W cieniu pustostanów...
W cieniu pustostanów... https://pixabay.com/en/users/raedon-41115/
Reklama.
Od wielu lat, z pomocą środków unijnych, władze samorządowe mogą inicjować określone działania w sferze gospodarczej, np. pobudzać i ułatwiać rozwój przedsiębiorczości, obniżać podatki leżące w gestii władz gminy, rozbudowywać infrastrukturę podnosząc atrakcyjność inwestycyjną dzielnic. O stanie gospodarczym miasta w znacznej mierze decydują także postawy mieszkańców, ich zaangażowanie w procesy rozwoju gospodarczego, konsultacje przy uchwalaniu planów miejscowych, aktywność partycypacyjna czy zachowania proinwestycyjne. Miasta wdrażają strategie, szczycą się osiągnięciami i rozwojem, prześcigają w pomysłach i hasłach reklamowych.
Pomimo tego widać postępującą degradację i coraz większą liczbę zdewastowanych i zamkniętych lokali po małych zakładach usługowych czy ulicznych sklepikach. Jeden przy drugim straszą wybitymi szybami czy niechcianymi malunkami na elewacjach.
- Czasy są niepewne, a wymogi miasta bardzo sztywne. Czasami klienci opowiadają mi, jak trudno przejść przez wszystkie procedury, które są po prostu upierdliwe, zwłaszcza gdy budynek jest zabytkowy, a trzeba coś przebudować - opowiada jeden z prywatnych właścicieli kamienic.
Sama mieszkam w centrum Warszawy i ze smutkiem obserwuje jak znikają punkty handlowe. Niedawno zniknęła przedwojenna księgarnia mieszcząca się przy Puławskiej 1. Należała do przedsiębiorstwa księgarzy Gebethner i Wolff i istniała w tym miejscu od lat 30. XX wieku. Lubiłam w niej kupować albumy o przedwojennej Warszawie. Nawet podczas okupacji była otwarta do 31 lipca 1944 roku, przeżyła komunę ale nie wytrzymała konkurencji w kapitalizmie. Tuż obok straszy lokal po sklepie mięsnym, a dwa kroki dalej swą działalność zakończył sklep z tkaninami. Do dziś nie pojawili się nowi najemcy.
Dlaczego centralne ulice umierają? Kto jest winny?
Trafnym wydaję się stwierdzenie, że polityka miasta w tej kwestii jest niespójna. Z jednej strony przygotowuje się szeroko konsultowane programy rozwojowe, z drugiej zaś prowadzi szkodliwą politykę lokalową, która uniemożliwia mieszkańcom realizowanie swoich pomysłów. Ratusz nie patrzy całościowo na ożywienie ulic zwłaszcza w centrum miasta, a urzędnicy wciąż kierują się kryterium wysokości czynszu. Nie biorą pod uwagę faktu, że każdy pustostan degeneruje okoliczną przestrzeń. A zjawisko to jest niczym wirus. Rozprzestrzenia się na kolejne budynki. Ludzie idący taką ulicą nie zatrzymują się w okolicy tylko przemykają jak cienie.
Jak sprawić, aby na ulice wróciło znów życie?
Pomysłów na aktywizację jest sporo i widać coraz większe zainteresowanie organizacji społecznych tą sprawą.
Edwin Bendyk, dziennikarz, uważa, że " władze miasta jako zarządcy pustych lokali powinni — jeśli takie rozwiązanie nie przeczy obowiązującym przepisom — udostępniać je lokalnym społecznościom, aby te z kolei mogły zaspokajać jedną z podstawowych ludzkich potrzeb: spotykania się. Rzecz wydaje się banalna, lecz wiele grup, choćby młodzież, ma z tym ogromny problem, wciąż brakuje otwartych, bezpiecznych świetlic, gdzie można by przyjść i po prostu pogadać". (żródło: Fundacja Bęc Zmiana).
Michał Augustyn, Społecznościowy System Wymiany „Wymiennik” uważa, że "Miejskie lokale, które teraz z różnych powodów pełnią funkcję magazynów powietrza, mogą i powinny być bezpłatnie udostępniane organizacjom i grupom nieformalnym. Zadaniem władz miasta jest wspieranie ludzi, którzy potrafią - choćby na kilka miesięcy - wypełnić pustostany życiem i zaangażować mieszkańców we wspólne działania. Windowanie opłat i rozpisywanie konkursów na najem, w których często jedynym kryterium wyłaniania zwycięzcy jest wysokość czynszu, to prosty przepis na gentryfikację. Miasto nie może postępować jak korporacja nastawiona na krótkowzroczną eksploatację i natychmiastowy zysk. Ograniczanie dostępu do lokali użytkowych jest symptomem błędnej polityki oraz złego gospodarowania - oczywiście gdy przyjmiemy, że ekonomia to sztuka mądrego podziału ograniczonych zasobów, zaś celem polityki jest dobro publiczne".
Ostatnio powstał projekt WOLNE MIASTO WARSZAWA (VACANT CITY OF WARSAW). Jest to mapa pustostanów przygotowana przez Fundację Bęc Zmiana dzięki wsparciu uzyskanemu od m.st. Warszawa w ramach międzynarodowej sieci badawczej VACANT CENTRAL EUROPE zainicjowanej przez Centrum Architektury w Budapeszcie (KEK). Jak twierdzą pomysłodawcy chcą, żeby mapa pustostanów przyczyniła się do wypracowania nowych form umów pomiędzy właścicielami lokali i potencjalnymi użytkownikami, zarówno na działalność komercyjną, jak i niekomercyjną.
Punktem odniesienia w dyskusjach nad tym tematem może być też ulica Świętokrzyska w Warszawie, która przy okazji II linii metra została przebudowana (m.in. zwężono jezdnie, uwolniono chodniki od parkujących samochodów) i w chwili obecnej ma pozytywy wpływ na tkankę miejską. Na ulicę wróciły małe sklepiki, kawiarnie i restauracje.
Obecny kształt ulic w miastach jest pochodną słabości polityki w zakresie gospodarowania nieruchomościami i planowania przestrzennego na potrzeby mieszkańców oraz braku długofalowej strategii rewitalizacji i reprywatyzacji. Niestety nie istnieje jeden uniwersalny pomysł na przywrócenie ulic mieszkańcom, ich siłą może jednak stać się różnorodność i unikalność oraz indywidualne podejście do potencjalnego najemcy oraz stare sprawdzone zasady kupieckie, szczególnie w kontekście istniejącej powtarzalności oferty centrów handlowych i anonimowości e-commerce.