Ziemia-planeta ludzi?
Marta Romanow
23 sierpnia 2016, 22:00·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 sierpnia 2016, 22:00Ziemia przestała być naszą Matką i stała się Wyrobnicą. Zapomnieliśmy, że jesteśmy tu tylko gośćmi.
Pierwotne plemiona czciły Matkę Ziemię. Była dla nich żywicielką, której niezadowolenie mogło się przełożyć na suszę, powódź, pożary. Nikt nie chciał skonfliktować się z Najpotężniejszą z Matek. Tym bardziej, że współpracowała z gwiazdami, wiatrem i deszczem. Stąd też duży szacunek dla wszystkiego, co Ziemia stworzyła. Do drzew, zboża, ptaków. Wody, ryb, kamieni. Do dużych zwierząt i małych owadów. Dla pogan to właśnie Matce Ziemi trzeba się było poddać bezwarunkowo, ponieważ to ona dawała i zapewniała życie. Wszyscy też mieli świadomość, że równie dobrze może to człowiekowi szybko odebrać. Ludzie przynosili swoje Opiekunce dary, żeby okazać wdzięczność za dobre połowy, pogodę lub szczęśliwy poród. Oddawali cześć zwierzętom i przyrodzie, żeby zapewnić sobie jej łaskę. Przepraszali za nadużycia. Przychodzili do niej skruszeni po przejściu kataklizmów niosących chorobę lub głód. Z przekonaniem i poczuciem winy, że jest to kara za naruszenie zasad harmonijnego współżycia. Błagali o przebaczenie. Kajali się i zdawali się na jej łaską lub niełaskę.
Następnie wszystko się zmieniło. Nauka judeochrześcijańska dała przyzwolenie na ujarzmianie świata. „Bądźcie płodni i rozmnażajcie, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną: abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi (Rozdział 1, 28 Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu)”. Człowiek rozpoczął grabieżną eksploatacje dóbr ziemskich. Niepohamowana wycinka drzew, zanieczyszczenia gleby i wody, brak poszanowania dla słabszych istot, które w pojedynku z bronią palną nie mają szans. Człowiek stał się najgroźniejszym zwierzęciem, który przestał się liczyć z Matką Ziemią. Stworzył świat wygodny tylko dla siebie bez respektowania pozostałych współlokatorów naszego globu. Praktycznie każde miasto ma swojego Erdogana, który metr po metrze wyprzedaje zielone części pod tereny nowych i większych centrów handlowych. Na Helu ma powstać centrum hotelarsko - usługowe rodem z Dubaju tuż obok parku narodowego. A tam obok znaczy naprawdę po sąsiedzku. Kłusownicy zabiją szympansy, żeby sprzedawać ich łapy jako popielniczki. A pestycydy i brak zieleni redukuje ilość tak potrzebnych dla ekosystemu pszczół, które były na Ziemi około 100 milinów lat przed homo-sapiens. Wiercimy w głębinach oceanów w poszukiwaniu gazu i ropy. Mamy chrapkę na bogate złoża ukryte pod Antarktydą. Nie ma przed nami żadnej świętości. Próbujemy się teraz dobrać do Puszczy Białowieskiej, która jest na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Pomysł na usunięcie drzew ze względu na bezpieczeństwo przeciwpożarowe i czy naturalnie żyjące w nich korniki, to zabawa w Ziemię Matkę. Wystarczy zapoznać się z przepiękną historią Petera Wohllebena, który w książce „Sekretne życie drzew” dzieli się przeprowadzonymi badaniami udowadniającymi, że drzewa czują ból i mają pamięć. Dbają o swoje potomstwo, w którego sąsiedztwie żyją i odczuwają smutek, gdy któreś z nich jest wycinane.
Historia podsumowuje pogan jako barbarzyńców, choć moim zdaniem to ostatnie generacje ludzi cechuje wandalizm i swołocz. I choć mówi się teraz o ratowaniu naszej planety przed globalnym ociepleniem, to ja już naprawdę nie wiem, czy my jako ludzie zasłużyliśmy sobie na ocalanie.