start up
Jacek Czech
22 lipca 2016, 19:47·15 minut czytania
Publikacja artykułu: 22 lipca 2016, 19:47Troszkę z perspektywy czasu staram się spojrzeć na start up nie tylko przez pryzmat PR, ale też realnych korzyści dla gospodarki narodowej - czyli zwiększenie miejsc pracy i zwiększenie wpływów podatkowych.
Pragnę tez oddać (piszę to absolutnie szczerze) szacunek ogromnej rzeszy głównie młodych ludzi, którzy uniesieni falą ducha przedsiębiorczości poznali smak i ryzyko. Dobrze, że nieliczni funkcjonują do dziś, szkoda, że tylko nieliczni.... Tworząc obecnie nowe zasady warto, aby obejmowały one nie tylko krótki okres wsparcia finansowego, głównie z pieniędzy publicznych.
Ostatnie lata w naszej przestrzeni informacyjnej - zbombardowane są w pozytywnym znaczeniu przez termin START UP odmieniamy ( z kłopotami ze względu na brak spolszczenia) na wszelkie możliwe sposoby. Czytając liczne artykuły głównie na portalach internetowych widać gołym okiem, że firmy START UP to ogromny sukces, który zawdzięczamy nieprawdopodobnej, wręcz maniakalnej zdolności naszych przedsiębiorców, która wspierana jest przez rząd RP ( jedna z niewielu rzeczy, które nie dzielą w definicji rządów poprzednich i obecnych).
Tworzymy kolejne drugie Google, Apple, Facebook’i – czyli mamy jako biznes, jako kraj jeden wielki sukces. Nasze łaziki marsjańskie podbijają kosmos, Parki Technologiczne tworzą synergię przedsiębiorców, na ich terenach powstają nowoczesne rozwiązania Czyli jest super!
Czasem w prasie (m.in. Puls Biznesu, DGP) pojawią się jakieś prowokacyjne i zapewne tendencyjne artykuły, jednak w całości informacyjnej poprzedniego i obecnego main streamu jest to pomijalny incydent o promilowej wartości.
Miałem i mam wiele możliwości bieżących kontaktów związanych z „religią” START UP w Polsce i niedawno ku mojemu zdumieniu odkryłem, iż nie są to kontakty z firmami, tylko z działaczami „religii” START UP. Jako człowiek niemłody już niestety pamiętam, iż dawniej marksistowska osobowa struktura gospodarcza dzieliła się na BAZE i NADBUDOWE. Dziś widzę, za mało Bazy, za dużo Nadbudowy ( co zresztą jest też niestety naturalnym i ekonomicznie uzasadnionym zjawiskiem – wiecznie trwającym).
Sama idea start up jest bez wątpienia niezmiernie ciekawym, choć w rzeczywistości wcale nie nowym zjawiskiem poszukiwania przez ludzi własnej drogi lokowania pomysłów z potencjałem ich monetyzacji. Właśnie absolutnie subiektywnie uważam, iż taka powinna być definicja start up – czyli start up to:
poszukiwanie ( w większości u osób bez doświadczenia) unikalnej drogi wdrażania pomysłów z realnym potencjałem ich komercjalizacji, finansowanego w pierwotnej fazie ze źródeł zewnętrznych.
We wspomnianej przestrzeni informacyjnej z oczywistych względów słychać te głosy, które stać na to, aby było je słychać. Nie słychać tam głosów potencjalnych „Pomysłowych Dobromirów” – bo ich po prostu na to nie stać, jednak jeśli przypadkiem zdarzy się, że jakakolwiek duża organizacja uzna, iż jest to dla niej wizerunkowo korzystne – jak najbardziej głos się pojawi, choć nie przełoży się on na bieżące wyniki finansowe pomysłodawcy.
Nie chcąc nużyć prozą czytelników pozwolę sobie przejść do konkretów:
1. używając słowa start up, powinna zostać stworzona jasna i czytelna definicja tego terminu – zaakceptowana przez środowisko, abyśmy posługiwali się tożsamą biblioteką pojęć, co jest jakże często stosowaną praktyką w umowach.
