Reklama.
Fundacja Batorego poświęciła wiarygodności wyborów z 2014 roku specjalny raport, Sejm zaś wprowadził m.in. zasadę, głoszącą, że "karta do głosowania jest kartką zadrukowaną jednostronnie, natomiast w uzasadnionych przypadkach (np. zbyt duża liczba komitetów wyborczych) PKW może zastosować karty do głosowania w formie „książeczki” z obligatoryjną informacją na pierwszej stronie o sposobie głosowania oraz warunkach ważności głosu w danych wyborach, na stronie drugiej – spis treści zawierający listę komitetów wyborczych". Zasada ta ma usunąć ryzyko ponownego wystąpienia "efektu pierwszej strony" - choć kosztem dodatkowego zwiększenia rozmiaru broszury wyborczej.
"Jajko Kolumba" - chciałoby się powiedzieć o tak prostym rozwiązaniu skomplikowanego problemu. Czy jednak na pewno jest ono optymalne? Nie wiadomo. Nie wiemy bowiem jak będzie wyglądała "obligatoryjna informacja o sposobie głosowania" - czy będzie czytelna, zrozumiała, jednoznaczna? A spis treści? Czy nie będzie zawierał elementów, które mogłyby zasugerować komuś, że to karta służąca do głosowania na partie?
W lipcu Twój Ruch wystąpił z propozycją zastąpienia tradycyjnych kart wyborczych przez nowe, okrągłe, na których nazwiska kandydatów drukowane byłyby od środka ku brzegom. Celem miałoby być zrównanie szans kandydatów i uniezależnienie ich od partyjnych decyzji dotyczących kolejności na listach — i pewnie choćby z tego względu propozycja Twojego Ruchu skończyła swój los jako krótkotrwały news. Szkoda, bo była to jedyna konkretna propozycja dotycząca technicznego wymiaru wyborów powszechnych ze strony partii politycznych.
Że ten wymiar ma znaczenie — wiedzą dobrze w Stanach Zjednoczonych, w których m.in. problemy z kartami do głosowania doprowadziły do poważnych kontrowersji związanych z wyborem Georga W. Busha na prezydenta w roku 2000. The Brennan Center for Justice, instytut działający przy School of Law nowojorskiego uniwersytetu, opublikował w roku 2008 obszerny, niemal dziewięćdziesięciostronicowy raport, wszechstronnie analizujący wpływ konstrukcji interfejsów wyborczych na wyniki i zawierający szereg zaleceń dla projektantów kart, odwołujących się wprost do zasad użyteczności. “Niektórzy zaprzeczają powadze zagrożenia, jakie niosą dla demokracji źle zaprojektowane karty wyborcze, argumentując, że wyborcy powinni winić siebie, jeśli nie uda im się oddać prawidłowego głosu. To nie w porządku” — piszą we wstępie autorzy raportu, odwołując się do częstego także w Polsce argumentu. Karta wyborcza jest interfejsem, za pomocą którego obywatele mają wyrazić swoją polityczną wolę. Organizator wyborów powinien zadbać o to, żeby ten interfejs sprawił jakiekolwiek kłopoty tak niewielkiej liczbie wyborców, jak to tylko możliwe.
Miejmy więc nadzieję, że za jakiś czas przedwyborczym standardem będzie prezentacja raportu, w którym szczegółowo omówiony zostanie proces projektowania kart do głosowania, włącznie z dyskusją problemów i sposobem testowania prototypów. Otwarta demokracja, do której dążymy, powinna zaczynać się od jawności tworzenia jej podstawowych narzędzi i umożliwienia obywatelskiej dyskusji na ich temat.