Narracyjne postrzeganie świata i sztuka syntetyzowania
Dariusz Szulc
26 lipca 2016, 19:06·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 lipca 2016, 19:06Nieustannie docierają do nas informacje, obrazy, dźwięki, zapachy. Otrzymujemy ich setki tysięcy w tak krótkim czasie, że nie jesteśmy w stanie ich przyjąć, zrozumieć i przetworzyć, aby nam dobrze służyły. Z konieczności odrzucamy wiele z nich. Czasami więc tracimy coś, co mogło mieć ogromny sens, w istotny sposób mogło wpłynąć na nasze życie, decyzje.
Cywilizacja to władza nad światem, a kultura to miłość do świata.
Sztuka uczy patrzenia i analizowania. Trening, jakim jest obcowanie ze sztuką, tak często, jak to tylko możliwe wyrabia w odbiorcy zmysł estetyczny. Z drugiej strony trening ten ma wymiar bardzo praktyczny: nabiera się umiejętności sięgania w głąb istoty sprawy, odkrywania podpowierzchniowych znaczeń. Aktywny odbiór sztuki rozwija umiejętności twórcze i pobudza do kreatywnych działań. Jest to droga, jaką idą sami artyści wciąż poszukujący inspiracji.
O postrzeganiu świata rozmawiałem z Bożeną Wiszniewski - artystką, która mieszka i tworzy w Australii. Bożena jest wehikułem treści realnych pejzaży, które obserwuje, a potem przetwarza w sobie, syntetyzuje i przekazuje odbiorcy. W jej pracach jest więc cząstka jej samej i jakaś część natury, której obraz przetwarza, ale i coś jeszcze – codzienność, proza życia, otoczenie, które mają wpływ na to, jak końcowy obraz wygląda – to sprowadza wrażliwość artysty do poziomu egzystencjalnego. W twórczości Bożeny Wiszniewski pojawia się pejzaż jako przestrzeń rozpalona słońcem lub wygaszona bezkresem oceanu. Poziomo układające się powierzchnie uspokajają. Kolor jest stonowany. Przedmiot nie jest ważny, ale energia, którą on wnosi do przestrzeni. W tych pracach można codziennie odnajdywać swoje nowe emocje, które przynosi dzień, albo wyciszać niechciane.
Każdy dzień, który przeżywamy wiąże się z mnóstwem myśli i emocji. Tak też powstają obrazy Bożeny Wiszniewski. Artystka tworzy całe serie prac, po to, aby osobno pozamykać emocje w każdym obrazie. Porządkowanie myśli i emocji odbywa się poprzez zestawienia kolorystyczne. A jak porządkujemy emocje w swoim życiu?
Jest jeszcze jeden wymiar analizy twórczości australijskiej artystki – technika. W pejzażach morskich zauważyć można delikatne pociągnięcia pędzla, cienko nakładana farba i widoczne ślady pędzla. Nadaje to lekkości prac, jakby napowietrza je. W ten sposób, tworzy się jeszcze jeden wymiar przestrzeni i nieskończony.
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem prace Bożeny, zatrzymałem wzrok na dłużej niż na innych pracach. Obraz stworzył dla mnie nową czasoprzestrzeń, mocno napowietrzoną.
Ponieważ łączę w swoich projektach zawodowych świat sztuki i biznesu, świat duchowości i twardych faktów postanowiłem sprawdzić, jak te dwa różne światy mogą korzystać z siebie nawzajem. Biznes poszukuje innowacyjnych rozwiązań, potrzebuje kreatywnego myślenia. Czy te światy, w tym zakresie są naprawdę daleko od siebie?
- Co ma największy wpływ na obraz twoich pejzaży „zarejestrowanych” na płótnie?
- BW: Największy wpływ ma na pewno technika, jaką sobie narzucam przy realizowaniu każdej nowej serii. Odkrywam w trakcie pracy jej możliwości i ograniczenia, metodą prób i błędów wybieram albo odrzucam narzędzia. Pomysły często rodzą się spontanicznie i to, dokąd mnie prowadzą jest częścią procesu twórczego, który dla mnie jest tak samo ważny, jak ostateczny obraz na płótnie.
- Czy gdybyś mieszkała w Polsce, myślisz, że mogłabyś malować podobnie?
