, astronomia (nurtowało go nasze miejsce w kosmosie, na marginesie swoich notatek napisał nawet „że to nie słońce jest w ruchu” i to jeszcze przed Kopernikiem, przy czym nie wiadomo jaki charakter miała ta notatka, zauważył też że Księżyc nie świeci…) oraz inżynieria militarna. On sam wolał nawet przedstawiać się jako inżynier niż artysta czego dobitnym przykładem jest „list motywacyjny” kierowany do przyszłego patrona Ludovico Sforzy, księcia Mediolanu, gdzie Leonardo spędził sporą część swojego życia. W liście tym Mistrz chwalił się, że potrafi budować drogi, mosty, tunele, armaty, mury obronne nie do przejścia czy osuszać koryta rzek i to wszystko w trakcie oblężenia wroga, na samym końcu dodał jedno zdanie, że może też coś tam namalować i wyrzeźbić. Z tej listy jedynie dwie ostatnie pozycje pokrywały się z jego wcześniejszym doświadczeniem, reszta to raczej niespełnione wizje, które swoje ujście znalazły bardziej w szkicach niż zrealizowanych projektach. Ale czego to były szkice… łódź podwodna, zasilane parą armaty, sprzęt do nurkowania, maszyny latające…
Siła marki osobistej
I tutaj pojawia się moment, w którym wielu kontestuje osiągnięcia Leonardo a pierwszym, który z przyjemnością rzuciłby kamieniem był Michał Anioł, jego największy rywal o względy patronów (przy każdej nadarzającej się okazji Michał Anioł wypominał Leonardo niedokończoną rzeźbę, która ostatecznie stała się obiektem do trenowania celności przez francuskich łuczników). To fakt, Mistrz miał problem z „dowożeniem produktów”. Powodów było kilka, jednym z nich zapewne nadmierna perfekcja i wręcz maniakalne dążenie do doskonałości, to co większość uznałaby za pracę dokończoną on odrzucał, w efekcie nie dostarczając niczego. Inny czynnik, widoczny szczególnie w projektach inżynieryjnych, to wyjście poza ramy dostępnych w ów czasie możliwości. W niektórych przypadkach było to również znudzenie wynikające z błahości tematu lub zapewne zwykłe roztargnienie. Nierzadko utrudnieniem było to, że Leonardo robił wiele rzeczy w różnych, niekoniecznie powiązanych ze sobą dziedzinach, stąd brakowało skupienia na „tu i teraz”. Potrafił on jednak zbudować na tyle silną markę osobistą, by przekonać do siebie takie gwiazdy ówczesnej epoki jak Medyceusze, wspomniany Ludovico Sforza (Bona Sforza to córka jego bratanka), Cesare Borgia (który odznaczył się brutalnością i przebiegłością w podbijaniu kolejnych włoskich miast, syn papieża Aleksandra VI), Papież Leon X czy Król Francji Franciszek I Walezjusz. Przyjacielem Leonardo był sam Niccolo Machiavelli (Cesare Borgia był wzorcem Księcia). Jeśli chodzi o Cesare, to czas, który spędził z nim Leonardo spowodował, że Mistrz nie myślał już o wojnie jak o polu do ekspresji artystycznej a raczej jak o szalonym, krwiożerczym demonie co odebrało mu trochę zapału do tej części swoich zainteresowań.
Kiedy uczeń przerasta mistrza…
Zgadzam się z Walterem Isaacsonem, że błędem jest mówienie o boskiej doskonałości Leonardo (czy w ogóle kogokolwiek). Był on „człowiekiem” z czym wiążą się różnego rodzaju ograniczenia. Np. brak talentu do arytmetyki (geometria to już zupełnie inna historia), który uwidoczniony został w błędnych, podstawowych obliczeniach takich jak dzielenie, które od czasu do czasu pojawiały się w jego notatnikach. Tutaj pojawia się jednak coś o czym warto wiedzieć, Leonardo da Vinci nie miał formalnego wykształcenia (tak, nie chodził do szkoły, nie szukałbym jednak tutaj źródła błędów w prostych działaniach matematycznych, na co wskazuje jego znajomość i przede wszystkim świadomość zasad geometrii). Wynikało to z faktu, że Leonardo był nieślubnym dzieckiem, z czym wiązało się wiele niedogodności, ale ostatecznie też prawdopodobnie dzięki temu możemy podziwiać Mona Lisę. Dlaczego? Otóż jego ojcem był członek rodziny notariuszy o bardzo długich tradycjach w tym zawodzie, pradziadek, dziadek etc. (u nas niektórzy używają w tym kontekście słowa „kasta”) i zapewne gdyby Leonardo został poczęty w „prawym łożu” też zostałby notariuszem. Wtedy jednak miejsce gdzie notariusze się kształcili, z różnych powodów było niedostępne dla poczętych poza małżeństwem. Ojciec zauważył jednak skłonności Leonardo do rysunku i oddał go pod opiekę nauczyciela, który od razu poznał się na talencie młodzieńca (podobno nawet jego nauczyciel zrezygnował z uprawiania malarstwa, gdyż uznał, że przy tym co robi Leonardo, on okalecza tą profesję…).
