W sierpniu zeszłego roku dotarła do mnie wiadomość, że Kim Kardashian, gwiazda reality show stacji E! Keeping Up With The Kardashians, ma zamiar wydać książkę zawierającą 352 strony jej prywatnych zdjęć typu selfie. Wiele myśli przebiegło mi wówczas przez głowę. Od takich katastroficznych, że świat zwariował i właśnie jestem świadkiem jego końca, przez refleksję, że może taka forma ekspresji jest sztuką, aż po prozaiczną myśl, że skoro wiadomość nie jest plotką i rzeczywiście Rizzoli wyda Selfish (bo taki tytuł miała książka), to znaczy, że po drugiej stronie ktoś czeka na takie dzieło (Kto?!).
W konsekwencji pojawiło się w mojej głowie także pytanie, jak będzie wyglądał spis treści w tej publikacji. Czy będzie to podział na etapy życia, czy może na typy selfie, bo przecież są różne rodzaje tych samolubnych (Selfish) zdjęć. Mamy zdjęcia twarzy, a czasem pośladków (tzn. belfie), mówiące po prostu „oto ja” lub „oto one”, zdjęcia kontekstowe, czyli „zobacz gdzie i z kim jestem”, zdjęcia fitness pokazujące progres w umięśnieniu brzucha lub ukształtowaniu tyłka, zdjęcia w lustrze, aby lepiej kontrolować pozę, fotki underboob, czyli robione pod takim kątem, aby było widać jak bardzo „boobsy” się nie mieszczą, i wiele innych.
Jeśli czytasz ten artykuł to możesz sprawdzić co pokazała samolubna Kim i jak wygląda spis treści w tej publikacji! Książka w maju tego roku trafiła do sprzedaży i ma więcej stron niż pierwotnie zakładał wydawca. Skończyło się na 448! Kim chyba rzeczywiście posiada gen samolubności.
Portal Mashable przygotował zestawienia typów recenzji użytkowników Amazon.com, którzy podzielili się na skrajne fronty. Jedni oceniali jakość, inni zasadność powstanie takiego albumu, a niektórzy po prostu samą samolubną Kim ( np. She`s whore albo Horrible. Paris Hilton is much much better and beautiful).
Kim wpadła na pomysł wydania książki po tym, jak zrobiła udany prezent walentynkowy swojemu życiowemu, jeszcze bardziej samolubnemu niż ona sama, partnerowi - Kanye West. Przygotowała dla niego książkę zawierającą seksowne polaroidy. Mogę się tylko domyślać jakiego typu były to zdjęcia. Kim zrobiła markę z apetycznie zaokrąglonych kształtów. Nie można jej mieć tego za złe. Wykorzystanie atutu lub wady do stworzenia charakterystycznego wizerunku jest istotnym elementem personal brandingu. Kim K. ma rzesze fanów, więc widocznie im się to (lub te, bo głównie o pośladki chodzi), spodobało na tyle, że została amerykańską ikoną stylu. Nie jest chyba jednak pierwszą damą selfie.
Z badań przeprowadzonych w 2013 roku przez ebay deals [2], odnoszących się do tego, która gwiazda publikuje najwięcej zdjęć typu selfie na Instagramie i Twitterze, wynika że wyprzedza ją Kylie Jenner z 451 zdjęciami na Instagramie oraz Snoop Dogg aka Snoop Lion z 271 selfie. Kim zajmuje piąte miejsce w rankingu. Na Twitterze od peletonu odłączyła się Miley Curus, która jakiś czas temu została niegrzeczną dziewczynką i pokazuje język.
Samodzielne robienie sobie zdjęć ma bardzo długą historię. W 1839 roku Robert Cornelius zrobił sobie zdjęcie techniką dagerotypową. Na odwrocie napisał „The first light Picture ever taken”. To było także pierwsze w historii selfie. W 1900 roku firma Eastman Kodak wypuściła na rynek aparat o nazwie Brownie. Sprzedawany był za dolara i dzięki temu fotografia była dostępna dla każdego. Od tego momentu każdy mógł zrobić sobie zdjęcie. W 2000 roku został wyprodukowany przez firmę Sharp pierwszy telefon ze zintegrowanym aparatem fotograficznym.
