Niespotykana żywotność polskiej fotowoltaiki
Grzegorz Wiśniewski
28 lipca 2016, 12:23·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 lipca 2016, 12:23Fotowoltaika w Polsce nigdy nie miała szczęścia do polityki i polityków, prawa i ustawodawców. Nigdy nie miała „miodowego miesiąca”, a dwie ostatnie próby legislacyjne z lat 2012 i 2015 ukształtowania branży na zdrowych zasadach i ochrony polskich firm (w segmencie prosumenckim) zostały zduszone w zarodku. Tworzone nieprzyjazne i korupcjogenne prawo zmusza sektor do nagannych niekiedy zachowań, kiedy ten mniej świadomy i słabiej poinformowany klient ponosi ryzyko i straty. Ale klientów nie ubywa, a branża fotowoltaiczna trwa i dalej się rozwija. Potrafi to robić nawet w przysłowiowej czarnej d... Z jednej strony daje argument politykom do tego żeby się taką zaradną branżą specjalnie nie przejmować, ale z drugiej strony jej niespotykana żywotność powinna zwłaszcza politykom dać sporo do myślenia.
Instytut Energetyki Odnawialnej (IEO) opublikował czwartą już edycję raportu „
Rynek fotowoltaiki w Polsce ‘2016”. Całkowita moc zainstalowana w systemach fotowoltaicznych (PV) przyłączonych do sieci wynosi 119,2 MW. W tym 87,7 MW to instalacje, które otrzymały świadectwa pochodzenia energii (stan na koniec I kwartału 2016 roku). Mikroinstalacje stanowiły już 31,5 MW, czyli 26% całkowitej mocy zainstalowanej (stan na koniec ‘2015). W samym tylko 2015 roku przybyło 77,2 MW instalacji PV. W tym ok. 8,8 MW z programu Prosument realizowanego przez NFOŚiGW z linii BOŚ Bank. Dodatkowo IEO szacuje, że ok. 8,3 MW zainstalowanej mocy to instalacje nieprzyłączone do sieci.
W Polsce działalność prowadzi 382 firmy w branży fotowoltaicznej. Przeważającą usługą oferowaną przez firmy jest sprzedaż i montaż paneli, inwerterów a także gotowych kompletnych instalacji fotowoltaicznych. Najwięcej przedsiębiorstw ma swoje siedziby w województwach mazowieckim, śląskim i małopolskim. W Polsce jest 16 producentów komponentów instalacji fotowoltaicznych. W głównej mierze są to producenci modułów fotowoltaicznych, ale także konstrukcji montażowych oraz inwerterów. Łączne moce produkcyjne polskich producentów modułów fotowoltaicznych ocenia się na poziomie ok. 600 MW/rok (ok. 2,4 mln modułów rocznie). Raport pozwala nie tylko na prezentację aktualnego obrazu rynku i nastrojów, ale też jest okazją do podsumowanie już kilkuletnich trendów na krajowym rynku fotowoltaiki. Jest to o tyle ważne, że są to trendy widziane i pisane przez czołowe firmy z branży, we współpracy z którymi raport powstaje.
W pierwszym badaniu IEO wielkości sprzedaży modułów PV i sposobu ich rozdysponowania do budowy instalacji fotowoltaicznych w 2012 roku udział wzięło 9 firm, a w tegorocznym badaniu już 31 firm. W statystyce z 2012 roku moduły chińskie (wtedy znacznie niższej jakości) stanowiły ponad 91% sprzedaży na rynku krajowym, a polskie niecałe 4%. Wg ostatniego badania IEO, w 2015 r. chińskie moduły to już tylko 21% rynku, a udział polskich wzrósł do 17%, podczas gdy średnie ceny instalacji PV w całym segmencie mikroinstalacji spadły o ponad 15%. Na rynku jest widoczne rozdrobnienie i panuje wyczerpująca konkurencja, ale w efekcie kompletne instalacje PV tanieją. Zejście z kosztami w segmencie mikroinstalacji do granicy 1 tys. Euro/kW (miało to miejsce na początku 2016 i były to ceny 20-30% niższe od jednych z najtańszych na świecie instalacji w Niemczech) to też zagrożenie dla jakości instalacji i dla możliwości rozwoju firm. Wykorzystanie pełnych zdolności produkcyjnych na poziomie ok. 10% pokazuje w jak trudnych warunkach musza działać Polscy producenci modułów fotowoltaicznych. Długotrwałemu chaosowi w zakresie tworzenia prawa towarzyszy chaos w zakresie programów wsparcia inwestycji prosumenckich, w czym celowała fotowoltaika bo tego czego oczekiwali jej klienci. Prowokuje to patologie w branży, ale najgorsze jest to, że jej potencjał i zdolności produkcyjne i montażowe są bezprzykładnie marnowane.
