Opowieści dinozaura internetów - recenzja książki Trzecia Fala Wizja Gospodarki Przyszłości
„Napisałem tę książkę dla przedsiębiorców, by mogli nadać kształt swoim marzeniom. I dla korporacyjnych tytanów aby pomóc im zapanować nad nawiedzającymi ich koszmarami. Napisałem ją dla studentów biznesu i przypadkowych obserwatorów. Dla ludzi na tyle starych, by odczuwali nostalgię za dostarczanymi pocztą płytami AOL, i tak młodych, że w życiu nie słyszeli słowa CD-ROM” …
… gdyby ktoś w taki sposób chciał sprzedać mi na ulicy swoją książkę, przeszedłbym obojętnie nie zawracając sobie głowy, czego bowiem, jak nie banału, można oczekiwać po książce „klasy biznes” dedykowanej wszystkim, niezależnie od etapu na „zawodowej ścieżce”? Co jednak, gdy książkę „sprzedaje” Steve Case, współzałożyciel America Online (może AOL więcej ci powie, też nie? Kliknij tutaj), jeden z tych, którzy istotnie przyczynili się do rozwoju i popularyzacji internetu? (aż dziw, że nie ma o nim notki w polskiej wersji Wikipedii, stąd link do wersji anglojęzycznej tutaj)
Ale ja to już gdzieś czytałem…
No cóż, w takim przypadku, nie wypadało odmówić i poświęciłem kilka chwil, niezbyt otyłej w końcu, książce pt. Trzecia Fala Wizja Gospodarki Przyszłości (nawiązanie do książki Tofflera nieprzypadkowe), tym bardziej, że sam Walter Isaacson napisał przedmowę, co tylko pobudzało ciekawość.
Książka ma co najmniej dwa oblicza, biograficzne (opisujące przygodę związaną z budowaniem internetowego giganta) i dominujące - futurologiczne (okraszone przekazem do wszystkich zaangażowanych w rozwój innowacji i przedsiębiorczości).
Do mnie bardziej trafiło pierwsze z nich, drugie bowiem nie było dla mnie niczym nowym, to oblicze książki wpisuje się bowiem w szerszy trend rozpisywania się nad potencjałem wykorzystania nowych technologii w najbliższej przyszłości (autonomiczne auta, itd…), przy czym nie mogę powiedzieć, że jest to słabe, po prostu „już to czytałem” To natomiast co postrzegam jako plus tej części książki, to fakt, że oprócz samej (czasami utopijnej) wizji przyszłości autor wskazuje również obszary, nad którymi trzeba popracować w najbliższym czasie by szansa wynikająca z możliwości nowych technologii nie została zaprzepaszczona.
Czy innowatorom trzeba pomagać?
Dla niektórych, książka może wydać się „amerykocentryczna”, zresztą sam Autor nie kryje się z tym, jak bardzo zależy mu na tym by USA wiodło globalny prym w zakresie innowacyjności, przy czym spisane przez Case’a spostrzeżenia mają wymiar uniwersalny, jak chociażby konieczność zaprzestania powszechnego, w szczególności przez polityków, mylenia startupów z małymi firmami, gdyż mimo, że jedne i drugie to istotne ogniwa gospodarki to „ci którzy chcą stworzyć startup, szukają zupełnie czegoś innego, niż założyciele małych biznesów”…
To, na co Case zwraca również większą, niż inni, uwagę, to np. rola rządu i generalnie urzędników w generowaniu innowacji, która często jest pomijana lub oceniana negatywnie, a gdy się jednak głębiej zastanowić, to istotna część przełomowych innowacji została sfinansowana lub zainicjowana przez sektor publiczny. Np. „w latach 1994-1999, w ramach inicjatywy, Digital Libraries Initiative (DLI), rząd federalny (USA), przyznał sześćdziesiąt osiem milionów dolarów w grantach badawczych, aby pomóc w rozwiązaniu kwestii cyfryzacji danych publicznych. Wśród zwycięzców znaleźli się studenci Uniwersytetu Stanforda, którzy chcieli stworzyć lepszą metodę indeksowania stron internetowych. Nazywali się Larry Page i Sergey Brin. Praca, którą wykonali dzięki grantowi DLI, posłużyła za podstawę budowy algorytmu wyszukującego Google”. To tylko jeden z licznych przykładów. (Tutaj polecam wystąpienie Mariany Mazzucato na TED, po którym możesz zupełnie inaczej spojrzeć na swój telefon, a w zasadzie na jego poszczególne komponenty. Do obejrzenia tutaj). Rządy to także potencjalni istotni klienci innowatorów. Case dzieli się swoimi doświadczeniami z pracą z rządem USA oraz wskazówkami jak taka współpraca powinna wyglądać by była owocna nie tylko dla jednej ze stron, a wynikające z niej korzyści nie były obarczone tak dużym współczynnikiem losowości.
Chciałoby się więcej takich case’ów…
Jeśli chodzi o oblicze biograficzne książki, to mimo iż dla mnie dużo ciekawsze, ze względu, że Case do tej pory jeszcze o swoich doświadczeniach nie pisał tak obszernie, to mam spore poczucie niedosytu w tym aspekcie. Chętnie dałbym sobie sprzedać książkę Stevena, w której więcej miejsca poświęci On na opis napotkanych problemów przy skalowaniu organizacji i sposobom ich przezwyciężania. Mowa bowiem o startupie, którego oferta istotnie ewoluowała, pomimo czego udało się namówić inwestorów do kontynuacji wspólnej drogi, startupie, który walczył z większymi od siebie, nie pozwolił się przejąć Microsoftowi, a sam w końcu przejął giganta mediowego i w ciągu kilkunastu lat osiągnął niebotyczną wartość ponad 160 miliardów dolarów. Była to droga wielu sukcesów ale też zwieńczona ostatecznie, w kontekście AOL, porażką i upokorzeniami z jakimi Case musiał się mierzyć (ciekawe jest np. to jak jego pomysły przejęcia Apple’a czy Googla, w czasie gdy było to jeszcze możliwe, zostały odrzucone).
Podsumowując, wbrew mojej obawie, książka nie serwuje banału i rzeczywiście można przyznać autorowi, każda z wymienionych na wstępie grup czytelników, znajdzie w niej coś wartościowego dla siebie. To według mnie jest sporym jej atutem, z drugiej strony, przypuszczam, że wiele osób może czuć niedosyt, że danemu tematowi zostało poświęcone tak mało miejsca. Książkę czytałem w wersji polskiej, mam wrażenie, że tłumaczenie nie jest najlepsze. Nie mniej jednak, z czystym sumieniem polecam książkę wszystkim tym, których interesują nowe technologie i innowacje. Poniżej linki, gdzie można znaleźć książkę.
p.s.
Swoją drogą, ku przestrodze dla Marka Zuckerberga, nic nie trwa wiecznie… (niegdyś AOL był utożsamiany przez wielu Amerykanów z internetem, czyli dokładnie w taki sam sposób jak wciąż niektórzy postrzegają Facebook).