Reklama.
Trwa nabór do kolejnej edycji rządowego projektu Akceleratora Zielonych Technologii GreenEvo, o którym serwis INN Poland pisał w innym artykule.
Pojawiła się w nim informacja o firmie Ecotech, laureacie pierwszej edycji GreenEvo i jej doświadczeniach z Armenii. Przykre jest niestety to, że notowany na rynku NewConnect Ecotech już jakiś czas temu zawiesił działalność operacyjną, o czym świadczą przekazywane co miesiąc inwestorom informacje. Raport z działalności firmy za III kwartał 2014 roku w sekcji "Informacje Zarządu na temat aktywności jaką w okresie objętym raportem Emitent podejmował w obszarze rozwoju prowadzonej działalności" informuje: "Spółka nie prowadziła swojej podstawowej działalności", ujawniając brak przychodów i zatrudnionych pracowników.
Inny laureat GreenEvo, firma ATON-HT, doświadcza zbliżonych problemów. W raporcie za III kwartał 2014 r. pojawia się alarmująca informacja o sytuacji firmy: "Ujemny wynik Spółki w trzecim kwartale 2014r. jest wynikiem braku sprzedaży, ograniczonym procesem produkcyjnym oraz wstrzymaniem prac badawczo rozwojowych w wyniku czego koszty działalności operacyjnej oraz wartość amortyzacji środków trwałych i wartości niematerialnych i prawnych zostały w całości zaksięgowane bezpośrednio na rachunek wyników". ATON-HT nadal walczy.
Jeszcze inna firma-laureat GreenEvo, Technologie Ekologiczne - Zbigniew Tokarz, beneficjent kilkumastomilionowego grantu na B+R z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka, również nie prowadzi już działalności operacyjnej, chociaż jej instalacje pracują nadal w wielu krajach świata.
Co łączy te trzy firmy? Wszystkie oferowały innowacyjne technologie służące gospodarce odpadami. Każda z nich posiadała zagraniczne patenty i szukała powodzenia głównie na rynkach zagranicznych, bo w Polsce nie było to możliwe.
Przykładowo, ATON-HT został pozbawiony prawa do sprzedaży swojej technologii w Polsce w wyniku działań administracji publicznej i samorządowej. Polecam lekturę dostępnego w Internecie protokołu z posiedzenia Krajowej Komisji do Spraw Ocen Oddziaływania na Środowisko z 2011 roku by lepiej zrozumieć, z jakimi czynnikami ryzyka musi się liczyć ktoś, kto ośmiela się wprowadzać na polski rynek innowacyjne rozwiązanie. Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego odmówił dolnośląskiej firmie pozwolenia na wprowadzenie urządzenia na rynek i "ze względu na niepospolitą technologię zastosowaną w instalacji" poprosił Komisję o wydanie opinii, a Komisja - po uzyskaniu analiz wskazujących na konieczność uzupełnienia przez firmę dokumentacji technicznej (w tym poprzez dostarczenie wyniku analiz z jednostki certyfikującej) - zamiast wystąpić o te uzupełnienia, zajęła stanowisko uniemożliwiające oferowanie rozwiązania w Polsce. "Komisja uznała, iż rozwiązanie proponowane przez Inwestora ma charakter innowacyjny, jednak przedmiotowa instalacja wymaga dopracowania i przeprowadzenia dalszych badań, w tym również dostosowania do wymagań środowiskowych." Powodów do uznania, że technologia wymaga dopracowania trudno doszukiwać się w dokumencie, ale to jedno posiedzenie Komisji z dnia 12 lipca 2011 roku wpłynęło na dalszy los technologii na polskim rynku. Dodajmy - technologii, która dobrze sprzedawała się na innych rynkach, mających często o wiele bardziej wyśrubowane standardy środowiskowe w obszarze gospodarki odpadami.
