
REKLAMA
Skąd bierze się pragnienie pisania książek? Dlaczego tak bardzo chcemy zobaczyć siebie z własną książką w dłoni, na wieczorze autorskim, w księgarni, najlepiej na półce z bestsellerami?
Wydawać by się mogło, że to staromodne pragnienie. Nie lepiej zostać blogerem? Wpływowym celebrytą? Jednak jak się dobrze przyjrzeć tytułom i autorom okazuje się, że to właśnie blogerzy i celebryci wydają te staromodne, papierowe książki. Czasem nie jest tak bardzo istotne, czy napiszę powieść, czy autobiografię, to przecież jedynie sposób ujęcia tematu.
Pisarze mówią o tym, jak szukają inspiracji, jak budują emocje czytelnika, jak skrupulatnie wybierają temat. Obserwując wielu autorów książek na ich wieczorach autorskich, a także poza nimi, jestem bliska pewnej konkluzji. Zawsze i w każdym przypadku piszemy o sobie. Przecież z własnych doświadczeń, zadziwień i obserwacji powstają nasze książki. Zastanawiam się, czy jest możliwe, żeby nie pisać o sobie. Nawet jeżeli piszemy o czymś, co nas nie interesuje, tak czy inaczej w tekście zawiera się nasz osobisty stosunek do tematu.
Swoją drogą, czy może być coś bardziej nieprzyjemnego niż pisanie na nielubiany lub obojętny temat ? Inaczej jest przecież, kiedy szczerze nienawidzimy tematu o którym piszemy. Z tej nienawiści potrafi wyjść spod autora pióra najciekawsza literatura. O nawet rym się znalazł! Wielu autorów pisze po to, żeby „wyrzucić z siebie” to co chcą, żeby wylazło z nich na zewnątrz i zamieszkało już tylko na papierze.
Może nie warto się z tym zmagać. Może trzeba potraktować książkę jak lustro. Nawet jeżeli okaże się krzywe to i tak warto się w nim przejrzeć. Przecież nikt nas bardziej nie interesuje niż my sami.
Wydawać by się mogło, że to staromodne pragnienie. Nie lepiej zostać blogerem? Wpływowym celebrytą? Jednak jak się dobrze przyjrzeć tytułom i autorom okazuje się, że to właśnie blogerzy i celebryci wydają te staromodne, papierowe książki. Czasem nie jest tak bardzo istotne, czy napiszę powieść, czy autobiografię, to przecież jedynie sposób ujęcia tematu.
Pisarze mówią o tym, jak szukają inspiracji, jak budują emocje czytelnika, jak skrupulatnie wybierają temat. Obserwując wielu autorów książek na ich wieczorach autorskich, a także poza nimi, jestem bliska pewnej konkluzji. Zawsze i w każdym przypadku piszemy o sobie. Przecież z własnych doświadczeń, zadziwień i obserwacji powstają nasze książki. Zastanawiam się, czy jest możliwe, żeby nie pisać o sobie. Nawet jeżeli piszemy o czymś, co nas nie interesuje, tak czy inaczej w tekście zawiera się nasz osobisty stosunek do tematu.
Swoją drogą, czy może być coś bardziej nieprzyjemnego niż pisanie na nielubiany lub obojętny temat ? Inaczej jest przecież, kiedy szczerze nienawidzimy tematu o którym piszemy. Z tej nienawiści potrafi wyjść spod autora pióra najciekawsza literatura. O nawet rym się znalazł! Wielu autorów pisze po to, żeby „wyrzucić z siebie” to co chcą, żeby wylazło z nich na zewnątrz i zamieszkało już tylko na papierze.
Może nie warto się z tym zmagać. Może trzeba potraktować książkę jak lustro. Nawet jeżeli okaże się krzywe to i tak warto się w nim przejrzeć. Przecież nikt nas bardziej nie interesuje niż my sami.
