W kogo uderza projekt nowelizacji ustawy o OZE?
Grzegorz Wiśniewski
10 maja 2016, 07:33·10 minut czytania
Publikacja artykułu: 10 maja 2016, 07:33O projekcie ustawy z 5 maja o zmianie ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) za dużo nie będzie można dyskutować. Pozostało bowiem niecałe 8 tygodni do terminu wejścia nowelizacji w życie (inaczej wejdą w życie przepisy uchwalone w dniu 20-go lutego 2015). Ponadto jest to projekt poselski - nawet jeżeli jest powszechnie wiadomym to, że powstał, bez wymaganych prawem konsultacji w Ministerstwie Energii (ME), co oznacza, że już żadnych konsultacji społecznych może nie być. Ci co mogą zyskać (jest och niewielu, ale są dobrze zorganizowani i poinformowani) będą siedzieć cicho. Ci co stracą, dowiedzą się poniewczasie. W efekcie nonszalancji regulacyjnej politycznie stracić może też rząd i partia rządząca, i też do końca mogą o tym nie wiedzieć.
Projekt nowelizacji ustawy o OZE jest niezwykle zawiłym i nieprzejrzystym, a przez to będzie niezrozumiałym nie tylko dla obywateli, ale także dla posłów, a nawet mniejszych uczestników rynku energii. Zaproponowane przez ME przepisy powinny być poddane szczegółowej analizie i taka zapewne zostanie jeszcze dokonana przez te organizacje sektora OZE, które (po niemalże 6 latach niemożliwości podejmowania racjonalnych działań bo trwały prace nad ustawą OZE) do dzisiaj nie upadły.
Zanim to się stanie, warto jednak na projekt nowelizacji popatrzeć z szerzej perspektywy. Czy propozycja w ogólne ma sens, czy stoi za nią jakiś szerszy zamysł i jak się ona wpisuje w politykę rządu – wszak rząd też nie mógł się w tej sprawie wypowiedzieć - oraz w politykę partii rządzącej. Nie jest łato na takie pytanie odpowiedzieć, bo propozycja ME nie ma oceny skutków regulacji (OSR). Na poważne błędy w OSR poprzednich wersji ustawy o OZE
wielokrotnie wskazywał Instytut Energetyki Odnawialnej, ale teraz nie zostały przedstawione żadne skutki wprowadzenia zmian i koszty, ale wiele wskazywać może na to, że z uwagi na
mniejszą różnorodność podmiotów biorących udział w aukcjach (w tej sytuacji ew. zmowy) i preferowanych technologii (o tym dalej) może być drożej niż w przypadku obecnie obowiązującej ustawy. Odbiorca energii nie wie jaka będzie wysokość tzw. „opłaty OZE” i co się będzie na nią składać. Inwestor nie wie w co i czy w ogóle warto inwestować. Obywatel musi uwierzyć w niepoparte nawet skromną analizą zapewnienie z uzasadnienia, że regulacja „podniesie zaufanie obywateli do państwa (co o tym mogą powiedzieć ci, którzy ponieśli nakłady finansowe licząc na taryfy?, przyp. aut) , stworzy >>jasne< mechanizmy wsparcia OZE, zwiększy przychody podatkowe budżetu państwa”.
Ustawa o OZE z 20 lutego 2015 nie jest idealna i jest wiele miejsc aby ją poprawić. Na czym zatem w rozumieniu ME ma polegać „poprawienie” (choć miejscami to diametralna zmiana systemu wsparcia)?
Projekt nowelizacji, a w szczególności jego uzasadnienie wiele uwagi poświęca interesom samego ME (sprawującego rolę właściciela koncernów energetycznych) i zabezpieczeniu interesów operatorów sieci i elektrowni węglowych. Ale co z resztą interesariuszy. Proponowane zmiany można zatem podzielić na te, które dotyczą niezależnych od koncernów producentów energii z OZE (p. 1 i 2 poniżej) i te których beneficjentem będą tradycyjne koncerny energetyczne (p. 3 poniżej):
1. Wykreślenie z ustawy systemu taryf gwarantowanych dla mikroinstalacji do 10 kW i zastąpienie ich zupełnie nowym i niespotykanym na świecie system wsparcia w postaci „opustu” umożliwiającego rozliczenie „barterowe” (tak to się powinno nazywać) z operatorem 70% energii wyprodukowanej w mikroinstalacji o mocy do 7 kW lub 50% w przypadku mocy powyżej 7 kW. Ta część energii, która nie jest objętą barterem, staje się łupem koncernów. Jednocześnie skrócono okres „wsparcia” z 15 do 10 lat. Propozycja pogarsza zdecydowanie warunki inwestycji prosumenckich i uniemożliwia stworzenie jakiegokolwiek ekonomicznie uzasadnionego domowego biznes planu.