W fotowoltaice, Polska jest w Europie niemalże na samym końcu stawki z udziałem 2,3 Wp na głowę mieszkańca (niektórzy mówią że tak niski wskaźnik jest miarą cywilizacyjnego zacofania), ale z uwagi na dynamikę i żywotność branży optymizm nie ustępuje. Codziennie przeglądam monitoring mediów różnych branż OZE i widzę np. że w ostatnich 4 latach liczba doniesień o tej branży (niemalże 40 tys. szt.) jest większa, niż łączna liczba doniesień medialnych w biogazie, energetyce wiatrowej i kolektorach słonecznych (te ostatnie są na drugim miejscu, czyli energia słoneczna ogólnie najbardziej media kusi) i ta przewaga rośnie razem z szybkim przyrostem ogólnej liczby cytowań.
Pozwolę sobie na „dowód anegdotyczny” potwierdzający statystyki i obrazujący motywy rosnącego zainteresowania tematyką od 2012 roku, choć do tego czasu fotowoltaika była jedynie ciekawostką, a nie branżą. Już w połowie 2012 roku, w kilka miesięcy po publikowaniu pierwszej wersji „pro- prosumenckiej” ustawy o OZE, która dostrzegła fotowoltaikę, w okresie wakacyjnym przejeżdżałem przez województwo podlaskie. Zatrzymałem się na stacji benzynowej. Dwójka młodych rolników bardzo konkretnie rozmawiała o tym czy nie warto byłoby zainwestować w panele fotowoltaiczne w ich własnych gospodarstwach rolnych, choć było pewnie wiele innych, równie pociągających dla młodych chłopaków tematów do rozmowy i to niekoniecznie o biogazie czy dzierżawie ziemi pod wiatraki.
Dzisiejsza żywotność branży fotowoltaicznej zastanawia, bo ma ona (przepraszam ze żołnierskie dowcipy i militarne analogie) w Polsce tak przerąbane jak w tzw. ruskim czołgu… T-34. Ekspert pisze, że w tym radzieckim czołgu pełnym niedogodności, czołgiści byli niedoszkoleni - kurs specjalistyczny sowieckich pancerniaków trwał zaledwie 72 godziny (tyle co czasami szkolenie instalatorów PV), a taktykę jednostek pancernych Armii Czerwonej (tu można wstawić odpowiednie organa władzy i administracji państwowej ostatnich rządów) .. cechował totalny chaos. Ale, jak pisze specjalista od militariów Dariusz Kaliński: „nawet najgorszy czołg przy zastosowaniu odpowiedniej taktyki i z dobrze wyszkoloną załogą może być groźną bronią … „
W tej sytuacji zachowania branży fotowoltaicznej dobrze oddają obserwacja naszych cech przypisywana Stefanowi Kisielewskiemu: „To, że jesteśmy w d…, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać”. Normalnie takie zachowanie to poważny problem dla kraju, który chce się rozwijać, ale w przypadku fotowoltaiki nie jest to konformizm, ale przemożna siła przetrwania. Technologia i jej globalna siła to jedno, ale w „nienormlanych” warunkach technologia może przegrać z prawem. W Polsce to nie burząca siła tej globalnej technologii pokonuje nieprzyjazne prawo, prawo tak czasami absurdalne, jak – nie przymierzając - dekret cesarza Japonii z IV wieku, który na wiele dekad powstrzymywał wprowadzenie kola w transporcie. W efekcie Japończycy nie mogli, tak jak reszta świata z tego cywilizacyjnego wynalazku korzystać, po to aby (zgodnie z zamysłem cesarza) nie uczyli się za dużo nowych wywrotowych idei i pozostali w kręgu jedynego władcy. W mieszance młodości branży i jej przedstawicieli (w sensie młodego pokolenia zaangażowanego w jej rozwój) i niezgody na paradygmat polityczny o możliwości długiego trwania energetyki w zacofaniu (opór wobec prawa na wzór cesarza japońskiego) tkwi żywotność i tajemnicą sukcesów branży fotowoltaicznej. Żywiołowa fotowoltaika ma szanse na wyrwanie polskiej energetyki z marazmu i niebezpiecznego dryfowania oraz zgubnej koncepcji życia z renty zacofania.