To nie jest temat na następne dekady. To nie jest nawet temat na następne lata. Praca zdalna już tu jest. Rozsiada się wygodnie w naszych domach, kawiarniach, do których chodzimy i w przestrzeniach coworkingowych, z których korzystamy.
A skoro mowa o przestrzeni, warto w ogóle zastanowić się czy praca to miejsce? Prawdopodobnie mówisz “idę do pracy” i możesz tu mieć na myśli konkretną lokalizację pod konkretnymi współrzędnymi geograficznymi. Ale to samo może znaczyć, że zaczynasz właśnie dzień pracy, który nie oznacza 8h siedzenia w biurze, a cały wachlarz czynności, na które składają się obowiązki zawodowe, jak i te prywatne.
Jakkolwiek byśmy nie spojrzeli, elastyczne środowisko pracy to coś, co upowszechniło się w branży technologicznej, a wkrótce prawdopodobnie i w innych sektorach będziemy zauważać pewne ruchy w tym kierunku. Zresztą, by uzmysłowić to sobie, proponuję mały test o Twoim środowisku pracy:
- Czy używacie emaila i/lub komunikatora jako kluczowego środka komunikacji?
- Czy używacie oprogramowania do śledzenia aktywności w poszczególnych działach?
- Czy używacie oprogramowania do prowadzenia spotkań?
To nie jest kwestia tego, czy firma, w której pracujesz, może działać zdalnie, lecz w jakim zakresie.
Dlaczego pracujemy poza biurem?
Popularność pracy zdalnej nie wzięła się znikąd. Tę popularność wymusił rynek. Przykładowo, wzrost zapotrzebowania na pracowników zdalnych w USA został spotęgowany przez kryzys gospodarczy z 2008 roku, który zmusił sporo firm do oszczędności, także na wielkości biura. Pracownicy otrzymali nie tylko zgodę, ale byli wręcz zachęcani do wykonywania obowiązków spoza głównego adresu firmowego.
Dziś, ponad dekadę po recesji, trend utrzymał się na tyle, że wszyscy przeszli nad nim do porządku dziennego. Zwłaszcza że mocno ułatwił też znalezienie specjalistów, którzy coraz częściej w poszukiwaniu i pracy i oszczędności migrują także z bogatszych regionów do tych rozwijających się.
Pracodawcy za oceanem co prawda wciąż żalą się na brak pracowników, ale już nie tych najbardziej wykwalifikowanych, a tzw. niebieskich kołnierzyków (w dużym uproszczeniu: osób do pracy fizycznej). Do tego coraz więcej Amerykanów idzie do college’u, by pracować potem za większe pieniądze, a pokolenie tzw. “Baby boomers”, które nierzadko wypełniało wspomnianą lukę, odchodzi na emeryturę. W tych warunkach bycie elastycznym to konieczność.
Przypomina to trochę nasz rynek, gdzie bezrobocie jest na rekordowo niskim poziomie, choć w samym IT szuka się coraz więcej pracowników. Także z tego powodu rośnie liczba ofert pracy, które pozwalają na wykonywanie obowiązków z dowolnego miejsca. Jest to istotne dla pracowników, którzy cenią sobie idealny balans między życiem prywatnym i zawodowym. To nie nowość, że duże firmy z branży mają siedziby w dużych miastach, co nie zawsze idzie w parze z oczekiwaniami rynku.
Czy praca zdalna jest mniej efektywna?
Jak się okazuje, zmiany za oceanem przyniosły dużo więcej dobrego niż tylko same oszczędności w portfelu. Pracownicy mówią jasno o własnym rozwoju, bo praca niestacjonarna zmusiła ich do bycia bardziej zorganizowanymi i rzetelnymi. Za atut uważają też brak “sztucznych” przerw - na kawę, na papierosa czy small talk.
Oczywiście, możemy powiedzieć, że ten trend jest widoczny przede wszystkim w IT i tzw. branżach kreatywnych. Ale to byłoby zbyt duże uproszczenie. Dziś nie tylko firmy z sektora technologicznego potrzebują programistów. Nawet się nie zorientowaliśmy jak szybko w ostatnich latach hi-tech wkroczył do branży spożywczej czy odzieżowej. A potrzeba zatrudnienia wykwalifikowanych specjalistów będzie jeszcze większa.
To dobry czas, by zaoferować możliwość pracy zdalnej. To zwyczajnie dbałość firmy o dobre samopoczucie pracownika, który, by być zadowolonym i dać zadowolenie, musi sam “ogarnąć” swoje sprawy.