Wczoraj znajoma przedsiębiorczyni zapytała mnie czy nie dało by się mnie sklonować. A to dlatego, że potrzebuje dokładnie takiego „drugiego mnie” aby pomógł jej rozwinąć biznes, rozruszać pracowników, wdrożyć nowe i świeże strategii marketingowe.
W pierwszej chwili szczerze mnie to ucieszyło i rozbawiło, bo odebrałem to jako komplement w moją stroną. Po chwili namysłu pojawiły się u mnie jednak następujące przemyślenia.
1. Znam ludzi, którzy mają te cechy, o które chodziło mojej znajomej ALE większość z nich prowadzi własne biznesy i nie jest zainteresowana wchodzeniem w nowe projekty szczególnie jako suport a nie integralna część danego przedsięwzięcia.
2. Od pracowników nie można wymagać tego samego co od szefa bo…. pracownik nie jest szefem i jego „wydajność” zawsze będzie mniejsza niż wydajność lidera. Mało tego, jego „przedsiębiorczość” będzie znaaaacznie mniejsza niż… szefa przedsiębiorcy.
3. Nie ma sensu szukać swojego klona, który wniósłby biznes na kolejny poziom równie szybko co szef, bo z reguły się to nigdy nie wydarzy.
Co zatem można zrobić: - skupić się całkowicie na wydelegowaniu każdego z obowiązków, które nie są stricte rozumiane jako „przedsiębiorcze”
- z każdym dniem zastanawianie się co mogę wyeliminować z mojego biznesu, aby w kolejnym delegować to co pozostało
- szukać sposobów na pracę z … przedsiębiorczymi wykonawcami.
I na tym ostatnim punkcie zatrzymajmy się na chwilę! :)
Od ponad 4 lat nie zatrudniam żadnego pracownika etatowego. Zdarzyły się pojedyncze wyjątki, ale były to 2-3 misięczne… chciałem napisać epizody, ale powinienem napisać... katastrofy :)
Rozwiązanie jakie wypracowałem, a które sprawdza się idealnie polega na tym, iż współpracuje tylko i wyłącznie z: - osobami, które wystawiają faktury (nawet jeśli jest to jednoosobowy kombajn multimedialny). Sam fakt tego, że ktoś zakłada firmę, decyduje się na płacenie daniny do ZUS itd. powoduje, że jakimś dziwnym trafem jego motywacja do bycia przedsiębiorczym rośnie.
- firmami, które zatrudniają max 5-8 osób- pozwala to pracować z małą, zwinną strukturą, która jest w stanie na czas dowozić zamówione projekty, ponieważ bardzo często jestem jej priorytetowym klientem
- wykonawcami, którzy mogą być nieco drożsi niż konkurencja, ALE doskonale rozumieją co to jest praca zwinna i szybka.
Jeśli do tego dołożymy strategię testowania i walidowania pomysłów biznesowych, którą z każdym miesiącem rozwijam wręcz do perfekcji to wychodzi z tego całkiem sensownie rozwijająca się maszyna charakteryzująca się bardzo sensownym stałym, kwartalnym przyrostem.
A gdy do powyższego miksu daje się jeszcze połączyć idealnego wspólnika, którym w moim przypadku jest Kamila Kruk to mamy już pełen pakiet.
Zauważcie, iż nie piszę „odnaleźć wspólnika”, bo to to dopiero początek drogi ALE świadome, ciągłe rozwijanie i budowanie relacji pomiędzy wspólnikami. Miałem różne przygody na swojej drodze biznesowej, które nawet opisałem w moich dwóch książkach, ale podstawą zdrowych relacji, zaufania, które buduje jest wypracowanie postawy ciągłej chęci rozwiązania trudności i konfliktów z założeniem, że druga strona chce dobrze, ale to już temat na osobnego dłuuuugiego posta.
A jeśli nie macie pojęcia o czym piszę, mówiąc o walidacji pomysłów biznesowych to odsyłam Was do książki „Biznes Ci ucieka” ofkors! ;)