Wszystkie dzieci nasze są, czyli Światowy Dzień Przeciwko Pracy Dzieci
Marta Romanow
10 czerwca 2015, 23:22·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 czerwca 2015, 23:2212 czerwca obchodzimy Światowy Dzień Przeciwko Pracy Dzieci, a statystki wciąż kłują w oczy. Według Międzynarodowej Organizacji Pracy aż 120 milionów dzieci w wieku od 5 do 14 lat pracuje. Wykorzystywane są w kopalniach, na polach bawełny, w szwalniach czy fabrykach zabawek. Dostają za to co najwyżej kilka dolarów tygodniowo, a niekiedy tylko miskę jedzenia. Na ratunek musi przyjść biznes. Odpowiedzialny biznes.
Dzieci się nie skarżą, nie wymagają, nie mają pojęcia o żadnych przysługujących im prawach. By wesprzeć rodzinny budżet lub by go chociaż nie obciążać - rozpoczynają pracę, kiedy mogą się podjąć najprostszych zadań. Sprzedaż kwiatów, czyszczenie butów, pomoc w hotelach to jedne z najlżejszych wykonywanych przez nie prac.
Zdarza się jednak, że jak w oscarowym obrazie D. Boyle ‘Slumdog. Milioner z ulicy’ są porywani i zmuszani do żebractwa. Na dodatek są jeszcze umyślnie okaleczani, by wzbudzać większe współczucie. Niestety, dla milionów dzieci w Indiach nie jest to jednak film, ale codzienność. Na domiar złego, powszechnie przyjęte jest w niektórych krajach Azji, oddawania maluchów wierzycielom za długi rodziców. Pracując przy produkcji cegieł, sztucznych ogni, czy dywanów. Są odizolowani od swoich rodzin i traktowani, jak niewolnicy. Nierzadko są to niebezpieczne miejsca, w których nie chcą pracować nawet dorośli.
Dlatego odsetek wypadkowości dzieci przy pracy jest bardzo wysoki. Jeżeli jednak uważamy, że jest to problem krajów Trzeciego Świat – to jesteśmy w błędzie. W krajach Zachodu najmłodsi są wykorzystywani do ciężkich prac domowych, gdzie granica pomiędzy pomaganiem a wykorzystaniem zostaje istotnie przekroczona. Dzieci zapędza się do wielogodzinnych obowiązków domowych od sprzątania poprzez prasowanie, aż do opieka nad młodszym rodzeństwem. Eksploatuje się je w pracy przy żniwach lub w rodzinnych biznesach - jako darmowa pomoc w zakładach samochodowych, czy familijnych lokalach gastronomicznych. Pozbawione są czasu na zabawę lub edukację. Wymęczone fizycznie i psychicznie. Nieszczęśliwe.
W jaki sposób możemy ochronić zatem tych, którzy sami nie są w stanie się obronić? Pomimo istniejących regulacji prawnych (Konwencji ONZ o ochronie praw dziecka, Konwencje MOP o minimalnym wieku zatrudnienia i o najgorszych formach pracy nieletnich), nie udaje się rozwiązać tego problemu. Prawo jest dobre, ale nieprzestrzegane. I tylko bliska współpraca rządów oraz biznesu może przynieść oczekiwane rezultaty.
Biznes powinien aktywnie zaangażować się w walkę z nielegalnie zatrudnionymi dzieci w ramach strategii społecznej odpowiedzialności. Wielkie międzynarodowe korporacje, które produkują plastik w Chinach, szyją ubrania w Kambodży, czy sprowadzają ziarna kawy z Ameryki Południowej powinny dopilnować, by nie zatrudniano tam nieletnich. Równolegle należałoby wprowadzić wyższe wynagrodzenie dla ich rodziców, by nie musieli posyłać dzieci do niewolniczych prac w ramach łatania rodzinnego budżetu. Firmy musiałby się zgodzić wówczas na mniejszy zysk, a konsument czasami na droższy produkt. Choć nie musi to być zasadą, bo jak pokazuje przykład H&M - podwyższenie wynagrodzenia pracownikom w Bangladeszu, nie wpłynęło na zmianę ceny sprzedawanych ubrań. Kolejnym działaniem powinno być prześwietlenie łańcucha dostawców pod kątem naruszenia praw pracowników. Uczynniło to na przykład Nestle, gdy okazało się, że potrzebne do czekolady kakao skupowane było od plantatorów wykorzystujących do pracy dzieci.
Dodatkowo trzeba by było kontrolować szkolną frekwencję malucha. Pozwoliłoby to na ewentualną szybką reakcję instytucji państwowych, gdy absencja ucznia spowodowana byłaby nielegalną pracą. Duża odpowiedzialność powinna także spocząć na konsumencie, który winien kupować produkty od firm niewykorzystujące pracę nieletnich przy ich wytworzeniu. Taka informacja mogłaby się znajdować na etykiecie towaru, co wymuszałoby na biznesie szczególną kontrolę źródła pochodzenia produktów. Powinno to stać się fundamentalną zasadą CSR takich przedsiębiorstw. W ten sposób wszyscy zadbamy o pociechy tego świata, zapewniając im prawo do uśmiechu, edukacji i tych zabawek oraz czekolady, z którymi obecnie mają styczność tylko przy pracy.