Reklama.
Mój niepokój wzbudziło źródło danych o presji płacowej - deklaracje firm. Abstrahując już od kwestii szczerości ich deklaracji, otwarte pozostaje pytanie, czy przedsiębiorcy są w stanie określić wydajność pracy pojedynczego pracownika/stanowiska pracy? Jak określić o ile wzrośnie zysk firmy po zatrudnieniu np. specjalisty ds. social media? I w jakim stopniu ewentualny wzrost zależy od tej konkretnej osoby? O ile da się to jakoś policzyć w przypadku pracowników produkcyjnych (ich płace da się bezpośrednio odnieść do liczby wytworzonych produktów/usług - tzw. koszty zmienne) o tyle w przypadku pracowników administracyjnych nie jest to możliwe (stanowią część tzw. kosztów stałych - luźno związanych z wielkością produkcji). Co więcej, jeśli jest jakaś dodatkowa praca do zrobienia to firma ma też inne możliwości: outsourcing (np. usługi księgowe, IT) lub dołożenie obowiązków już obecnie zatrudnionym.
Żeby jeszcze bardziej skomplikować sprawę zacytuję prof. J. Tyrowicz: “Mamy na rynku bardziej skomplikowane i wysublimowane produkty, wzrosło też znaczenie marki. Więc jeśli skręcasz pralki w fabryce B, a twój kolega robi to samo w fabryce A i macie tę samą wydajność liczoną w pralkach na godzinę, to wcale nie znaczy, że dostaniecie te same pensje. Możliwe, że fabryka B produkuje pralki za 12 tys. zł sztuka, a fabryka A za tysiąc złotych.”
Druga sprawa, określenie “rynek pracownika” oznacza, że firmy mają nieobsadzone miejsca pracy, ale potencjalni pracownicy nie są zainteresowani i wybrzydzają. Czyli im więcej ofert pracy i im mniej chętnych na nie to w tym większym stopniu mamy do czynienia z “rynkiem pracownika”. Patrząc jednak na to drugiej strony, to przy danym budżecie firma może oferować np. jedno miejsce pracy lub dwa, za połowę mniejszą stawkę. Jednak w tym drugim przypadku przedsiębiorstwo będzie mówiło o większym problemie z “rynkiem pracownika”. W końcu zgłasza dwa razy większy popyt na pracę a podaż (bezrobotnych) się nie zmieniła.
Moja hipoteza jest więc taka, że narastający problem ze znalezieniem pracowników, czyli rosnący “rynek pracownika” wynika nie ze zbyt małej liczby chętnych do pracy w ogóle, ale ze zbyt małej liczby chętnych za oferowane stawki, przy braku jawności płac i pośrednictwa pracy. Propozycje są na tyle nieatrakcyjne (również ze względu na jakość pracy), że ludzie albo nie chcą zmieniać pracy, albo uznają oferty za nieadekwatne do ich kompetencji. Z kolei o atrakcyjnych stanowiskach nie mają szansy się dowiedzieć.
Ponownie zacytuję prof. J. Tyrowicz: “W niektórych branżach są rzeczywiście deficyty pracowników, ale tylko w niektórych. W Polsce w ogóle trudno negocjować płace indywidualnie, bo nie mamy punktu odniesienia – nie wiemy np., ze względu m.in. na niejawność wynagrodzeń, ile zarabiają nasi koledzy. Innym problemem z pracą w Polsce jest to, że ludzie nie są na rynku pracy optymalnie rozlokowani. Nie wiedzą, że gdzieś jest ich wymarzone miejsce pracy i pracują gdzie bądź albo wcale.”
Opinię tę potwierdzają dane na temat liczby wakatów. W Polsce stosunek liczby wakatów do łącznej liczby miejsc pracy w 3 kwartale 2017 r. był jednym z najniższych w Unii Europejskiej.
Ciekawym przykładem potwierdzającym powyższe tezy jest polityka płacowa największych sieci handlowych.
Jak pisze portal Wiadomości Handlowe “Począwszy od stycznia 2018 r. sprzedawcy-kasjerzy w sieci Biedronka zarabiać mogą nawet 3550 zł brutto miesięcznie - ale tylko jeśli pracują w Warszawie, zatrudnieni są w Jeronimo Martins Polska co najmniej od trzech lat i mają w pracy stuprocentową frekwencję.”
Czyli formalnie firma stale podnosi pensje swoim pracownikom, ale jest tu pewien haczyk. Sieć ma trzy strefy płacowe, w najmniejszych miastach podstawa pensji po podwyżkach ma wynieść, w zależności od stażu, od 2200 do 2500 zł brutto. W takiej sytuacji kasjerzy, którzy właśnie zaczynają pracę na pełen etat, mogą zarobić 100 zł więcej niż płaca minimalna... Od lokalizacji zależy też wysokość premii za stuprocentową frekwencję. Czyli pracując więcej, w sklepie, który przynosi właścicielowi większy zysk można zarabiać mniej niż np. w Warszawie. Podsumowując, “presja płacowa” i konkurencja między Biedronką a Lidlem jest tak silna, że doprowadziła do serii podwyżek w branży, w wyniku których pierwsza oferowana płaca jest o 100 zł wyższa od minimalnej. Statystycznie to może i fajnie wygląda ale realnie to już niekoniecznie.
Presja płacowa jest również często pokazywana poprzez wzrost średniej płacy. Jak bardzo jest to mylące pokazuje tab. 1.
logo
Tabela 1. Zmiana wybranych realnych wskaźników rynku pracy. Opracowanie własne na podst. danych GUS

* W przedsiębiorstwach zatrudniających pow. 9 osób.
Jak widać, realne wynagrodzenia brutto najniżej zarabiających rosły o ok. 60-70 zł rocznie. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to niecałe 50 zł “na rękę” to z punktu widzenia takiej osoby jest to zapewne wzrost, który w życiu wiele nie zmienia.
Spójrzmy teraz na medianę. Co się okazuje? Otóż się ona zmniejszyła między 2014 a 2016 r. Czyli co prawda sytuacja 10% najmniej zarabiających się poprawiła ale wynagrodzenia kolejnych 40% spadły! Obraz uzupełnia spadek dominanty o ok. 16% (przy czym trzeba podkreślić pozytywne zjawisko spadku o połowę liczby osób otrzymujących te najczęstsze wynagrodzenie gdyż oznacza to większe realne zróżnicowanie płac).
Więc gdzie jest ten “rynek pracownika”? Wyskoczył z pudełka w listopadzie 2016 r.?
Trochę z innej beczki. Zastanawiającą kwestią jest zwyczaj udziału przyszłego potencjalnego szefa w rozmowie rekrutacyjnej. Na pierwszy rzut oka jest to logiczne, w końcu to on będzie przydzielał zadania, kontrolował i rozliczał. Ale w polskich warunkach oznacza to, że taka osoba patrzy na kandydata jako potencjalnego rywala/rywalkę. Jeśli na rozmowie kwalifikacyjnej kandydatka wypadnie bardzo dobrze, to zostanie odrzucona z tego powodu, jeśli natomiast wypadnie słabo, to też zostanie odrzucona bo będzie dla potencjalnej szefowej balastem. Margines, czyli szansa dostania pracy jest w takiej sytuacji bardzo niewielka i zależy w dużym przypadku od przypadku właśnie. I znowu wracamy do sytuacji, gdy stanowisko jest nieobsadzone przez długi czas a odpowiednich kandydatów brak. Wypisz wymaluj “rynek pracownika”.