Futurystyczna idea autonomicznych pojazdów nie jest tak odległa, jakby się mogło wydawać. Podczas gdy niektórym trudno sobie ją wyobrazić, auta-roboty są testowane na drogach już dzisiaj. Oczekuje się, że w ciągu najbliższych lat ich widok nie będzie dziwił nikogo. Podobnie, jak widok samojezdnych autobusów. Jest tylko kwestią czasu, kiedy na twój przystanek podjedzie autobus bez człowieka za kierownicą.
Myśląc o autonomicznych pojazdach, wyobrażamy sobie przede wszystkim samochody osobowe. Tymczasem zasięg tej technologii jest dużo szerszy i obejmuje również transport publiczny. To właściwie jeden ważniejszych, potencjalnych beneficjentów tego trendu. Choć ciężko w to uwierzyć, niektóre miasta testują autonomiczne autobusy już teraz. Na publicznych drogach i z udziałem prawdziwych podróżnych. Stany Zjednoczone, Szwecja i Chiny – to tylko kilka spośród krótkiej listy państw, które uruchomiły niewielką liczbę bezzagłogowych autobusów.
Zainteresowanie tym sektorem zatacza coraz szersze kręgi. Na początku miesiąca o podobnych planach poinformował właściciel najpopularniejszej wyszukiwarki w Chinach i odpowiednik Google – Baidu. Z ostatnich doniesień wynika, że Baidu planuje włączyć do ruchu autonomiczne autobusy w Japonii już na początku przyszłego roku. W oczekiwaniu, że technologia się sprawdzi i stanie się niedługo powszechna.
Niedługo, nie oznacza oczywiście najbliższych miesięcy, a być może nawet najbliższych lat. Technologia wciąż się rozwija i wymaga kolejnych usprawnień. Mimo to, autonomiczne pojazdy już teraz są o wiele bardziej bezpieczne niż prawdziwi kierowcy. To kontrowersyjna teza, która ma jednak przełożenie w statystykach. Z danych opublikowanych przez amerykańską National Highway Traffic Safety Administration wynika, że w 94 procent przypadków, winę za wypadek ponosi człowiek.
Ten sam wniosek płynie ze statystyk prowadzonych przez Policję w Polsce: Wśród czynników mających decydujący wpływ na bezpieczeństwo ruchu drogowego (człowiek – droga – pojazd jako czynnik sprawczy wypadków), na pierwsze miejsce zdecydowanie wysuwa się człowiek –czytamy w sprawozdaniu Policji za 2017 rok. Z winy kierujących pojazdami powstało w ubiegłym roku ponad 28 tysięcy wypadków, co stanowi aż 87 procent ogółu. W ich wynku śmierć poniosło ponad 2 tysiące osób, a 35 tysięcy zostało rannych. Tylko w niewielkim stopniu wina była po stronie niesprawnego pojazdu lub na przykład uszkodzonej drogi.
Autonomiczne pojazdy powinny być sposobem na ograniczenie liczby wypadków na publicznych drogach. Bezpieczeńśtwo jest jednak tylko jednym punktem na liście potencjalnych korzyści. Wielu ekspertów z tego sektora uważa, że nowy trend ożywi często przestarzały wizerunek komunikacji zbiorowej, oferując pasażerom nową jakość i wyższą efektywność. Również kosztową. Podczas gdy część floty już dzisiaj jest elektryczna, pojazdy autonomiczne dodatkowo ograniczą zużycie energii, poprawiając dodatkowo jakość życia w miastach.
Zanim jednak wybiegniemy zbyt daleko w przyszłość, musimy sobie uświadomić, że ta technologia wciąż jest bardzo młoda. Jest więcej niż prawdopodobne, że w najbliższym czasie pojawią się wyzwania, których nie potrafimy wyobrazić sobie dzisiaj. Wystarczy wspomnieć o wypadku samokierującego pojazdu Ubera w Arizonie, który śmiertelnie potrącił przechodnia, przechodzącego przez jezdnię. Podróżująca autem kobieta nie zdążyła zareagować na zbliżającą się przeszkodę. Policja wciąż prowadzi śledztwo tej sprawie.
Niezależnie od jego rezultatu, wydarzenie z Arizony będzie miało istotny wpływ na rozwój autonomicznych pojazdów – również przeznaczonych do komunikacji zbiorowej. Wydaje się jednak, że branża poradzi sobie z wyzwaniami i jest tylko kwestią czasu, kiedy na twoim przystanku pojawi się autobus bez kierowcy. Pamiętaj, żeby być na czas. Autonomiczne autobusy raczej nie będą skłonne na ciebie poczekać.
Autorem wpisu jest Igor Ilunin, Kierownik Internet of Things w DataArt