Reklama.
Jeżeli pojawia się wątpliwość, czy w oparciu o własne, olbrzymie zasoby, ale też niestety dalekie od doskonałości przepisy krajowe nie bylibyśmy w stanie zrealizować tego celu, to nie można czekać. Konieczne są dodatkowe analizy ekonomiczne i prawne w których należy uwzględnić dotychczas niedoszacowane ryzyka i koszty i podjąć pilne działania rzecz ograniczenia wysokości nieuchronnej w takim przypadku kary. Okazją do tego jest zapowiedziana przez nowego Ministra Energii systemowa nowelizacja ustawy o OZE, która ma nastąpić do końca czerwca 2016. Autorzy nowej, ale niezwykle wąsko pomyślanej (ograniczonej tylko do promocji energii elektrycznej) i spóźnionej o 5 lat ustawy, która miała wejść w życie 1 stycznia zapomnieli o celu jakiemu miała służyć - jest nim przede wszystkim wdrożenie prawa UE i pełna realizacja zobowiązań, a w niechlujnie wykonanej ocenie skutków regulacji zbagatelizowali ryzyka i koszty w całym systemie. Przepisy unijne jak i ustawa o OZE mają służyć przede wszystkim inwestycjom (zasadniczy cel), ale w sytuacji podbramkowej (w obliczu ryzyka niewypełnienia zobowiązania) umożliwiają złagodzenie kary i skorzystanie z łagodniejszego mechanizmu elastyczności zwanego „transferem statystycznym” pomiędzy krajami członkowskimi UE. Jest to przekazanie, na podstawie umowy międzypaństwowej, nadwyżek z jednego kraju UE (ponad jego własny celu) do drugiego, który bez transferu nie spełniłby swojego zobowiązania.
W czerwcu 2015 roku Komisja Europejska w swoim rutynowym raporcie z postępów we wdrażaniu celów w zakresie OZE zwróciła uwagę, że dwa kraje – Węgry i Polska, mogą mieć problem z realizacją swoich zobowiązań. Ostatnie opracowanie statystyczne GUS „Energia ze źródeł odnawialnych w 2014 roku” nie pozostawia złudzeń, że Polska wchodzi w obszar podwyższonego ryzyka niewypełnienia celu, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Co prawda udział energii z OZE wzrósł nieznacznie z 11,3% w 2013 roku do 11,45% w 2014 roku, ale uzyskany został zasadniczo dzięki niewielkiemu spadkowi całkowitego zużycia energii w Polsce – zmniejszył się mianownik we wzorze, za pomocą którego udział OZE jest obliczany. Polska w 2014 roku wyprodukowała 85,3 TWh energii z OZE, czyli o 2,4% mniej niż w 2013 roku. Warto mieć na uwadze, że produkcja energii z OZE w 2020 roku - jeżeli chcemy osiągnąć 15% cel i uniknąć konsekwencji finansowych - powinna wynosić ok. 128 TWh. Dane z 2014 roku nie świadczą niestety tylko o chwilowym załamaniu, ale dopełniają niebezpieczny trend zatrzymania rozwoju OZE, który obserwowany jest już od 2011 roku. Problem ilustruje poniższy wykres. Jeżeli obecny trend się utrzyma, to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że Polska w 2020 roku osiągnie nie 15%, ale tylko 12,9% udział energii z OZE.
logo

Aby stwierdzić, co wieloletnie zaniedbania oznaczają w sensie finansowym, trzeba przeliczyć wymagane udziały procentowe na liczbę MWh, których może zabraknąć w 2020 roku. 1% poniżej celu będzie efektem braku (w stosunku do planów) 8,5 TWh energii z OZE w 2020 roku. Państwa wiodące będą oferować do transferu statystycznego nadwyżki energii po tzw. kosztach krańcowych, czyli najdrożej wyprodukowanej w 2020 roku porcji energii z OZE, po cenie rzędu 150 Euro/MWh. Państwa zapóźnione będą szukały możliwości ucieczki od kary (wyższej niż 150 Euro za każdą brakującą MWh) i kupienia w transferze brakującej ilości energii po najniższych kosztach wytworzenia energii z OZE, czyli ok 50 Euro/MWh. Transakcje będą zatem zachodziły po cenach równowagi rzędu 100 Euro/MWh.
Przy tych założeniach (deficyt -2,1% i cena za transfer 1 MWh – 100 Euro), Polska musiałaby przed końcem 2020 roku dokonać transferu statystycznego na kwotę 1,8 mld Euro, czyli 7,5 mld zł, co stanowi ok. 1% rocznych wydatków budżetu państwa.
Wyszacowany 2,1% deficyt, określony zwykłą ekstrapolacją trendów, może być większy. Końcowe udziały energii z OZE składają się z energii elektrycznej, ciepła z OZE i biopaliw (ekologicznych, w tym elektrycznych napędów w transporcie. W każdym z tych segmentów rynku w Polsce są widoczne objawy nie tylko spowolnienia tempa rozwoju, ale wręcz degresji (najbardziej to widać w sektorze ciepła z OZE i biopaliw). Wiele czynników, na których analizę nie ma tu miejsca (więcej na Blogu Odnawialnym), może pogłębić te niebezpieczne trendy. Nie można wykluczyć, że przy zlekceważeniu problemu i kontynuacji dotychczasowej polityki, Polsce równie dobrze może zabraknąć nawet 5% do wypełnienia celu. Wówczas trzeba by się liczyć z transferem statystycznym rzędu 18 mld zł i dodatkowymi kosztami w ramach polityki klimatycznej, których nie zamortyzuje rozwój (brak rozwoju) OZE oraz utraconymi w kraju korzyściami społecznymi, np. miejsca pracy oraz gospodarczymi. Transfer statystyczny byłby porażką nie tylko ze względu na gigantyczne jednorazowe koszty dla budżetu – byłby to także dowód na zmarnowanie szans np. na rozwój krajowego przemysłu, usług, badań i rozwoju.
Postawienie poruszonego problemu właśnie teraz i w taki sposób nie jest straszeniem. To tylko skromna „prognoza ostrzegawcza”. Dobrze aby spełniła taką rolę jak np. jeden z najbardziej historycznie przekonujących "straszaków" dla rozwiniętych społeczeństw i myślących ekonomistów - raport Klubu Rzymskiego z 1972 roku „Granice wzrostu” - czyli aby się nie spełniła. Do tej pory zarzuca się autorom raportu (nawet jak nie mogą już na nie sami odpowiedzieć), że ich scenariusze były błędne, bo nieodnawialne zasoby Ziemi, które miały się wyczerpać za naszych czasów (np. ropa naftowa ok. 2020 roku) , nie wyczerpują się tak szybko. Prawda jest jednak taka, że scenariusze były poprawne i dlatego zmusiły świat do korekty nierealnych polityk gospodarczych (poprawa efektywności wydobycia i wykorzystania, recykling itd.). Polska w poruszonej w artykule sprawie ma jednak znacznie mniej czasu na zasadniczą korektę w polityce wobec OZE i na podjęcie działań.