Startupy to temat roku - media rozpisują się o nowo powstałych kapitałach inwestycyjnych z miliardami dla small businessu, a tzw. Plan Morawieckiego stawia na program Start in Poland. Partia Kukiz'15 też ma plan dla startupów? Czy może takie angażowanie polityki w biznes to już partiokracja?
- Te systemy wsparcia, które Pani wymieniła, są nadbudową wytworzoną na skutek warunków prawnych działania przedsiębiorczości na terenie RP, które nijak się mają do racjonalności. W takiej sytuacji ludzie starają sobie nawzajem pomagać, przykładem są chociażby inkubatory przedsiębiorczości. Generalnie ludzie potrafią sami sobie doskonale pomóc, pod warunkiem że mają te same warunki, równy start. Tymczasem w Polsce jest tak: im bardziej skomplikowane przepisy, tym lepiej. O dziwo, Polacy radzą sobie z tymi obostrzeniami formalnymi bardzo dobrze.
Wspomniał Pan w audycji radiowej, że polski patriotyzm polega na tym, że nam się w ogóle chce w tym kraju pracować.
- Zgadza się. Prowadzenie biznesu odbywa się u nas wbrew wszystkiemu – logice oraz instynktowi przetrwania.
Komu zależy na tym, aby utrudniać życie przedsiębiorcom znad Wisły?
- Urzędnikom. Powstała grupa decydentów klasy średniej, ok. 500 tysięcy osób, która rządzi krajem. Dzieje się tak dlatego, że władza sądownicza, wykonawcza i ustawodawcza nie są rozdzielone. Ci urzędnicy oddolnie tworzą ustawy przegłosowywane w sejmie za pomocą podniesienia ręki. Jest to kompletne odwrócenie ich roli – to my mamy kontrolować urzędników a nie odwrotnie. Dzieje się tak do tego stopnia, że jeden ze znajomych ministrów przez dwa lata swej działalności zdołał wynegocjować tylko dwie zmiany przepisów. Premier Morawiecki skwitował ów proceder zdaniem: „szalona obstrukcja zniweczy nam wszystko”.
Minister nie ma władzy aby zmieniać przepisy?
- Jest to wszystko skonstruowane w taki sposób, że idą opinie „od dołu” i żaden minister nie podejmie odpowiedzialności za przeciwstawianie się dużej liczbie opinii eksperckich czyli tak naprawdę urzędowych. Ma związane ręce.
W ciągu 20 lat prowadzenia biznesu w Polsce napotkał Pan działania urzędowe, które rzuciły Panu tzw. kłody pod nogi?
- Tak, pan premier Buzek który wciąż chodził uśmiechnięty, nie wiedzieć z jakiego powodu, doprowadził do upadku kilkadziesiąt browarów w Polsce. Powodem było między innymi wprowadzenie monstrualnych odsetek na poziomie 40–60 % - w ciągu kilku lat długi za niezapłacone podatki rosły do kwot nie do spłacenia. Tak też wywalili Browar w Krotoszynie, zakład rentowny i dobrze prosperujący, ale z zaległościami powstałymi przed naszym przejęciem na kwotę 500 tys. zł. Dług urósł do 4 milionów złotych, w konsekwencji firma straciła zdolność kredytową i musieliśmy zamknąć browar. Głośne bankructwo zakończyło się umorzeniem długu na skutek abolicji Kołodki, ale dla nas było już za późno!
Dlaczego państwo polskie strzela sobie w stopę likwidując rodzimy biznes?
- Bo państwo nie ma imienia ani nazwiska i nigdy nie będzie miało szacunku do pracy. Bo minister, który powinien nam służyć, nami rządzi. Sprowadza się obywateli do zwykłych matołów, którym się nakazuje wszystko: o której mają wstawać, z jaką prędkością mają jeździć i kiedy włączać kierunkowskaz. Oni nam wszystko wymyślą, a do tego wymyślania potrzebne są wciąż dziesiątki tysięcy nowych urzędników. Tutaj potrzebna jest rewolucja. Powinno się zlikwidować CIT wraz z wszelkimi departamentami skarbowymi, które się nim zajmowały. Od razu tego samego dnia wprowadzić obowiązek płacenia jednoprocentowego podatku dochodowego. Po sześciu miesiącach być może trzeba by powołać 200–300 urzędników którzy by obsługiwali ten CIT. I tyle.