2. start up powinien spełniać funkcję produkcyjną, a nie usługową – czyli konkretyzując nie chodzi o to, aby start up był tylko częścią np. kampanii CSR potężnych instytucji, lecz aby mógł w konsekwencji w partnerstwie osiągnąć przychód. Jest to niezmiernie trudne, ponieważ przez pryzmat moich rozmów z decydentami dużych firm – widzę tylko ich chęć wykazywania się nowymi pomysłami, za które nie płacą bez realnej możliwości przychodu dla pomysłodawcy.
3. Duże, czasem globalne firmy doskonale wiedzą, że start up to dobre pomysły bez stabilności ekonomicznej, więc retoryka róbcie, róbcie, zobaczymy czy to kupimy - stała się normą. Finalnie start up tylko z pomysłem nie ma szans na jakikolwiek przychód ( nie używam z premedytacją słowa dochód) oddając z naiwności, później z konieczności cały swój kapitał know-how
4. Oddawanie z konieczności know-how bierze się z modelu finansowania, głównie z pieniędzy publicznych, gdzie w łańcuchu raportów ( firma- Instytucja Finansująca – Instytucja Pośrednicząca – Instytucja Zarządzająca – EU) trzeba wykazać wykonanie wskaźników i formy wydatkowania pieniędzy.
5. Oddawanie know-how nie jest oczywiście niczym nowym. Na początku lat ’90 ogrom pomysłodawców nazywanych wtedy kreatywnymi przedsiębiorcami przekazywało w swojej naiwności konkretne mniej lub bardziej „ciekawym biznesmenom” z pełną dokumentacją bez jakiegokolwiek prawnego zabezpieczenia się, ponieważ sama propozycja podpisania NDA - była z gruntu odrzucana. Czy dziś jest inaczej?
6. Czy w ramach minionego POIG w perspektywie 2007 – 2014 ktoś policzył zależność wydanych pieniędzy od ilości powstałych miejsc pracy i wartości odprowadzonych podatków?
7. Czy w ramach minionego POIG w perspektywie 2007 – 2014 ktoś policzył zależność wydanych pieniędzy przez instytucje publiczne na otoczenie idei (spotkania, konferencje, materiały w mediach, wynagrodzenia osób zajmujących się tym, koszty podróży i delegacji) od ilości powstałych miejsc pracy i wartości odprowadzonych podatków?
8. Czy w ramach minionego POIG w perspektywie 2007 – 2014 ktoś policzył zależność wydanych przez instytucje publiczne pieniędzy na zagraniczne wyjazdy, targi, konferencje promocje biznesu od ilości powstałych miejsc pracy i wartości odprowadzonych podatków
9. Biorąc pod uwagę zapisy art. 7 Konstytucji RP - Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa - czy ma sens aby organy te zarządzały niezmiernie ryzykownymi inwestycjami w start up’y? Skoro nie dopuszcza się jakiegokolwiek ryzyka powstaje wtedy efemeryda, ale i przerost biurokracji, a nie wsparcie merytoryczne start up’ów na niezmiernie konkurencyjnym i turbulentnym rynku
10. Co się stanie ze start up’ami po okresie finansowania ze środków publicznych? Paradoksalnie może to pomóc tym firmom kosztem licznych dziś na rynku stowarzyszeniom, fundacjom etc „wspierających” działanie przedmiotowych start up’ów.
Kilka lat temu na lotnisku Ben Gurion w Tel Avivie ( choć bardziej to Lod) kupiłem książkę Start-up Nation: The Story of Israel's Economic Miracle . Książka ta została w 2013 wydana też w jęz polskim - http://www.studioemka.com.pl/index.php?page=p&id=489
Porównywanie na wprost potencjału Polski i innego kraju nie zważając na kwestie:
- historii,
- kultury narodowej,
- wzajemnego zaufania i kapitału społecznego,
- roli i miejsca instytucji publicznych w percepcji obywatelskiej,
- poziomu rozwoju gospodarczego
jest pozbawiona realnych przesłanek ocennych. W Polsce niestety nie urosną na ulicy palmy, bo inny klimat, nie będą zamykane instytucje i banki wczesnym popołudniem, bo inne temperatury itd.
