Justyna Kisielewicz artystka i przedsiębiorczyni. Mieszka w Dolinie Krzemowej, gdzie potrafiła udowodnić, że jest w pełni dojrzałą malarką. Jej obrazy, często porównywane do sztuki Andy Warhola, znalazły tu grono swoich wielbicieli. Wystawiała obrazy w Australii, w Niemczech, w Stanach Zjednoczonych i w Polsce. Współpracuje ze start-upami, jest między innymi mentorką jednego ze start-upów z portfolio akceleratora 500 Startups.
Z Justyną spotkałam się w San Francisco - właśnie wróciła z Nowego Jorku i już przygotowywała się do kolejnej podróży, tym razem do Polski. Opowiedziała o start-upach, o swoich pierwszych krokach w Stanach, a także o sposobie na sukces.
Malarstwo uważa się za niedochodowe hobby i jeśli chcesz być artystą, musisz być świadom, że będzie doskwierał ci głód. Jednak w moim przypadku tak się nie dzieje.
Do San Francisco zaprosiła mnie galeria sztuki. Początkowo wahałam się. Ale mama powiedziała, że mój dziadek życzyłby sobie tego, abym pojechała do Stanów. Pozostałam bez wyboru. Pojechałam. I już zostałam w Dolinie Krzemowej. Obecnie jestem na etapie internacjonalizacji mojego malarstwa i budowania swojej marki.
Art & Tech
Dolina Krzemowa jest przede wszystkim kojarzona z nowymi technologiami, start-upami i niewiele osób skojarzyłoby Dolinę waśnie ze sztuką. Ale te dwie dziedziny są ze sobą ściśle połączone. Dążeniem start-upów zajmujących się sztuką jest dotarcie do kolekcjonerów, co jest nową formą wyjścia do odbiorców sztuki. Start-upy próbują wprowadzić na rynku pewien niepokój, gdyż faktycznie środowisko artystyczne zostało potraktowane protekcjonalnie, jako niewspółgrające z technologią.
Popularyzacja sztuki
Niedawno rozpoczęłam współpracę ze start-upem zajmującym się komercjalizowaniem sztuki na przedmiotach codziennego użytku. Dla mnie jako malarki, najważniejszy jest obraz i jego unikatowość. Gdy ludzie widzą koszulki z nadrukiem moich prac, wówczas są ciekawi oryginału i docierają do źródeł. Moje obrazy nie są tanie, natomiast przedmioty codziennego użytku są osiągalne niemalże dla każdego.
Bariery, które pokonałam -
Zawsze miałam tendencje do zamykania się w domu. Jestem introwertyczką - nie potrzebuję przebywania w grupie. Moja pracownia to samotnia - nie umiem pracować z kimś. Dlatego jeśli na moich obrazach widnieje jakaś postać, przeważnie to jestem ja.
Jednak to zatrzaśnięcie się w hermetycznym świecie, dało zły efekt, ponieważ nie miałam wielu znajomych, czy też profesjonalnych kontaktów.
Przezwyciężeniem tych nawyków i wygód było wyjście do ludzi. Zaczęłam chodzić na spotkania, o których wcześniej w ogóle bym nie pomyślała. Zaczęłam mówić, czym się zajmuję, kim jestem. Gdy biorę udział w konferencjach o tematyce czysto technologicznej – uczestnicy pytają, co artystka robi na technologicznym spotkaniu? Jestem zaangażowaną społecznie malarką. Maluję obrazy, które są wynikiem zmian zachodzących w naszych czasach i mam prawo brać udział w konferencjach poświęconych nowym technologiom. Ciekawią mnie te zagadnienia. Są dla mnie inspirujące. I okazuje się, że dla geeków technologicznych, rozmowa z artystką też może być wartościowa. W ten sposób powstaje dialog pomiędzy ludźmi reprezentującymi różne dziedziny.