Janusz Korwin-Mikke postuluje zniesienie podatków od kiedy go pamiętam.
- Ale on mówi o likwidacji podatków, a ja mam na myśli ich maksymalne uproszczenie. CIT jest w tej chwili najbardziej skomplikowanym podatkiem w Europie. Jego obsługa pochłania połowę przychodów z tego tytułu. Dokładnie 13.5 miliardów złotych! A co z drugą połową? Ludzie nie płacą, bo nie mają. Dziś jest 28 mld niezapłaconego CIT. Więc po co drążyć ten temat? Dajmy sobie z tym spokój.
A podwójne opodatkowanie, czyli zmora przedsiębiorcy?
- Dotykamy tu bardzo ważnej kwestii czyli podatku VAT. Według mnie to najbardziej szkodliwy podatek. Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy akcyza jest podatkiem pośrednim? Jest, tak samo jak i VAT. Tenże VAT jest podatkiem od towarów i usług, to dlaczego płacimy go kolejny raz od innego podatku, jakim jest akcyza nałożona na dany towar? Bezsens. Ale to są miliony, których nikt nam nie podaruje, to złodziejstwo ma miejsce w całej Europie, choć każdy średniej klasy sędzia powiedziałby, że to podatek niezgodny z prawem.
Dla Pana patriotycznym obowiązkiem polskiej władzy jest zniesienie ulg podatkowych dla zagranicznych firm w Polsce. A ja zapytam – czy one nie tworzą nam miejsc pracy?
- To jest mit, gdyż na każde miejsce pracy w supermarkecie zamknęło się kilka miejsc pracy w lokalnych sklepikach. Z kolei mit braku bezrobocia powstał w momencie emigracji 3 mln Polaków. Mówi się obecnie, że mamy 9% bezrobocia, ja natomiast uważam, że tego problemu w ogóle u nas nie ma. Nie pracują ci, którym zależy na zasiłku lub po prostu nie chcą pracować. Prawdę mówiąc, zastanawiam się, czy urzędy pracy są w ogóle potrzebne. Pracuje tam jakieś 80 tys. ludzi, którzy przeżerają miliardy. Dochodzimy do momentu, w którym nic z tym nie zrobimy. Tu Prawo i Sprawiedliwość musi zadziałać.
Jak wspomóc polski biznes?
- Polski rząd nie chce pomagać swoim przedsiębiorcom. W Niemczech są programy, które na przykład zwracają 60 % wydatków związanych z eksportem towarów na wschód. We Francji, gdy ktoś nie chce odbyć służby wojskowej, musi przepracować rok we francuskiej firmie za granicą, np. w Polsce. Zachodnim inwestorom nadal opłaca się być u nas, mają narzędzia które dają im przewagę nad Polakami. Są wspierani przez swój kraj i jeszcze dodatkowo przez nasz rząd. Nie mamy z nimi żadnych szans!
Zamiast programu 500+ należy inwestować w polskie firmy?
- Dla mnie kombinowanie miliardami złotych po to, aby nam rocznie przybywało przez 18 lat 30 tys. dzieciaków, jest absurdem. Bo i tak 700–800 tysięcy młodych, wykształconych ludzi wyjedzie zaraz po studiach za granicę, przecież nie będą u nas pracować za 2 tysiące złotych. Stajemy się producentem dzieci dla Europy, która sama może się pochwalić ujemnym przyrostem naturalnym. My jako Polska mamy być impulsem do przyrostu dodatniego, czyli minimum model „dwa+trzy”. Nasza posłanka Siarkowska zaproponowała, aby w takim razie płacić na każde dziecko w rodzinie, ale dopiero po trzecim, bo „dwa+dwa” nic nie daje. Najważniejsze aby stworzyć w Polsce takie warunki, aby Polacy nie musieli uciekać! Zresztą, pozostaje kwestia, czy wszędzie ich przyjmą? Ja się wcale nie dziwię, że Niemcy boją się Polaków i wolą zatrudniać Arabów. Bo Polak jest wykształcony i zadaje pytania, ma instynkt, który Niemcy już dawno zatracili. Niemiec siądzie i narysuje deskę, a Polak zaraz wykombinuje, jak tę deskę zmodernizować. Tu mamy do czynienia z naprawdę inteligentnym narodem. Irlandczykom nawet do głowy nie przyjdzie stroić sobie z nas żarty.