Stara zasada statystyki mówi, że porównywać można tylko rzeczy porównywalne. Dla nas najbliżej pozostaje jednak ( i dobrze!) kultura i otoczenie w Unii Europejskiej. Nie słyszałem tam jednak specjalnych sloganów, że np. w Belgii będą budowali drugiego Google ( bo i po co?) , czy w Hiszpanii będą kreowali neo Skype ( bo i po co?).
Polsce jak każdemu innemu krajowi potrzebna jest ze względów kulturowych, historycznych, mentalnych własna droga rozwoju. Ona może i wręcz powinna bazować na doświadczeniach innych, ale tylko doświadczeniach!
Na posiedzeniu Rady Ministrów w dniu 16 lutego b.r. został przyjęty tzw. Plan Morawieckiego, który w komunikacie prasowym zabrzmiał:
Wsparcie rozwoju firm, ich produktywności i ekspansji zagranicznej oraz równomierny rozwój całego kraju, który odczują wszyscy Polacy. Więcej inwestycji i wyższe nakłady na innowacje. Wyraźnie lepsza współpraca nauki i biznesu. Wzrost PKB charakteryzujący się wysoką jakością. Ułatwienia dla przedsiębiorstw i promowanie oszczędności. To główne założenia planu, który przyjął dziś rząd. Z kilku instytucji, których zadania w pewnym stopniu się powielały, powstanie spójnie działający Polski Fundusz Rozwoju.
Po głębszej analizie doszedłem do wniosku, iż z tym planem się zgadzam i już go mentalnie wspieram. Za chwilę jednak zastanowiłem się, czy to plan, czy to analiza? Wyszło, że to analiza, bo komponent finansowy ma zostać ukazany we wrześniu b.r. Zastanawiałem się nad tą (jednak) analizą, bo nasz rząd ( kolejny nasz rząd!) mocno akcentuje zależność rozwoju kraju od rozwoju m.in. start up’ów. Patrząc w nieodległą przeszłość nie dostrzegam wszakże bezpośrednich zależności finansowania start up’ów od rozwoju gospodarczego Polski. Uważam jednak, iż rząd powinien wspierać start up’y nawet bardziej niż instytucje mówiące o start up’ach i powołujące się działalność start up’ów. Niezliczona ilość finansowanych z publicznych pieniędzy konferencji, sympozjów, delegacji, reprezentacji etc w żadnej przecież mierze nie oddziaływuje na efektywność ekonomiczną start up’ów.
Teraz odkryje kolejną kartę – w listopadzie 2015 wszedłem do zarządu start up’a finansowanego z osi POIG 3.1. Całe szczęście i Bogu dzięki, że beneficjentem był podmiot prywatny, a nie publiczny, bo zrozumienie biznesu w otoczeniu cytowanego wcześniej art. 7 Konstytucji RP przez mi.in Urzedy Marszałkowskie, Agencje władzy regionalnej i centralnej czy władze miejskie jest dramatycznie odmienne od realiów rynkowych. Urzędnicy powinni budować zasady i prawo, ale nie zarządzać tym, bo wtedy mamy siedlisko biurokracji, która zabije wszelką inicjatywę i przedsiębiorczość. To nie jest absolutnie negatywne słowo o urzędnikach, ale dawno temu w latach moich młodzieńczych latach osoba z pasją i z charakterem księgowego nie mogła zostać managerem i vice versa. Dziś w Polsce trwa (co jest pozytywne i naturalne) dyskusja quo vadis?