O problemach z polskim rynkiem rozwiązań wspierających gospodarkę odpadami wie prawie każdy Polak. Z obrzydzeniem przechodzę codziennie koło śmietnika mojej własnej posesji (na terenie Warszawy), który przez wybraną w przetargu firmę jest opróżniany o wiele rzadziej niż powinien, czym bynajmniej nie przejmuje się urząd dzielnicy. Swego czasu media dużo pisały też o rywalizacji pomiędzy oferentami, z których jeden proponował korzystniejsze dla środowiska spalanie odpadów a drugi - ich znacznie tańsze składowanie. Oczywiście tańsze tylko z perspektywy dnia dzisiejszego, ale kto by uwzględniał w kryteriach wyboru ofert w przetargach koszty i korzyści, które ponosić będą następne pokolenia?
Otóż niektórzy właśnie te aspekty biorą pod uwagę przy wyborze wykonawców. Chodzi o tzw. Zielone Zamówienia Publiczne (ang. Green Public Procurement), w których instytucje publiczne określają wymagania przetargowe z uwzględnieniem kryteriów, dotyczących oddziaływania na środowisko naturalne.
Ustawa prawo zamówień publicznych dopuszcza ich stosowanie (artykuł 91 ustęp 2: "Kryteriami oceny ofert są cena albo cena i inne kryteria odnoszące się do przedmiotu zamówienia, w szczególności jakość, funkcjonalność, parametry techniczne, aspekty środowiskowe, społeczne, innowacyjne, serwis, termin wykonania zamówienia oraz koszty eksploatacji").
Zgodnie z analizami Urzędu Zamówień Publicznych, w 2010 roku tylko 9% wszystkich zamówień publicznych w Polsce uwzględniało przy wyborze dostawcy kryteria środowiskowe. Łącznie wartość zamówień publicznych, uwzględniających kryteria środowiskowe, wyniosła w 2010 roku 16,8 mld zł, a w 2012 roku spadła do poziomu 15,9 mld zł.
Urząd Zamówień Publicznych od lat interesuje się zagadnieniem Zielonych Zamówień Publicznych, opracowuje wieloletnie plany wdrożeniowe i przygotowuje publikacje tematyczne.
Najnowszy dokument strategiczny pochodzi z kwietnia 2013 r. i nosi nazwę „Krajowy Plan Działań w zakresie zrównoważonych zamówień publicznych na lata 2013-2016”
Jakie działania planował podjąć Urząd? Dokument liczy 80 stron, ale dopiero od strony 46 zaczynają się informacje o konkretnych celach i działaniach. Cele to: "podwyższenie poziomu zielonych zamówień publicznych na szczeblu krajowym do 20% ogółu udzielonych zamówień w Polsce" i "stymulowanie rozwoju rynku poprzez kreowanie popytu na produkty spełniające wysokie standardy środowiskowe oraz innowacyjne technologie środowiskowe po stronie administracji publicznej".
Ma to być osiągnięte przez:
- przeszkolenie 600 osób,
- doprowadzenie do tego, by pod koniec 2016 roku zwiększyła się liczba przedsiębiorstw i instytucji posiadających środowiskowe certyfikaty EMAS i ISO 140001 oraz produktów z certyfikatami Ecolabel,
- "20% wzrost użytkowników poszczególnych sekcji w zakładce „Zielone zamówienia publicznej’ na stronie internetowej UZP".
Osiągnięcie wymienionych celów niewątpliwie doprowadzi do przełomu w myśleniu o ochronie środowiska przez urzędników, przygotowujących zamówienia publiczne... Nie będę dalej pastwił się nad wdrażającymi plan. Na stronach 54-57 dokumentu znalazł się szczegółowy wykaz działań, na które przeznaczane są środki budżetowe i angażowany czas wielu pracowników administracji publicznej. Nie widać jedynie wymiernych rezultatów, a praktyki polskich gmin i miast pozostawiają wiele do życzenia.
