
Na początku lat 90. odrodziło się zainteresowanie kulturą wśród badaczy społecznych. W niej upatruje się klucza do zrozumienia społeczeństw. Kultura ma być tym elementem, który umożliwi analizę różnic występujących pomiędzy społeczeństwami oraz wyjaśni podstawy ich gospodarczego i politycznego rozwoju. Jednym z impulsów wówczas do pogłębionych badań było opracowanie z lat osiemdziesiątych byłego urzędnika Amerykańskiej Agencji Rozwoju Międzynarodowego (USAID). W swojej książce ów urzędnik – Lawrence Harrison zatytułowanej „Underdevelopment is a state of mind - The Latin America case” posłużył się dwoma studiami przypadku, by wykazać, że w większości państw Ameryki Łacińskiej kultura stanowiła największą przeszkodę rozwoju. Praca ta w swoim czasie wzbudziła falę krytyki, ale wraz z upływem czasu zaczęto dostrzegać racjonalność wywodów Harrisona.
Natknąłem się ostatnio na publikację, a w niej na opis dwóch krajów z lat 60. Jednym jest Korea Południowa, a drugim Ghana. Niemałym zaskoczeniem był fakt, że obydwa kraje w tamtym czasie znajdowały się na bardzo podobnym poziomie rozwoju. Dysponowały podobnym produktem narodowym brutto na jednego mieszkańca, porównywalną strukturą gospodarki. Eksport obydwu krajów ograniczał się do produktów podstawowych, nisko przetworzonych. Po kilkudziesięciu latach Korea stała się gospodarczym gigantem, plasuje się w czołówce najbardziej uprzemysłowionych krajów świata. Konsekwentnie umacnia instytucje demokratyczne. Podobne przemiany nie nastąpiły w Ghanie, a jej produkt narodowy brutto na jednego mieszkańca stanowi dziś jedną piętnastą (sic!) dochodu Korei Południowej. Wiele czynników ma wpływ na taką sytuację, ale głównej przyczyny należy upatrywać w kulturze. Mieszkańcy Korei Południowej (podobnie, jak inne narody tamtej części świata) cenią sobie oszczędność, inwestowanie, pracowitość, wykształcenie, organizację oraz dyscyplinę. Te wartości są odległe od tych wyznawanych w Ghanie.
#
Polub na Facebooku
Obserwuj na Twitterze