Biorąc pod uwagę swoje doświadczenia mam przede wszystkim pomysł skierowany do naszego rządu, aby tworząc politykę wsparcia start up’ów kierowali się:
- nie tylko poprawnością polityczną, ale też wykorzystaniem potencjału licznych NGO i podmiotów prywatnych, które bardziej efektywnie z definicji wydadzą pieniądze publiczne na zasadach zdefiniowanych przez rząd,
- stworzeniem „ciał” doradczych i operacyjnych, ucinając totalną kakofonię propagandową i informacyjną, po raz kolejny powtórzę – celem i beneficjentem musi być start up, a nie pozaetatowe i pozbawione finansowania ( z wyłączeniem środków z UE) „instytucje” wspierające start up’y
- zasadą „cyklu produkcyjnego” czyli nie tylko dofinansowaniem, ale też wsparciem organizacyjnym, aby możliwym było komercyjne wdrożenie pomysłów wygenerowanych w start up’ach, poprzez zmiany prawne np. w Prawie Zamówień Publicznych wspierających krajowe podmioty sektora MSP,
- stworzenie jasnej definicji start up, bo bogaty intelektualnie, zaś ubogi materialnie student nie jest w stanie konkurować ze zwolnionym z potężną odprawą wieloletnim menadżerem globalnej firmy, który mając wiedzę i rynek też tworzy start up często finansowany z publicznych pieniędzy!
- większym zaangażowaniem we współpracy z NGO podmiotami prywatnymi,
- dramatycznym ograniczeniem kosztów eventów, delegacji, dotacji czy też reprezentacji środowiska start up – kogo de facto reprezentacji? na jakich podstawach?
- spojrzeniem przez pryzmat realności i normalności. Mój serdeczny kolega, wysokiej rangi dyplomata szwedzki twierdzi, że lepiej chyba żyć w nudnym kraju, gdzie ludzie robią to, co do nich należy – wracają z pracy, idą do kina i na piwo - niż ścigać się w kolejce do utopijnego punktu LOTTO po wygraną w biznesie ! Twórzmy polski model bazując na naszych uwarunkowaniach i możliwościach – rynku i pieniędzy nikt nie zakrzyczy, nie odczaruje, nie zmieni bez ogromnych inwestycji na promocję – raz jeszcze ogromnych pieniędzy zmieniających świadomość mieszkańców naszego globu.
- - cieszmy się, że mamy zdolnych studentów, że wygrywają olimpiady i konkursy, ale też trzeba dostrzec, że tych olimpiad i konkursów jest wiele, bardzo wiele – po to też, aby każdy miał tam swój narodowy sukces. Może warto czasem wyłączyć wątki propagandowe i zastanowić się – jak ich wykorzystać? Co zrobić, aby ci młodzi ludzie w sposób systemowy mogli zostać wykorzystani nie tylko przez służby PR, ale też w biznesie? Jest liczne grono krajów ( m.in. Izrael, Singapur, Tajwan, europejskie kraje nordyckie), które potrafią systemowo wykorzystać potencjał swojej wschodzącej klasy kreatywnej,
- jeśli rząd wydał już pieniądze i zainwestował w rozwój młodych obiecujących ludzi ( komuniści wysyłali zdolnych i lojalnych systemowi ludzi na uczelnie w bratnich krajach, później m.in. Francuzi czy Amerykanie za pomocą Fundacji Fulbright’a szkolili i adoptowali do warunków rynkowych zdolnych polskich ówczesnych kandydatów na polityków) to może warto się zastanowić co się dzieje i jakie korzyści dał nam np. fantastyczny moim zdaniem program TOP 500 INNOVATORS. Jak wykorzystywani są obecnie absolwenci tego typu szkoleń finansowanych z pieniędzy publicznych. Nie możemy przecież odnosić się tylko do terminu wydatkowanie, omijając szerokim łukiem termin inwestowanie z pochodnymi tego terminu. Płytkość komunikacji polega na tym, że dowiemy się, iż jest np. Stowarzyszenie, ale jak ten publiczny pieniądz odnalazł się w gospodarce ( ROE, ROI) jest już nie tylko niewidoczne, czyli systemowo puste
- warto, aby podmioty-beneficjenci byli nie tyle rozliczani, co monitorowani. Czasem potrzeba po okresie wsparcia finansowego wsparcia prawnego, wsparcia z zakresu wiedzy ekonomicznej. Państwo nie powinno na etapie rozliczenia przyjąć status DONE – to są w większości młode, niedoświadczone firmy i ich sukces to sukces naszego kraju. Państwo ( za min. A.Streżyńską) winno spełniać funkcję usługową
co powinienem dziś powiedzieć ludziom myślącym o założeniu start up’ów?
