Wizja gospodarki wg PO
Iwo Augustyński
29 maja 2017, 12:02·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 maja 2017, 12:02Przeczytałem ostatnio ciekawy wywiad z dr hab. Andrzejem Rzońcą, głównym ekonomistą PO.
Rozmowa ta dostarcza ciekawych informacji na temat planów gospodarczych głównej partii opozycyjnej oraz pokazuje charakterystyczny sposób myślenia o gospodarce (właściwy także dla jej zwolenników). Moją szczególną uwagę zwróciły pewne niekonsekwencje i niewyartykułowane założenia w niej zawarte.
W jednym miejscu mówi on: „W zeszłym roku mieliśmy dwa poważne motory wzrostu: po pierwsze, szybki wzrost eksportu dzięki dobrej koniunkturze za granicą, a po drugie, dalsze przyspieszenie wzrostu konsumpcji dzięki odziedziczonej po rządach Platformy bardzo dobrej sytuacji na rynku pracy.”
Nieco dalej natomiast wypowiada się następująco: „Platforma Obywatelska wie, że wzrost nie bierze się z zasiłków, tylko z inwestycji, pracy ludzi i innowacji, więc najpierw wzmocni wzrost, a dopiero później będzie dzieliła owoce wzrostu. Platforma chce przy tym zmienić konstrukcję 500+ w taki sposób, aby przestał dezaktywizować Polaków.”
Widać tutaj bardzo popularne zjawisko występujące wśród ekonomistów i polityków podobnych do autora tych słów. Chodzi o coś, co ośmielę się nazwać „alergią na konsumpcję”. Osoby dotknięte tą przypadłością zauważają istnienie konsumpcji tylko, gdy nie mają innego wyjścia, ale, jak każdy alergik, starają się unikać tego czynnika jak tylko mogą i omijają szerokim łukiem miejsca jego potencjalnego występowania.
Na powyższym przykładzie objawia się to tym, że nie dało się zignorować realnych danych czyli konsumpcji jako czynnika wyjaśniającego wzrost gospodarczy. Natomiast odejście od twardych liczb spowodowało natychmiastową eliminację czynnika alergizującego. W efekcie dr hab. A. Rzońca ignoruje rolę czegoś, co kilka zdań wcześniej uznał za kluczowe!
Moją uwagę zwróciły jeszcze dwa bardzo charakterystyczne elementy tych wypowiedzi. W pierwszym cytowanym fragmencie jest to sformułowanie o „bardzo dobrej sytuacji na rynku pracy”. Przymiotnik dobry i jego pochodne ma tę szczególną właściwość, że wymaga punktu odniesienia (dobry w stosunku do czegoś). W polszczyźnie zazwyczaj ten element się pomija, uznając, że rozmówca wie, o jaki punkt odniesienia chodzi. Jest to jednak bardzo niebezpieczny zabieg, ponieważ tworzy niewyartykułowane założenie. W ten sposób często dochodzi do sytuacji, w której każdy ten punkt odniesienia rozumie inaczej, ale nikt tego nie zauważa. W efekcie w cytowanym zdaniu odnosi się wrażenie, że mowa o bardzo dobrej sytuacji na rynku pracy dla wszystkich. Niestety, jest bardzo prawdopodobne, że autor tych słów (i jego zaplecze polityczne) tak rzeczywiście myśli. Jeśli jednak spojrzymy na dane o rozkładzie zarobków, emigracji zarobkowej czy stopie bezrobocia, to zaryzykuję twierdzenie, że dla większości pracowników, czyli obywateli tego kraju, sytuacja na rynku pracy jest co najwyżej mniej zła.
Inny temat, który się pojawił w drugim cytowanym fragmencie, a z którym mam problem, to dezaktywacja Polaków w wyniku programu 500+. Tutaj znowu mamy do czynienia z ukrytym założeniem (ukrytym głównie dla p. Rzońcy i jego podobnych), że osoby otrzymujące to świadczenie zostają sparaliżowane – przestają robić cokolwiek. Łagodniejsza wersja tego założenia wygląda następująco: gdy rodzic zajmuje się dziećmi w domu „za darmo”, to źle, ale gdy opiekunka robi to samo, ale za pieniądze np. w przedszkolu, to dobrze. Idąc dalej tym tokiem myślenia: jeśli jecie śniadania w domu, to źle, jeśli kupujecie na mieście, to dobrze; jeśli do pracy jeździcie rowerem, to źle, jeśli autem, to dobrze itd. itp. Ja się z tym nie zgadzam, choć mam świadomość, że w taki właśnie sposób zwiększa się PKB. To jest właśnie często spotykana wśród ekonomistów „optyka PKB” – to, czego się nie wlicza do PKB (na co nie dostaniemy faktury), nie istnieje.
Jeśli natomiast odrzucimy takie rozumowanie, to okazuje się, że tak czy tak płacimy za opiekę nad nowym pokoleniem, tylko że ten strumień pieniędzy płynie albo jednym kanałem – jako świadczenie dla rodzica, albo drugim – jako wydatki na opiekę publiczną. Który kanał jest lepszy? Jak już napisałem powyżej, to zależy, jak zdefiniujemy „lepszy”. Ale polityka społeczna to nie moja działka.
Kolejne fragmenty wywiadu, który mnie zaintrygowały, brzmią następująco:
„13. emerytura, utrzymanie 500+ i obniżonego wieku emerytalnego - skąd na to wszystko Platforma weźmie pieniądze, skoro nie chce prowadzić polityki rozdawnictwa?
Każdy nowy wydatek pojawi się dopiero po tym, jak PO wzmocni wzrost gospodarczy. Nie będzie dłużej zadłużania państwa czy dokręcania podatkowej śruby po to, żeby sfinansować nowe wydatki.
Ale przecież przy 500+ musi być zachowana ciągłość.
To świadczenie już jest. Ja mówię o nowych wydatkach. Te będą wprowadzane dopiero po tym, jak dzięki przyspieszeniu wzrostu gospodarczego pojawią się dodatkowe dochody - nie tylko w portfelach Polaków, ale także w budżecie państwa.”
Skoro sam rozmówca stwierdził na początku wywiadu, że spodziewa się wzrostu gospodarczego w tym roku na poziomie 4%, to co oznacza wzmocnienie wzrostu gospodarczego? Ja to czytam w ten sposób: „obiecujemy wam wiele fajnych rzeczy, które wprowadzimy, gdy piekło zamarznie. Będziemy się starali konsekwentnie temperaturę w piekle obniżać”. Drugie zdanie jest równie fajne, bo pokazuje jak specyficznie PO rozumie „nowe wydatki” – nie będzie większego kawałka tortu, tylko dotychczasowy kawałek podzielimy na więcej porcji. Wałkując dalej temat ukrytych założeń, tym razem PO mówi między wierszami, że dotychczasowe świadczenia zostaną zamrożone, a dodatkowe dochody budżetowe wynikające ze wzrostu PKB zostaną przeznaczone na sfinansowanie nowych programów (albo nie, jeśli „wzmocnienie” okaże się zbyt słabe).
Podsumowując, wywiad ten potwierdza, że głównym celem największej partii opozycyjnej jest utrzymanie status quo. Kogoś to zaskoczyło?
Wywiad dostępny jest
tutaj.