2. Wyeliminowane w systemie aukcyjnym obowiązku ogłaszania aukcji także dla źródeł „pogodowozależnych” (energia słoneczna i wiatrowa), co uniemożliwi przygotowanie projektów i praktyczne wzięcie udziału tego typu projektów w aukcjach. Można też zapomnieć o podejmowani inicjatyw krajowych w zakresie produkcji urządzeń na rynek krajowy i (bez rynku krajowego) zagraniczny o szybko rosnącej wartości (obecnie 300 mld USD/rok).
3. Dopuszczenie, a nawet preferowanie w systemie aukcyjnym, technologii współspalania biomasy w elektrowniach węglowych i budowy nowych jednostek współspalania oraz wycofanie preferencji dla niechcianej przez elektrownie biomasy pochodzenia rolniczego. W miejsce tego wprowadzono, enigmatyczny i pozostający poza możliwością kontroli, zapis o konieczności dostarczania biomasy z odległości od elektrowni nie większej niż 300 km (tracą regiony bez elektrowni węglowych) i wyeliminowano preferencje dla biomasy pochodzenia rolniczego. Dodatkowo „poluzowano” wymogi informacyjne o zanieczyszczeniach w spalanej/współspalanej biomasie i odpadach. Z tego mogą być rosnące emisje innych niż CO2 zanieczyszczeń i kary za ich przekroczenie.
Inne propozycje, np. związane z tworzeniem wielu dobrze brzmiących i nawet skądinąd potrzebnych definicji (prosument, hybrydy, klastry) można pominąć z uwagi na niemożliwość inwestorów ekonomicznie uzasadnionego i praktycznego skorzystania z tych koncepcji.
Jaki obraz zatem się wyłania z projektu nowelizacji? Kto (grupy społeczne) zyskuje, a kto traci? Największym benefitem mają być państwowe koncerny energetyczne, ale wobec nacisku na współspalanie i preferowanie wykorzystanie drewna, kosztem biomasy rolnej doraźnie (wycinką, bo już w tym przypadku- perspektywa 2020, nie nasadzeniami) zyskają lasy państwowe). Stracą rolnicy, gminy wiejskie oraz przemysł drzewiny, w szczególność przemysł płyt wiórowych, meblarstwo itp. (wzrost cen drewna). Wobec rezygnacji z taryf FiT i całkowitej utraty możliwości przewidywania rynku, stracą przedsiębiorstwa innowacyjne muszące planować długookresowo, a zwłaszcza producenci urządzeń dla OZE. Przecież nie o to chodzi całemu rządowi i partii rządzącej o co zabiega ME?
Nie ulega wątpliwości, że PiS – w sensie społecznym – w swoim programie chce wspierać uboższe rzesze społeczne, regiony słabsze gospodarczo, rolników i gospodarstw rodzinne. W sensie gospodarczym rząd chce wspierać („Plan Morawickiego”) rozwój przemysłu (w tym produkcji urządzeń dla OZE), inwestycje (FiT plus kredyt inwestycyjny) i eksport oraz rolnictwo (najbardziej oczywisty beneficjent FiT) i spójność regionalną (zapobieganie wyciekom kapitału na energię do bogatych regionów). Warto zatem popatrzeć na propozycje ME z szerszej perspektyw- branż, działów gospodarki oraz … grup wyborców.
ME zaproponowało rozwiązania prowadzące do tego, że małe, „zasiedziałe” i bogate branże zyskują, a traci większość eksportująca (jedyne, poza dotacjami UE, źródło wzrostu gospodarczego) i znacznie mniej zarabiająca. W energetyce korporacyjnej, leśnictwie oraz - stojącemu u podstaw zmian w ustawie – górnictwie, zarobki są dwukrotnie wyższe niż w rolnictwie czy przemyśle drzewnym, które stracą na nowelizacji. Bogaci i „trzymający władzę” (kierownictwo ME i będący w zarządzie ME sektor energetyki korporacyjnej) nigdy nie zrozumieją biednych. Ale warto zauważyć, że różnica w głosach wyborczych pomiędzy tymi którzy bezpośrednio (bez rodzin i tzw. otoczenia) zyskają , a tymi co stracą jest jak 1:10. Rolnictwo z przetwórstwem żywności oraz przemysł drzewny zatrudniają ponad 2,5 mln osób. Do tego należałoby dodać utracone możliwości
200 tys. rodzin, które miały skorzystać na taryfach FiT, co bezpośrednio oddziaływałoby przed 2020 rokiem na 800 tys. osób (rodzin prosumentów). Tymczasem energetyka i górnictwo oraz leśnictwo zatrudniają ok. 300 tys. osób. Rolnictwo i przemysł drzewny mają ponad 10 procentowe (odpowiednio 13% i 11%) udziały w eksporcie. Udziały w ekspercie energetyki i górnictwa są pomijalne (poniżej 0,5%). Czy racjonalnie myśląca partia, starająca się słusznie zniwelować różnice w dochodach może sobie na takie niesprawiedliwe regulacje pozwolić?