Lektura biografii Leonardo da Vinci, wzmocniła mnie w przekonaniu jak wielką rolę odgrywają w naszym życiu szczęście i przypadek , a zatem i tych których uważamy za wielkich tego świata. Niektórzy nawet, po prześledzeniu losów np. Elona Muska (do USA trafił przez Kanadę z RPA), Steva Jobsa (syn Syryjskiego imigranta i pół Niemki, pół Szwajcarki, którzy zresztą go nie wychowywali, trafił do adopcji) czy w końcu Leonardo mogliby uznać, że okoliczności to jedyny czynnik warunkujący ich sukces. Leonardo miał szczęście urodzić się w miejscu i czasie, które odznaczały się niebywałą, jak na tamten okres, dozą pokoju i liberalizmu. Mimo, że nigdy formalnie nieuznany, Leonardo był zaakceptowany przez rodzinę jego ojca, jak i przez niego samego, przez długi okres wychowywał się z dziadkiem i wujem (z rodu Vinci). Co nie jest takie oczywiste nawet dziś. Ojciec przez wiele lat wspierał też Leonardo pełniąc rolę jego „agenta” i dostarczając mu klientów.
Co do szkoły, Leonardo nie mógł odebrać formalnej edukacji, stąd nie znał np. łaciny, jednakże on sam uważał to za wielki atut. Twierdził bowiem, że nie jest skażony schematami i nie powtarza bez sensu tego co innym wbito do głowy. Do wielu wcześniej dokonanych odkryć Leonardo doszedł sam, metodą prób i błędów. Zresztą, przez istotną część swojego życia uważał, że praktyka to jedyna droga do rozwoju. Z czasem zmienił jednak zdanie, na co wpływ miał coraz łatwiejszy dostęp do książek, których Leonardo był „pochłaniaczem”. W pewnym momencie stwierdził nawet, że „ci którzy są zakochani w eksperymentowaniu oderwanym od wiedzy teoretycznej są niczym żeglarze podążający bez steru czy kompasu, którzy nigdy nie mogą być pewni dokąd podążają” następnie dodając „praktyka zawsze musi bazować na solidnych podstawach teoretycznych”. Leonardo nie krył się także ze swoją homoseksualnością, co w ów czasach było „dość” odważne. Co prawda wiemy, że pojawiły się co najmniej dwa oficjalne oskarżenia o udział w „sodomii”, jednak zostały one „zamiecione pod dywan” ze względu na to, że dotyczyły też prominentnych osób (nie znalazł się nikt kto by potwierdził to przed sądem bez osłony anonimowości). Zresztą nie przeszkadzało to nawet Papieżowi, który przez pewien czas był jego patronem.
Według mnie mylnym byłoby jednak założenie, że każdy komu „sprzyja” fortuna osiągnąłby tyle co np. Leonardo da Vinci. Stąd uważam, że największa wartość jaka płynie z lektury tej książki to rzeczy, których możemy nauczyć się od Leonardo by móc uczynić okoliczności dla nas sprzyjającymi i wykorzystać swój czas, gdy ten w końcu nadejdzie. Zauważalnych jest bowiem kilka schematów w działaniu Mistrza, które warto zapożyczyć i wdrożyć, w szczególności gdy mamy do czynienia z problemami, które wymagają kreatywnych rozwiązań. Co konkretnie? O tym już za tydzień w następnym wpisie …
Ani ten, ani następny wpis nie wyczerpują jednak tematu, stąd jeśli jesteś ciekawy co zadecydowało o wielkości Leonardo, zachęcam do lektury książki, którą znajdziesz m.in. tutaj:
Audiobook:
storytel.pl (14 dni za darmo, dostępne są także audiobooki i ebooki w języku polskim),
Audiobook.com (pierwsza książka za darmo)