Chrome będzie blokował reklamy, Mark Z. nie lubi już komórek, a Bose szpieguje klientów (więc ich pozwali)
Karol Zielinski
24 kwietnia 2017, 16:11·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 24 kwietnia 2017, 16:11Przegląd tego, co w świecie startupów, biznesu i nowoczesnych technologii. Vol. 1 albo #1 - jak kto woli.
Startupowiec, przedsiębiorca, manager, bloger.
Nie ma tygodnia, by nie działo się wiele w świecie nowoczesnych technologii, czy start-upów. Ostatnio moją uwagę przykuło kilka ciekawych informacji. Głównie zza wielkiej wody, ale jest też jeden polski rodzynek (niestety - negatywny).
Bez zbędnego wprowadzenia, zróbmy więc przegląd tego, co wartościowe i/lub ciekawe w świecie tech biznesu.
Burger King i ich reklama
Bez dwóch zdań - jedna z najciekawszych kampanii w sieci jaką widziałem od dawna. Film znajdziecie
o tutaj.
Niby nic szczególnego, prawda? No właśnie. Niby.
Bo to jedno proste zdanie pytające "Ok Google, what is the Whopper burger?" wywołało niemałe zamieszanie. Powodowało bowiem, że w głośnikach osób posiadających w domu Google Home - rozbrzmiewały informacje o Whooperze. Po prostu słowa 'Ok Google' aktywowały asystenta Google'a i zamieniały 'inteligentny' domowy system w nośnik reklamy.
Oczywiście w Google'u pracują mądre głowy, które szybko zauważyły problem i załatały asystenta. I oczywiście równie szybko użytkownicy zaczęli zmieniać wpis o Whooperze na Wikipedii (skąd brana była kwestia odczytywana przez asystenta) na niekoniecznie dla Burgera Kinga korzystny.
Fakt pozostaje jednak faktem. Kampania miała miejsce. I była po prostu genialna. Pisali o niej wszyscy. Jedni obśmiewali, inni rzucali mięsem, jeszcze inni chwalili. Brawo dla B. Kinga, brawo dla agencji, która to wymyśliła, brawo dla Google'a za szybką reakcję, brawo dla użytkowników, którzy zmieniali wpis o Whooperze na Wikipedii. Nikt nie zawiódł. Piękna sprawa. I głośna, bardzo głośna.
Aż mam ochotę iść po Whoppera.
Skoro jednak już przy Google'u jesteśmy, to sieć ostatnio obeszła ciekawa wieść.
Google chce wprowadzić blokowanie reklam w Chromie
A to dopiero ciekawa sprawa. Firma, która żyje z reklamy chce pomóc reklamy na stronach blokować.
Gdyby się tak jednak mocniej nad tym zastanowić - ruch jest całkiem sprytny. Nie będą przecież blokować swoich reklam. Blokować będą te, które uznają za niefajne (popupy, dodatkowe przekierowania, jakieś dziwne videa z muzyczką w tle). Reklamy, które oni uznają za niefajne. Oni. Firma, która żyje z reklam.
I tym samym nie dość, że zrobią użytkownikom dobrze (bo jednak zrobią), to jeszcze podkopią pozycję popularnego AdBlocka. A ponieważ użytkownicy lubią kiedy się o nich myśli - jest szansa, że popularność Chrome'a wzrośnie jeszcze bardziej. A ponieważ podkopią pozycję AdBlocka (a moim zdaniem mają na to szansę), to ograniczą swoje koszty, bo nie będą już musieli płacić za to, by ich reklam ta wtyczka nie blokowała.
Znacznie mniej mądre głowy pracują nad słuchawkami Bose.
Słuchawki Bose podsłuchują (więc ich pozwali)
Sprawa nie byłaby dla mnie tak ciekawa (czy tego chcemy czy nie - w dzisiejszych czasach wiele firm nas podsłuchuje), gdyby nie fakt, że są to jednak słuchawki. Tak, słuchawki. Coś, co z jednej strony powinno być synonimem prywatności (nie po to zakładam je sobie na uszy, żeby ktoś słuchał tego, czego ja słucham); z drugiej zaś strony słuchawki kojarzą się z czymś tak mało innowacyjnym, mało technologicznym, mało zaawansowanym... a mimo to - potrafią podsłuchiwać.
Tak, wszystko już może podsłuchiwać. Niedługo nasza bielizna też pewnie będzie sprzedawała informacje o swojej zawartości do firm za wielką wodą.
