
Reklama.
Smart mogą być parkingi, pojazdy komunikacji miejskiej, domy, a nawet kosze na śmieci. I piszę to bez cienia ironii. Już opracowano i wdrożono bowiem technologię, która umożliwia analizę poziomu wypełnienia kontenerów na odpady. Gdy pojemnik się zapełnia, do centrali wysyłany jest specjalny sygnał informujący, że należy wysłać ekipę. Takie rozwiązanie ogranicza do minimum ilość zbędnych kursów śmieciarek po mieście i w zależności od rozmiarów miasta przekłada się na duże lub bardzo duże oszczędności samorządu.
Idea smart city równie intensywnie wdrażana jest w branży transportu publicznego. Aktualizowane w czasie rzeczywistym rozkłady jazdy dostępne za pośrednictwem mobilnych aplikacji, biletomaty, systemy dynamicznej informacji pasażerskiej – to wszystko jest już nasza rzeczywistość. Wciąż jest jednak nie do końca jasne, jak daleko idącą rewolucją w komunikacji miejskiej są wspomniane innowacje. Czy przekładają się one jedynie na kwestię wygody pasażera czy też są zalążkiem autentycznej rewolucji, której efektem będzie całkowite wyparcie samochodów z miast na rzecz nowoczesnego transportu publicznego? Takie pytanie zamierzam zadać uczestnikom debaty „Smart trip”, która odbędzie się w ramach IV Kongresu Transportu Publicznego w Warszawie już w najbliższy poniedziałek.
Według statystyk już co drugi mieszkaniec ziemi mieszka w mieście, choć zajmują one jednocześnie zaledwie 2% naszego globu. Stan ten będzie się z resztą pogłębiać w kolejnych latach. Mocno więc wierzę, że miasta muszą być inteligentne aby nadążyć za tymi zmianami. Ważne jest jednak aby ich inteligencja nie była oparta na nowinkach i gadżetach, ale stanowiła głęboką modyfikację stylu życia wszystkich mieszkańców. Na Kongresie szykuje się więc ciekawa dyskusja do wysłuchania której gorąco Państwa zachęcam. Szczególnie, że udział w tym wydarzeniu jest bezpłatny, a grono prelegentów więcej niż zacne.