Moja rada
Moja rada jest prosta - wyjście ze swojej strefy komfortu. Dla mnie to było bardzo trudne. Po przyjeździe tutaj stykamy się z nową kulturą, poznajemy ludzi, którzy mają odmienne podejście do życia. W Dolinie wielu rzeczy musiałam nauczyć się od nowa - zaczęłam myśleć out of the box i zaczęłam szerzej spoglądać na świat. Nasza kariera zależy od tego gdzie trafimy, z kim się spotkamy. Być może to straszny banał. Ale to prawda.
Mój mentor
Gdy studiowałam na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, w moich pracach przewijał się kolor różowy. A na ASP nie można malować na różowo. Czarny, brązowy – to są kolory akceptowane przez uczelnie artystyczne. I dopiero profesor Leon Tarasewicz zachęcił mnie do tego, abym malowała dokładnie, tak jak chcę.
Czy dziewczyny opowiadają o swoich sukcesach?
Według mnie, to zależy od narodowości. Amerykanki tak. W Stanach każdy mówi o sobie, oraz o tym, że jest świetny! Odnoszę wrażenie, że Polki są trochę stłamszone, bo „nie wypada się przechwalać”. Nasze babcie wmawiały nam, że dziewczynka powinna być skromna, a kobieta powinna zajmować się domem. Gdy mężczyzna robi karierę, zadaniem żony jest wspieranie męża. A więc to są uwarunkowania rodzinne, naleciałości pokoleniowe. Już na starcie, od samego dzieciństwa spycha się nas w drugoplanowe role.
Wyuczona bezradność
My, Polacy mamy naturę narzekaczy, mamy kompleks niższości. Chcielibyśmy sięgnąć po sukces, ale po drodze musielibyśmy pokonać zbyt wiele przeszkód. Wielokrotnie słyszałam: „Też chciałabym wyjechać do Stanów!” Moja reakcja jest prosta: „Droga wolna! Wszyscy mamy dostęp do internetu, wszyscy posiadamy paszporty.” W Polsce niestety istnieje zjawisko „pasywnego obserwowania” - czy ci się uda, czy może jednak powinie ci się noga...
Wzajemne wsparcie
Gdy przyjechałam do Stanów, otrzymałam oferty pomocy od wielu kobiet. Pytały wprost, w jaki sposób mogą mi pomóc. Było to dla mnie dziwne. To jest pytanie, którego nigdy nie usłyszałam w Polsce. Amerykanie chcą pomóc i pomagają. Chcą budować, nie niszczyć. W Dolinie Krzemowej istnieje mocne poczucie społeczności. Amerykanie potrafią grać w drużynie, gdyż od dziecka są tego uczeni, bo jesteś tak silny, jak silna jest twoja drużyna. Konstytucję Stanów Zjednoczonych otwierają słowa: We the People. Razem stanowimy siłę. I to jest w Stanach fantastyczne.
Definicja sukcesu
Sukces dla mnie oznacza bycie lepszą każdego dnia. Tylko tyle i aż tyle. Gdy patrzę na swoje prace sprzed roku, uważam, że były dobre, ale dzisiaj już nie byłabym zadowolona. Jestem swoim najsurowszym krytykiem. W sukces należy zainwestować, trzeba jedynie trochę pomóc losowi i trzeba uporządkować swoją głowę.
Kolejny kamień milowy
Planuję indywidualną wystawę w Los Angeles, a konkretnie w West Hollywood. Wyjdę ze swoją sztuką na rynek celebrytów. Zamierzam też podbić rynek azjatycki. Propozycje spływają z całego świata. A więc przede mną dużo pracy. Im mam więcej wystaw i jeżdżenia z obrazami, tym lepiej funkcjonuję. Malarstwo jest moją pasją ale jest też zawodem, do którego mam bardzo rzetelne podejście. Studiowałam politologię, amerykanistykę, malarstwo. Jestem prawo i leworęczna. Mam w sobie dwie siły: artysty i człowieka twardo stąpającego po ziemi.