Jednak jako fenomen selfie nie istniało aż do końca 2012 roku. W 2013 roku, we wrześniu, nagle selfie stało się bardziej popularne niż kiedykolwiek wcześniej. Social Media były już mocno rozwinięte, a technologia dostępna dla każdego. Selfie stało się medium samym w sobie. Miliony użytkowników dzieli się swoimi zdjęciami za pośrednictwem serwisów społecznościowych, blogów i stron internetowych. Dostępnych jest mnóstwo poradników w stylu: „Jak sobie zrobić idealne zdjęcie?”. Sam Paweł „Batman” Tkaczyk słuchał porad Jessici Mercedes Kirchner jak zrobić sobie lepsze zdjęcie. Przynajmniej tak brzmiał komentarz do opublikowanego 20-go listopada 2014 roku postu na Facebooku, którego ilustracją było oczywiście zdjęcie zrobione z ręki Pawła i Jessici. Cytuję: „Prof. Jessica Mercedes Kirschner uczy mnie #selfie”. Zapewne chodziło o wyższy poziom wtajemniczenia, ponieważ polski Batman ma na swoim koncie całkiem sporo zdjęć samego siebie. Dlaczego? Paweł Tkaczyk to marka sama w sobie lub raczej samo sobie, dlaczego więc do jej budowania nie miałby wykorzystać tego narzędzia i nie pokazać w czasie rzeczywistym gdzie i z kim jest? Selfie daje niesamowitą możliwość szybkiego pokazywania siebie w różnych kontekstach. Już dawno ludzie przestali się krzywo patrzeć na tych, którzy publicznie i bez skrępowania robią sobie zdjęcie. Guy Kawasaki, człowiek instytucja, także świadomie wykorzystuje selfie do promocji samego siebie. Robi sobie zdjęcie z ręki w miejscu, w którym właśnie się znajduje, a także chętnie robi sobie selfie z uczestnikami własnych szkoleń i wykładów. Dlaczego? Im więcej zdjęć w mediach społecznościowych, im więcej #hashtagów tym większa promocja. Jeśli ktoś sobie zrobi z Tobą zdjęcie, to zapewne je opisze i opublikuje. Korzyść jest obustronna.
Selfie to nie tylko narzędzie budowania wizerunku osobistego. Firmy także wykorzystują ten trend. Kampania CK One z tego roku została stworzona w taki sposób, aby wyglądała jak robiona „z ręki”. To swoisty hołd (z okazji 20-lecia marki) młodości, seksu, selfie i nowego pokolenia (CK One – the next generation).
Firmy mogą wykorzystywać trend do pokazywania siebie w mediach społecznościowych. Zdjęcia z ręki sprawiają wrażenie prawdziwego wizerunku i przez to stają się bliższe odbiorcy, generując tym samych większe zasięgi postów. Powstają także kampanie społecznie oparte na selfie jak na przykład #showyourselfie a visual petition for youth. Możliwości wykorzystania tego narzędzia promocji jest bez liku. Zwłaszcza, że dzięki takim aplikacjom jak Hyperlapse można tworzyć ruchome selfie. Poradniki na temat są już dostępne w sieci.
O tym, że zjawisko stało się na tyle powszechne i ważne może także świadczyć fakt, iż we wspomnianym przełomowym 2013 roku słowo „selfie” nie tylko znalazło swoje miejsce w Oxford Dictionary, ale także zostało słowem roku. Statystyki mówią same za siebie. Na samym Instagramie jest już pewnie ponad 35 mln postów zawierających hashtag #selfie.
Artystka i performerka, Alexandra Marzella, występująca także we wspomnianej kampanii CK One, twierdzi, że selfie to miłość i że każdy powinien robić sobie więcej selfie. Pokazywanie pozytywnego wizerunku samego siebie jest czymś dobrym, zatem Love yourself(ie)!
Zwłaszcza, że dzięki miłości do samego siebie można trafić na karty historii jak to się stało w przypadku 28 letnej Klaudii Cechini (http://www.klaudiacechini.pl/), której autoportret wykonany i obrobiony na iPhonie został opublikowany w prestiżowym albumie opisującym 200 lat historii fotografii (“Photography: The Definitive Visual History”).