Wydany przez Urząd Zamówień Publicznych w 2009 roku poradnik, dotyczący Zielonych Zamówień Publicznych, zawiera praktyczne przykłady kryteriów, które można zastosować przy opracowywaniu zapytań ofertowych. Mało kto korzysta jednak z praktycznych porad, jak skonstruować zamówienia dotyczące tak różnych grup produktów i rozwiązań, jak budownictwo, energia elektryczna, catering, sprzęt komputerowy, transport.
Zejdźmy na ziemię... Prowadzone w 2012 roku na zlecenie Ministerstwa Środowiska wywiady z laureatami projektu GreenEvo ujawniły, jak negatywne są doświadczenia tych firm z procedurami zamówień publicznych w Polsce.
Oto kilka cytatów zawartych w raporcie z badań:
„Największą bolączką przetargów jest naprawdę czarodziejskie słowo pod tytułem: 100% ceny. To jest największe nieporozumienie. Dosyć często teraz zauważam, że w prasie, w radiu czy w telewizji są podnoszone głosy, że należy całkowicie zrewolucjonizować pojęcie przetargu. [...] Przetarg na budowę, rozbudowę, modernizacje, czy zakup całej technologii - nie może się to opierać tylko i wyłącznie na cenie.”
Oni są przekonani, że prawo polskie ich do tego zmusza, żeby wybrać najniższą cenę. Bo oni się boja, że [...] jak ktoś nie wybierze najniższej ceny, to przyjdzie do niego prokurator. Co jest kompletną bzdurą, bo w Europie wyraźnie się mówi o tym, że produkt ma być oceniany wszelkimi możliwymi kategoriami. Ma być wybrany najlepszy produkt w rozsądnej cenie.”
„Przedmiotem zamówienia jest na przykład oczyszczalnia ścieków, jak ona będzie w Twoim wydaniu wykonana. Odbywa się przetarg według ceny i według wiarygodności. I wybiera się kogoś, nie widząc przedmiotu zamówienia, który on oferuje! Jak pójdzie się kupić sukienkę ślubną, no to każę sobie szkic zrobić, jakie kolory, jaki krój. No bo coś trzeba wybrać, a nie tylko cenę. Tu się robi przetarg, że niby przedmioty zamówienia konkurują - a tymczasem wcale nie konkurują! [...] Są specjaliści od zamówień publicznych. On bierze cenę i [...] tematem jest szpital, no to on mówi: "Ile szpitali wybudowałeś i jaka będzie cena?". I nie znając się na niczym, dokonuje przetargu. Potem jest oczyszczalnia ścieków, postępuje tak samo. I mówi: "Ja się na tym nie znam, ale zgodnie z procedurą badam wiarygodność. Ile wybudowałeś - dwie, czy trzy? I cena, nie?". [...] Prosty przykład dziwnego przetargu: sprawdzi się dokładnie uprawnienia jakiegoś majstra, który może zbudować zbiornik jakiś, może zbudować dom, a nie sprawdzi się referencji: jak ta oczyszczalnia pracuje, jakie efekty miała. Tego nikt nie sprawdzi, ale uprawnienia majstra sprawdzi. [...] Można powiedzieć, że nie istnieje konkurencja przedmiotów zamówienia. Konkurują ceny. I to jest wielka wiedza, czy 10 milionów jest wyższe od 11 milionów? [...] Prawo zamówień publicznych jest logiczne i dobre. Tylko praktyka stosowania tego prawa jest taka, jaka jest. Jest sprzeczna z tym prawem, bo wykorzystuje się pewne fragmenty tego prawa, a pomija się zasadnicze fragmenty.”
Trudno dziwić się firmom technologicznym, że chcą uciec z naszego polskiego "zielonego cmentarzyska" i poszukują możliwości rozwoju za granicą. Nabór do kolejnej edycji GreenEvo trwa do 27 lutego 2015 r.
A ja idę wystawić śmieci obok mojego od dawna nie opróżnianego śmietnika, którym opiekuje się firma wybrana przez miasto Warszawa według kryterium najniższej ceny.