Wielkie konklawe kapłanów nowych technologii – tak dziennik „The New York Times” nazwał kiedyś konferencję Web Summit. Nic dziwnego, skoro każdego roku zjawia się tam kilkadziesiąt tysięcy wyznawców hi-tech i podobnie będzie też przez cztery najbliższe dni. My też tam będziemy.
Jesteśmy jedną z ponad trzydziestu polskich firm, które zaprezentuję się w sekcji ALPHA, czyli panelu dla startupów. Łącznie od 6 do 9 listopada w lizbońskiej MEO Arenie swoje stoiska rozstawi kilkaset rozkręcających się przedsiębiorstw ze wszystkich szerokości geograficznych. Branże? Przeróżne. Wystarczy wspomnieć, jak szeroka będzie chociażby oferta reprezentacji naszego kraju: software, energetyka, finanse, media społecznościowe, gry komputerowe, agencje marketingowe – a to tylko niektóre przykłady.
Nasz produkt – CMS Mokio – może nie należy już do młodzieniaszków, ale skrojony został właśnie przede wszystkim pod rozwój internetowych startupów, dlatego Web Summit to nasze środowisko naturalne. W stolicy Portugalii zameldowaliśmy się dzięki udziałowi w projekcie „Go to Brand”, który pilotuje Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości.
Samego Web Summit nie trzeba specjalnie przedstawiać, bo już kilka lat temu obwołano ten event największą konferencją technologiczną na świecie. Potwierdzają to liczby: ponad 60 tys. uczestników, około 1200 mówców, ponad 170 krajów i 2,5 tys. dziennikarzy relacjonujących najważniejsze wydarzenia. Na Web Summit akredytują się największe redakcje na czele z „The Wall Street Journal”, „Financial Times”, CNN, Associated Press czy Reuters. Tylko relację live z ubiegłorocznej edycji śledziło na Facebooku około 10 mln osób.
Rozrosło się to świetnie, ale warto przypomnieć, jak ta inicjatywa kiełkowała. Wszystko zaczęło w 2010 r., ponad dwa tysiące kilometrów od Lizbony, a dokładnie w Dublinie. To właśnie tam na organizację imprezy dla startupów wpadło trzech kumpli: Paddy Cosgrave, David Kelly i Daire Hickey. Panowie nie byli najwyraźniej zadowoleni z oferty dla młodych przedsiębiorców, którzy nie mieli miejsca do czegoś więcej niż lokalnej wymiany doświadczeń biznesowych.
Web Summit oczywiście też od razu nie był jednak globalny. Można powiedzieć, że organizatorzy zaczynali od manufakturki, bo na pierwszą edycję przyszło mniej niż 500 osób (chociaż wtedy pewnie był to dla nich tłum). Event odbił się jednak bardzo szerokim echem w mediach i z roku na rok publika rosła. Według szacunków organizatora, w 2015 r. - czyli gdy Web Summit po raz ostatni zorganizowano na Wyspach - pojawiło się tam ponad 30 tys. uczestników. Przeprowadzka na Półwysep Iberyjski jeszcze ten wynik poprawiła.
Lizbońska konferencja to świetna okazja do nawiązania kontaktów z potencjalnymi inwestorami i idealne miejsce do spojrzenia na swój startup z zupełnie innej perspektywy. Oczywiście naiwnością byłoby liczyć na to, że jadąc tam na pewno wróci się z gotowym kontraktem (chociaż takie sytuacje pewnie miały tam miejsce), ale może to być pożyteczna lekcja prowadzenia biznesu.
Oczywiście niełatwo jest „sprzedać” swój pomysł na biznes w takim tłumie, ale naprawdę trudno o lepsze okno wystawowe. Tym bardziej, że to jedna z nielicznych konferencji hi-tech na świecie, gdzie w jednym miejscu można spotkać reprezentantów naprawdę topowych firm i grup inwestorskich. Pewnie, wejściówki nie należą do tanich i za najniższą opcję i tak trzeba wyłożyć ponad tysiąc euro, ale warto. Spójrzmy chociażby na niektóre pozycje z tegorocznego line-upu: Brad Smith (Microsoft), Brian Krzanich (Intel), Werner Vogels (Amazon.com), Amit Singh (Google), Joe Sullivan (Uber), Barbara Slater (BBC), a to tylko ułamek całego składu.
Zaletą Web Summit jest też ogromna różnorodność. Przykład? Do czwartku w Lizbonie w role prelegentów wcielą się m.in. były wiceprezydent USA Al Gore, były prezydent Francji Francois Hollande, wieloletni mistrz świata w boksie, a obecnie prężny biznesmen Władimir Kliczko, szef Interpolu Meng Hongwei, a nawet szachowy arcymistrz Garri Kasparow. Każdy z nich ma swoje doświadczenia biznesowe i na pewno warto poznać ich historie. Chociaż… Niektórzy przedsiębiorcy biorący w przeszłości udział w Web Summit zwracają uwagę, że najciekawsze rzeczy wcale nie zawsze dzieją się jednak na main stage. Mówiąc inaczej – czasami nawet duże nazwiska potrafią rzucać mało przydatnymi ogólnikami, a ciekawe trendy można wychwycić wśród wystawców, którzy dopiero chcą się przebić.
Z czym jeszcze należy się liczyć? Jeśli nie jesteś wystawcą, z racji gigantycznych tłumów, warto jeszcze przed konferencją wybrać, czego tak naprawdę po niej oczekujesz. Czymś wręcz niemożliwym wydaje się bowiem odwiedzenie wszystkich stoisk. Web Summit to miejsce globalnej wymiany doświadczeń świata startupów, inwestorów, biznesu i mediów, ale trzeba wybrać tematykę, która będzie najważniejsza z perspektywy danego biznesu. Może to zabrzmi nieco zabawnie, ale Web Summit to jednak sporo kilometrów do przejścia i lepiej chodzić z sensem.
Ogromna liczba uczestników ma jednak cenną zaletę. Trudno o lepsze okoliczności do zweryfikowania swojego pomysłu na biznes na tle innych firm. Dopiero tam może się okazać, czy na pewno idzie się w dobrym kierunku i czy rzeczywiście jest się innowacyjnym.