Życzenia noworoczne od życzliwego dyktatora
Daniel Stachowiak
04 stycznia 2016, 13:15·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 stycznia 2016, 13:15Drogi polski przedsiębiorco. Chciałbym zacząć swój blog listą noworocznych życzeń, które mógłby sobie wymyślić “życzliwy dyktator”, wymyślona postać, która lubi istnieć dla dobra wspólnego. Czego oczekiwałaby od Ciebie w 2016 roku?
Muszę rozwiać wątpliwości dotyczące osoby “życzliwego dyktatora”. Nie jest to rzeczywista postać i nie jest osobą aktualnie sprawująca władzę w Polsce ani do pełni władzy dążąca. Jest to czysto bajkowa postać używana do ćwiczeń akademickich, która myśli tylko o dobrobycie, szczęściu i bezpieczeństwie całej populacji (zdaję sobie sprawę, że ta definicja nabiera szczególnych skojarzeń w kontekście niedawnych wydarzeń na scenie politycznej w Polsce. Odrzućmy te skojarzenia).
Zacznijmy od definicji. Za przedsiębiorcę uznajmy kogoś kto zatrudnia inne osoby oraz jest właścicielem lub współwłaścicielem zorganizowanego zespołu składników materialnych i niematerialnych przeznaczonych do prowadzenia działalności gospodarczej. Jest to kodeksowa definicja (art.55 (1) kc). Na użytek filozofii "życzliwego dyktatora" nie jest to osoba samozatrudniona, bo nie ma znaczącego wpływu na tworzenie kultury korporacyjnej, na której tak życzliwemu zależy. Za przedsiębiorcę pozwolę sobie uznać wynajęte zarządy menadżerskie nawet jeśli nie mają one znaczących udziałów w zarządzanych firmach głównie z uwagi na ich status materialny i społeczny oraz umiejętności pomnażania pieniędzy.
Dlaczego nasz dyktator miałby mieć jakieś szczególne życzenia skierowane do przedsiębiorców? Ponieważ ich umiejętności tworzenia czegoś z niczego, lub polepszania czegoś co już istnieje są uniwersalne i przydatne do budowania zarówno majątku jaki i kapitału społecznego czy politycznego.
Oto krótka lista życzeń. Polski przedsiębiorco, życzę tobie, abyś w Nowym Roku:
- zaangażował się w pracę poza firmą dla jednej inicjatywy, która wydaje się tobie potrzebna. To może być fundacja, klub sportowy, partia polityczna lub stowarzyszenie. Cokolwiek. Zorganizuj zawody sportowe, konkurs, zasponsoruj orkiestrę szkolną czy wesprzyj komitet rodzicielski swojej starej szkoły. Wejdź do rady miasta. Stwórz cykl wykładów czy publicznych debat o czymkolwiek.
- został aniołem biznesu. Zainwestuj niewielką kwotę w pomysł mniej doświadczonej osoby. Traktuj to jako snobistyczny sport, który ma przynieść satysfakcję z dzielenia się swoją wiedzą, z budowy własnej “stajni przedsiębiorców” oraz z nauki, która płynie z bycia inwestorem i doradcą. Nie licz na szybkie ani łatwe zwroty.
- jeśli masz małe przedsiębiorstwo, znajdź osobę za granicą, która rozwinie tam działalność twojej firmy. Podpisz z nią rozsądny kontrakt, czyli taki, który nagradza za ryzyko, czas i rezultat (a nie tylko za rezultat). Płacenie za rezultat jest oczywiście najkorzystniejsze ponieważ kontrahent jest wtedy również przedsiębiorcą ponoszącym lwią część ryzyka. Znalezienie takiej osoby jest dla większości małych firm jednak bardzo trudne, prawie niemożliwe. Zaakceptuj, że rozwój za granicą to długoterminowa ryzykowna inwestycja a nie rzucanie kości, bo może się uda.
- jeśli twoje przedsiębiorstwo jest co najmniej średnie, wprowadź program dla przedsiębiorców wewnątrzfirmowych(“intrapreneur”), który nagradza za dostrzeżenie nowego trendu, nowej okazji inwestycyjnej lub rozwojowej. I który nie uznaje niepowodzeń za porażki, lecz za godne szacunku blizny odniesione w nierównej walce.
- stworzył firmową konstytucję, która nie używa nowomowy korporacyjnej czy po prostu spełnia formalne wymagania BHP czy kodeksu pracy, lecz definiuje wspólne wartości, których przestrzegania oczekujesz od wszystkich, również od siebie.
Na koniec sobie życzę, że wytrwam w postanowieniu pisania co najmniej jednego artykułu na niniejszym blogu na miesiąc. O byciu polskim przedsiębiorcą w Wielkiej Brytanii. O tym jak Polska wygląda z dystansu. I może trochę o komercjalizacji wynalazków uniwersyteckich czy kryzysie neoliberalizmu w Polsce i na świecie.