Rewolucja w 3D?
Jakub Kompa
08 października 2015, 10:46·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 października 2015, 10:46Patrząc na historię technologii, co jakiś czas pojawia się produkt albo rozwiązanie, które wywraca dotychczasowy porządek rzeczy i skazuje konkurencję na szybkie przeorientowanie swojej filozofii działania albo wyginięcie.
Zajmując się ostatnio tematyką międzynarodowych łańcuchów dostaw i zastanawiając się nad wyzwaniami stojącymi przed transportowaniem produktów z jednego końca świata na drugi, pomyślałem – o ileż prościej byłoby, gdy by udało się, jak w filmie Star Trek teleportować swoje produkty. To oczywiście na razie niemożliwe, ale czy drukowanie produktów, których wzór przesyłamy Internetem nie zbliża nas do tego? Żeby zgłębić temat, umówiłem się w firmie MTT Polska, zajmującej się dystrybucją drukarek 3D na rozmowę i możliwość podpatrzenia drukarki w pracy. Bartłomiej Jarkiewicz, z którym rozmawiałem, wprowadził mnie w temat i muszę przyznać, że inaczej patrzę teraz na perspektywy stojące przed tą wciąż młodą gałęzią techniki. Przed spotkaniem myślałem o drukarkach 3D jak o gadżetach, które pozwolą nam na drukowanie w warunkach domowych łyżeczek do herbaty z tworzyw sztucznych i koszyczków na szklanki dla miłośników stylu retro. To oczywiście możliwe. Ale prawdziwe przełomowe zastosowanie znajdą w medycynie.
Już teraz możliwe jest wykonanie skanu (rezonansu), na podstawie którego przed operacją możemy wydrukować model, na którym chirurg będzie mógł przeprowadzić symulację operacji, zanim rozetnie skórę skalpelem. Tak postąpili lekarze, którzy mieli zoperować poważną przepuklinę. Wielokrotnie powiększony, trójwymiarowy wydruk pozwolił im na przygotowanie „strategii” operacji, co z kolei skróciło o prawie połowę czas kiedy pacjent był operowany. Znaczna zmiana, a być może rewolucja, to drukowanie protez. Z jednej strony są one idealnie dopasowane, np. tytanowy staw kolanowy, w przeciwieństwie do „standardowego”, nie ogranicza ruchów i można go wykonać bardzo szybko. Z drugiej – koszt drukowania protezy w porównaniu z tradycyjną metodą produkcji to różnica nawet kilkudziesięciu razy (sic!), co w krajach trzeciego świata może oznaczać znaczny przełom w poprawie warunków inwalidów. Last but not least z tej, niepełnej przecież, listy możliwości – zastosowania militarne. Prowadzenie konfliktów zbrojnych poza granicami kraju to ogromne koszty. Między innymi sprzętu, w tym części zamiennych dla uzbrojenia. Drukarka 3D, która może drukować z metalu (a są już takie), oznacza, że potrzebne części produkowane są na miejscu i nie trzeba ich ani przywozić, ani magazynować. Na tym rozwiązaniu korzystają także producenci samolotów i samochodów (odlewy bloków silników drukowane w piasku).
A co z ciemną stroną? – zapytałem Jarkiewicza. Czy można w warunkach domowych wydrukować broń? Tak. I nawet zostało już to zrobione. I to niestety nie raz. Stwarza to przed służbami nowe wyzwania jeśli chodzi o wykrywanie potencjalnych zagrożeń. Nie mówiąc już o tym, że szmuglowanie broni straci sens, w momencie, kiedy grupy przestępcze będą mogły wysłać poprzez sieć gotowy przepis, który zamieni drobny proszek w śmiercionośne narzędzie. Oczywiście zapewne niebawem pojawią się sposoby na wykrywanie broni z drukarki 3D, chociażby skanery, ale zanim to nastąpi, przestępcy dostaną nieco fory. Inne, mniej spektakularne, ale pewnie bardziej znaczące pod względem wartości, jest zagadnienie związane z prawami autorskimi i odpowiedzialnością prawną. Weźmy firmę Games Workshop, produkującą gry bitewne (dla niewtajemniczonych, są to „figurki”, czyli modele do gry). Technologia 3D może być dla nich zabójcza. Po co płacić za model, jeśli możemy sami go wydrukować? A może nawet poprawić i przeprojektować? A co z prawami autorskimi? Powiedzmy, że ktoś poświęca czas i pieniądze, by zaprojektować wyjątkowo użyteczny produkt. A następnie ktoś inny, skanuje go i powiela. Jedyną odpowiedzią na takie obawy (na razie) jest koszt produkcji. Oczywiście, zrobienie formy wtryskowej jest nieporównywalnie droższe, ale przy pewnej ilości, bardziej opłacalne jest jednak ustawienie linii produkcyjnej. Jak więc będzie wyglądała przyszłość druku 3D? Może płacić będziemy nie za gotowe rzeczy, ale za ich cyfrowe projekty? Z pewnością czeka nas wiele zmian.
To będzie rewolucja? – pytam Bartka Jarkiewicza na koniec. Odpowiada, że to sytuacja podobna do tej, jaką tradycyjne drukarki igłowe przechodziły w latach ’80, by później zagościć w swojej laserowej, lub atramentowej odsłonie u prywatnych użytkowników. Porównać można je też do zmiany, jaka nastąpiła gdy popularny stał się format kompresji MP3 i przemysł muzyczny musiał na nowe zdefiniować sprawę praw autorskich i nośników. Jakby nie było, zapowiada się ciekawie.
P.S. Temat jest daleki od wyczerpania i z pewnością jest wiele ciekawych aspektów stosowania drukarek 3D (jak choćby drukowanie domów. Tak, w Chinach można już drukować domy). Z drugiej strony ludzka kreatywność może znaleźć ujście w projektowaniu i po erze unifikacji uosabianej przez meble najsłynniejszej szwedzkiej sieci, nadejdzie czas, gdy w naszych domach pojawią się jedyne w swoim rodzaju produkty zaprojektowane na tablecie?