Oglądałem program czołowego satyryka brytyjskiego, który porównał angielskiego i polskiego robotnika. Anglik nie może sobie nigdzie pracy znaleźć, a Polak przyjeżdża bez języka, bez kontraktu, bez mieszkania i znajduje tę pracę. Mało tego, robi to bardzo dobrze! To co powiedzieć temu angielskiemu pracownikowi? „Wypierniczaj stąd!” radzi satyryk (śmiech). Teraz trzeba tak zrobić, aby ci, którzy wyjeżdżają, nauczyli się czegoś, nabrali doświadczenia i zechcieli do nas wracać. Tylko fabryką Mercedesa Morawiecki się tego nie załatwi.
To jak ściągnąć Polaków do domu?
- Trzeba im dać wolność. Wszyscy narzekają na komunizm, a ja mówię sobie czasem „komuno, wróć”! Jakie to było wszystko proste w tamtych czasach. W 1990 roku zatrudniałem 24 osoby, budowałem największe telewizje kablowe w Polsce. Moje księgowość, razem z kadrami, mieściła się 2 dwóch segregatorach. A sprawozdanie finansowe to była jedna kartka wysyłana pocztą. Wszystko było proste: przychód razy 8,5% do zapłacenia i koniec.
Kukiz'15 ma konkretne pomysły na ustawy proprzedsiębiorcze?
- Mamy, ale szkoda tych dokumentów, bo PiS tego nie wprowadzi. To narodowo-socjalna partia, która nie potrafi podjąć decyzji na wiele lat wprzód. Ja wciąż chodzę, ględzę tym politykom, nie tracę nadziei. Teraz zapraszam jednego z ministrów do swoich browarów, aby mu pokazać na żywym organizmie, jak działa podatek na akcyzę. Zależy mi na tym, aby nie zmarnować tych czterech lat. PiS niby wszystko wie i wszystko rozumie, ale jakoś nic z tego nie wynika, nie podejmuje działań. Oby w przyszłej kadencji nie mieli większości. Ta większość była zresztą efektem czterech zdań wypowiedzianych podczas debaty telewizyjnej przez lidera ugrupowania Razem. Gdyby nie jego płomienna przemowa, partia Razem nie odebrałaby głosów SLD, ci zaś weszliby do sejmu, a PiS musiałoby się dogadać z koalicjantem i musieliby z nami dyskutować!
Czyli wszystko przez Adriana Zandberga.
- Na to wychodzi (śmiech). Najważniejsze, aby nie dochodziło do sytuacji, w której poseł jest jednocześnie ministrem. Władze ustawodawcza i wykonawcza muszą się rozdzielić, bo to poseł i senator mają decydować i rządzić a minister ma nam, społeczeństwu, służyć. A dziś partia rządząca w ministerstwie tworzy przepisy, a potem w sejmie je zatwierdza. Nie ma znaczenia, jak ja zagłosuję, czy podniosę rękę tak czy owak. PiS ma 235 głosów i do widzenia. Demokracja czasami się nie sprawdza i to jest tego przykład. Prawda jest okrutna: mamy w Polsce rządy autorytarne.
Chcesz założyć biznes bez rejestracji w urzędzie, martwienia sie o księgowość ani umowy? Zrób to, co czołowe startupy w Polsce i załóż firmę w Inkubatorach AIP! www.badznastepny.inkubatory.pl