Facebook z kolei nie lubi już naszych telefonów
Mark Zuckerberg
wystąpił ostatnio na konferencji F8. I nie byłoby w tym nic aż tak niezwykłego gdyby nie jedna dość istotna kwestia, którą podłapało całkiem sporo światowych mediów technologicznych.
Krótko mówiąc: Mark chce poprowadzić Facebooka dużo mocniej w stronę wirtualnej rzeczywistości. Byśmy przestali korzystać z telefonów, komputerów, czy innych telewizorów - a zamiast tego szli w stronę technologii wearables.
Nie uważam Marka Zuckerberga za jakiegoś wybitnego wizjonera. Raczej za genialnego egzekutora - człowieka, który potrafi wyszukać rozwiązania przyszłości u konkurencji, nieźle je skopiować i bardzo dobrze zaimplementować w swoich usługach. A dzięki skali osiągnąć to, na co konkurencja mogłaby nie mieć szans lub co zajęłoby jej znacznie więcej czasu. Tutaj jednak - w kontekście wizji przyszłości - zgadzam się z nim w 100%. Technologie jutra to nie kolejne fajne aplikacje na komórki, ale rozwiązania, które spowodują, że nie będziemy musieli pamiętać o zabraniu telefonu z domu (bo będziemy mieli wpiętą do sieci bluzę, zegarek, spodnie, czy okulary).
Zejdźmy jednak na ziemię i porozmawiajmy o tym, co dzieje się w naszym pięknym kraju...
To, co wyprawia ZUS przechodzi ludzkie pojęcie
Dla tych, którzy nie mają ochoty klikać wklejam wpis tutaj:
Dziewięć miesięcy temu zatrudniłem do Evercode dziewczynę. Ciężko pracowała za 8kpln netto na umowę o pracę będąc w ciąży. Dwa tygodnie temu złożyła zwolnienie. Dzisiaj urodziła ! :) ZUS w między czasie wszczął procedurę weryfikacji. W piątek przysłał decyzję 1) Evercode nie potrzebował pracownika 2) Evercode nie stać na takie wynagrodzenie. Obniżyli wynagrodzenie do 4kpln netto i tyle zamierzają wypłacać pensji. Dodam, że zatrudniamy 40 osób, umowy o pracę są pełne, odprowadzamy pełne składki i setki tysięcy złoty do ZUS i US. Jak rozumiem zus wie lepiej ode mnie co potrzebuje. Nasuwa mi się tylko jedno słowo ... oczywiście mamy prawo odwołania do sądu, ale wtedy ZUS wstrzyma wypłatę do czasu rozstrzygnięcia (rok?) ... ZUS nie tędy droga.
Nie znam Sebastiana osobiście, ale nie mam powodu by mu nie wierzyć. Tym bardziej, że podobna sytuacja miała kilka lat temu miejsce u moich znajomych (byłem jednak pewien, że to jakiś relikt przeszłości...).
Coś niesamowitego! Niesamowitego i przerażającego.
Po pierwsze ZUS twierdzi, że wie lepiej od nas (ludzi prowadzących firmy) czy dany pracownik jest nam potrzebny, czy nie. Szok i niedowierzanie! Mało tego... ZUS wie lepiej od nas (ludzi prowadzących firmy) czy dany pracownik jest warto X, czy Y. A skąd niby ZUS miałby to wiedzieć? No skąd?
Po drugie - co nawet ważniejsze - przez takie podejście pracownik jest poszkodowany. Bogu ducha winien pracownik, który wykonuje swoją pracę, zarabia tyle, ile pracodawca jest w stanie mu płacić, odprowadza ze swojej pensji podatki i inne składki... A w dodatku został właśnie rodzicem. I ostatnią rzeczą, którą powinien się teraz przejmować jest to, że ktoś w ZUSie myśli, że wie lepiej od innych co się komu należy, a co nie.
Ja rozumiem obawy przed mataczeniem, wyłudzeniem i innym -eniem. Ale przed takim ryzykiem się zabezpiecza ustawowo, prawnie. A nie karząc obywateli.
Wszyscy tylko teraz tracą czas, nerwy i pieniądze. Ani to podejście pro-biznesowe, ani pro-pracownicze, ani pro-rodzinne. Sam już nie wiem jakie.
Na koniec jednak coś pozytywnego.
Jeff Bezos i jego list do udziałowców Amazona
Ciekawe jak Jeff poradziłby sobie z zusowskimi absurdami.