- BW: Raczej nie. Zmieniłam się. Na nowo ukształtował mnie kraj, w którym mieszkam od ponad 26 lat. Obcowanie z jego kulturą na pewno zmieniło moje spojrzenie na świat i na sztukę. Otworzyło mnie, w jakimś sensie wyzwoliło.
- Czy można mówić o narodowości w przypadku tworzącego artysty?
- BW: Chyba już minęły czasy kiedy miało to duże znaczenie, kiedy musieliśmy podkreślać naszą odrębność narodową. Teraz tylko kiedy czytamy biografię artysty dowiadujemy się o jego pochodzeniu, ale nie oceniamy jego twórczości na podstawie albo w powiązaniu z miejscem jego urodzenia. W czasach Internetu i dostępie do informacji poddajemy się szerszym wpływom i fascynacjom i raczej pragniemy być częścią świata niż demonstrować narodową odmienność. Może powinnam podkreślić, że tak jest w moim przypadku, bo być może są artyści, dla których podkreślanie własnej narodowości ma ciągle ogromne znaczenie.
- A kolory, czy są one związane z dominującą cechą danego narodu?
- BW: Moją inspiracją jest przede wszystkim pejzaż, a kolory pejzażu kształtują warunki geograficzne, także w jakimś sensie kolorystyka moich pejzaży związana jest z miejscem, w którym mieszkam, ale na pewno nie narodem.
- Twoje pejzaże zatrzymują odbiorcę, uspokajają myśli – dla mnie to jak przewietrzenie umysłu, reset. Myśli przestają galopować, a mózg wówczas swobodniej zaczyna pracować – wyzwania dnia stają się błahostką, która „sama” się rozwiązuje. To antidotum na zatrucie informacyjne świata. A tobie, co pozwala zatrzymać się, uspokoić myśli?
- BW: Malowanie, praca w pracowni jest tym momentem kiedy inne sprawy przestają istnieć. Rozpoczyna się proces twórczy.
- Czy, jako „wehikuł”, jak cię opisałem na początku nie czujesz się czasem, zbyt przepełniona obrazami, które pragniesz przecież wciąż przetwarzać?
- BW: Nie mam takiego uczucia. Co prawda często maluję jednocześnie kilka prac na raz, lubię malować seriami, w serii prac widać lepiej pomysł, ideę, prace wzajemnie się dopełniają.
- Jaki jest twój sposób na pobudzanie kreatywności?
- BW: Kreatywność to poszukiwania, potrzeba odmienności, eksperymentowanie, umiejętność posługiwania się narzędziem i przede wszystkim radość z samego procesu tworzenia. Pomysły rodzą się w trakcie pracy. Mój sposób na pobudzenie kreatywności to być w pracowni i malować, ostatnio również naklejać. Uwielbiam patrzeć na twórczość innych artystów oni są źródłem wielu moich inspiracji i dodają mi odwagi do eksperymentowania.
- Jaki jest twój sposób na rozwijanie umiejętności syntetyzowania?
- BW: Nie zastanawiam się nad tym, po prostu słucham mojej własnej intuicji. Uwielbiam kolor, duże płaszczyzny koloru. Zderzenia kolorystyczne, sąsiedztwo, wzajemne oddziaływanie koloru na kolor, eksperymentowanie, kolory ustawiam tak, aby tworzyć iluzje przestrzeni, planów. Syntetyzowanie zaczyna się już we mnie. Na pejzaż patrzę jakby całościowo, nie interesuje mnie tak bardzo kształt, przedmiot jak właśnie kolor i ilość tego koloru w każdym kadrze, który rejestruję i staram się zapamiętać.
- Bożeno, bardzo dziękuję za tę rozmowę. Cieszę się na wystawę, którą będziesz miała wkrótce w warszawskiej galerii Apteka Sztuki!
Proces twórczy jest radością w samą w sobie, a to co powstanie jest dowodem na nasze działanie. Możemy to potraktować, jako nagrodę dla nas samych za wysiłek. Nie powinien to być cel sam w sobie. Jak w życiu, czy biznesie – korzyści długofalowe przynosi działanie z empatią. Dobro wraca.
Sam proces twórczy napędza też naszą kreatywność, innowacyjność, ale do tego trzeba znać narzędzia twórczości, mieć swój warsztat pracy.
W artykule umieściłem prace Bożeny Wiszniewski, wykonane w technice olejnej na płótnie, z serii "Thinking about the ocean" Zapraszam na
Facebook funpage i na stronę
ARTVENTURE