Prezes PiS Jarosław Kaczyński i posłanka sprawozdawczyni Komisji, której przyjdzie bronić propozycji ME w Sejmie - Pani Ewa Malik, w lutym ub. roku głosowali za poprawką wprowadzającą taryfy FiT do ustawy o OZE. Teraz ME, bez tracenia czasu na rzeczowe uzasadnienie i analizę skutków, wyrzuca FiT z ustawy. W nader skromnym uzasadnieniu do ustawy ME pisze tylko tyle: „w wielu krajach UE najbardziej rozpowszechnione jest stosowanie taryf gwarantowanych (FiT) dla przedsiębiorstw eksploatujących indywidualne mikroinstalacje. Powyższe jednak uniemożliwia szeroko zakrojony rozwój ruchu prosumenckiego (sic!), który zakłada wytwarzanie energii elektrycznej na własne potrzeby …”. -Jest to ewidentna nieprawda, niestety. Ruch prosumencki rozwinął się TYLKO tam gdzie były taryfy FiT. Nauka nie zna przypadku, aby taki ruch rozwinął się tam, gdzie wprowadzono „opusty” w wersji proponowanej przez ME. Ruch prosumencki nie rozwinie się też wcale, jeżeli będzie administracyjnie skrępowany wymogiem limitu wytwarzania wyłącznie na własne potrzeby. Czy takiej nowelizacji i takiego braku odpowiedzialności za słowo ma bronić PiS w Sejmie RP?
Argumentacja ME jest ryzykowna dla tych, którzy się nią posłużą. Jest to bowiem przykład, który dobitnie potwierdza brak logicznego związku pomiędzy przesłanką a głoszoną konkluzją. Jest to niezbyt wyszukany chwyt erystyczny „braku relewancji”, znany w erystyce jako sofizmat „wędzonego śledzia”, zaczerpnięty z praktyk łowieckich (cytat za Beatą Witkowską-Maksymiczuk): „psy podczas polowania skłania się do podążania w kierunku, który narzuca im myśliwy nęcący zapachem wędzonego śledzia”. Zwyczajnie nie uchodzi chowanie się ME (i niestety niesolidnej roboty) za plecami posłów. Nie wypada ciągle zrzucać winy na pośpiech (trzeba bowiem mierzyć siły na zamiary) i nie przedstawiać rzetelnego OSR, a zwłaszcza wtedy, gdy następnie miałoby się mylić tropy i wkładać nie tylko do uszu wyborców ale i w usta posłów, aż tak proste, niesprawdzone, a czasami także nieprawdziwe argumenty. Lepiej już mówić wprost, że się nie zdążyło, że się nie wie, albo że tylko ze względów czysto politycznych - oczekiwań przeważających rzesz wyborców (biorąc pełną odpowiedzialność wprost za skutki) podejmuje się określone decyzje.
Cyniczny miejscami język nowelizacji ustawy o OZE może też (poza chwytami erystycznymi) skrywać coś co od niedawana funkcjonuje w języku politycznym jako „imposybilizm”. Wiadomo z jakim problemem musi zmierzyć się ME. Cały świat nie ma takiego problemu z górnictwem i przestarzałą energetyką jak Polska i żadne inne ministerstwo na świecie nie ma takiego problemu do rozwiązania jak ME. To co robi w sprawie górnictwa Minister Energii trzeba potraktować jako poważną okoliczność łagodzącą także w kwestii OZE. Ale w sprawie OZE trzeba wymagać większej odpowiedzialności, bo to jest realna szansa dla Polski i jedyna praktycznie alternatywa wobec przygnebiającej konieczności podtrzymywania nazbyt długo tezy o ponadczasowej nieodzowności węgla.
Istnieje obawa, że ME w swojej misji na rzecz węgla i własnej energetyki korporacyjnej wyalienowało się z gospodarki i społeczeństwa, ale jest na tej drodze. Po lekturze uzasadnienia do noweli ustawy wydawać by się mogło, że jedynym partnerem, z którym chce rozmawiać ME o ustawie OZE jest... ME z przyległościami i to rozmawiać sobie tylko zrozumiałem językiem. Już w połowie XX wieku Ludwig Wittgenstein ostrzegał przed „językiem prywatnym”, wynikającym z zapatrzenie w siebie. W efekcie projekt nowelizacji ustawy jest źródłem zbyt wielu niedomówień, a jest to szczególnie niebezpieczne w tych miejscach (dotyczącym np. prosumentów), w których jest on adresowanym do tzw. „prostego człowieka” (skojarzenie z wierszem Tuwima, nie jest tu całkiem przypadkowe). Taki język autorów projektu nowelizacji ustawy o OZE, a zwłaszcza to, co się pod nim kryje, z pewnością nie sprzyjają rozwojowi energetyki odnawialnej, ale nie będą też sprzyjać ani rządowi, ani partii rządzącej. Choć czasu jest bardzo mało, liczę na możliwość spojrzenia Rządu i Parlamentu na problem z większym dystansem i wierzę w ciągle możliwe autopoprawki ME do przekazanego do Sejmu projektu nowelizacji ustawy o OZE.