1. zróbcie to szybko , bo jak mawia stare powiedzenie kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije!
2. jeśli nie macie zweryfikowanego przekonania o wartości swojego pomysłu, to wycofajcie się, szkoda czasu!
3. przed złożeniem aplikacji do finansowania zewnętrznego przemyślcie na ile jesteście gotowi dzielić się swoim pomysłem – może lepiej przekonać rodziców, wujka, kolegę do żyrowania pożyczki w banku?
4. jeśli wasz partner w biznesie in spe unika podpisania NDA czyli umowy o poufności to w warunkach Polski trzeba uciekać, w innych krajach często (choć nie zawsze) nie jest to niezbędne, bo deal to deal !
5. firmy, które z wami wyrażają chęć współpracy nie chcą zapłacić za wniesione wartości, twierdząc, iż nie płaciliście sami, tylko z finansowania publicznego – też trzeba ich unikać i uciekać, bo koszt jest kosztem i nie ma znaczenia kto za to płaci!
6. duże firmy w większości będą was często wykorzystywały ( dopóki istniejecie) do swojej propagandy związanej z CSR, że zależy im na nowych, świeżych pomysłach, są firmami nowoczesnymi wspierającymi nowe pomysły. W rzeczywistości nigdy nie osiągnięcie z takiej współpracy przychodu (nie mówiąc o dochodzie), bo komunikat do rynku nie łączy was z rynkiem tylko wydającego taki komunikat
7. firmy mniejsze w większości nie mają jeszcze w Polsce normalnej struktury „klasowej” czyli kiedyś były to klasa wyższa, średnia i niższa, wg Hegla klasa myśląca, przemysłowa i rolnicza. Jeszcze dawniej była klasa robotnicza i posiadająca czyli proletariat i burżuazja. Literatura opisuje szczególnie klasę średnią, jako cel i spełnienie marzeń społeczeństwa. Dziś mamy inne podziały za prof. Florida jest klasa kreatywna, klasa usługowa. W Polsce w szerszym spojrzeniu widać bardziej model znany mi z inżynierii cyfrowej czyli model master-slave, gdzie jest właściciel(ka) i masa pretorian jemu(jej) służących. Bardzo rzadko występuje tu świadomość inwestowania w rozwój, inwestowania w przyszłość. Zasada „tu i teraz” ograniczy wasz potencjał. Jak zgodzicie się dostarczać w ramach kapitału podstawowego, uszczuplając swoja bazę, to życzę powodzenia!
8. Nie wolno liczyć, że uzyskany grant z pieniędzy publicznych rozwiąże kłopoty, bez których w biznesie nie da się funkcjonować. Zmorą pieniądza publicznego jest jego rozliczenie. W jednej z ankiet beneficjenci określili swój największy sukces, że jest nim…rozliczenie się z uzyskanej dotacji. Oni już nie mówią o produkcie, przychodzie, kooperacji etc !
9. należy zapewnić sobie posiadanie praw własności intelektualnej czy patentu na wykreowane rozwiązanie/produkty/usługi
10. Last but not least – porażka w biznesie jest inwestycją, a nie pogrzebaniem marzeń. Nie znam nikogo, kto w ramach pierwszego pomysłu osiągnąłby cel. Porażka w biznesie to norma, nauka i tak trzeba do tego podejść ☺